Nieoczekiwana zmiana miejsc w budowlance

Katarzyna KapczyńskaKatarzyna Kapczyńska
opublikowano: 2013-04-15 00:00

Niedawno nie do pomyślenia było, by duża firma pracowała jako podwykonawca. Zastój na rynku jednak to wymusił.

1,17 mld zł — to wartość kontraktu na budowę autostrady A1 Stryków — Tuszyn. Liderem konsorcjum, które ma zbudować trasę, jest Polimex- -Mostostal. Firma szuka partnera, który wykona za nią przynajmniej część prac. W roli podwykonawców wystąpić mogą największe na polskim rynku firmy budowlane.

Z TYLNEGO SIEDZENIA: Budimex, kierowany przez Dariusza Blochera, i Bilfinger, zarządzany przez Piotra Kledzika, są gotowi dokończyć autostradowy program na zlecenie firm, które nie są w stanie same temu sprostać. [FOT. WM, GK]
Z TYLNEGO SIEDZENIA: Budimex, kierowany przez Dariusza Blochera, i Bilfinger, zarządzany przez Piotra Kledzika, są gotowi dokończyć autostradowy program na zlecenie firm, które nie są w stanie same temu sprostać. [FOT. WM, GK]
None
None

— Utworzyliśmy konsorcjum ze Strabagiem i prowadzimy z Polimeksem rozmowy dotyczące realizacji części albo całości kontraktu. Jednak zanim podejmiemy jakiekolwiek decyzje, musimy mieć gwarancje Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, że zapłaci nam za pracę, jeśli nie będzie w stanie tego zrobić Polimex — podkreśla Dariusz Blocher, prezes Budimeksu.

— Nie prowadzimy rozmów w sprawie przekazania części bądź całości kontraktu innej firmie. Nasze konsorcjum negocjuje natomiast warunki współpracy z kilkoma firmami, także z Budimeksem i Strabagiem, z którymi zamierza podpisać umowy podwykonawcze na realizację określonego zakresu prac — precyzuje Paweł Szymaniak, rzecznik Polimeksu-Mostostalu.

Historia zatoczyła koło

Jeszcze w ubiegłym roku Budimex proponował wykonanie części prac na dwóch odcinkach autostrady A4 na Rzeszowszczyźnie, jako podwykonawca Hydrobudowy i firmy Radko, dyrekcja powiedziałanie, bo w projekcie umowy podwykonawczej wyceniał niektóre roboty drożej, niż ona płaciła wykonawcom. W efekcie kontrakty Hydrobudowy i Radko zostały zerwane, dyrekcja zaczęła naliczać kary i ściągać gwarancje. Firmy upadły, a tras nie ma do dziś. Ostatnio jednak dyrekcja zmieniła zdanie i coraz chętniej godzi się na podwykonawstwo dużych podmiotów, niezależnie od zapisów cenowych z umów podwykonawczych. Zaakceptowała np. podwykonawczą umowę, zgodnie z którą Bilfinger Infrastructure wykonuje część autostradowych robót dla Dragadosu. Zresztą występowanie największych polskich firm w roli podwykonawców można obserwować nie tylko przy budowie dróg.

— Podpisaliśmy także kontrakt z Erbudem i wykonamy nowy pas lotniczy w Modlinie — informuje Piotr Kledzik, prezes Bilfinger Infrastructure.

Lista problemów

Czemu duże firmy coraz częściej godzą się na rolę podwykonawców?

— Nie ma nowych zleceń. Jeszcze niedawno nie do pomyślenia było, by duża firma była podwykonawcą, ale zastój na rynku wymusił zmianę podejścia — uważa Zbigniew Kotlarek, prezes Polskiego Kongresu Drogowego oraz MSF Polska, która jest konsorcjantem Polimeksu-Mostostalu na odcinku A1, ale uważa kontrakt za zbyt ryzykowny, więc nie podpisała z dyrekcją ostatniego aneksu dotyczącego realizacji zlecenia. Inaczej sprawę widzi Ogólnopolska Izba Gospodarcza Drogownictwa.

— Przed laty w przetargach zostały wybrane firmy niemające wystarczającego potencjału wykonawczego i finansowego, więc jeśli chcemy zdążyć z rozliczeniem unijnego finansowania, podmioty silne, działające na polskim rynku od lat, muszą dokończyć realizację inwestycji — uważa Wojciech Malusi, szef izby. Ciekawie swoje podwykonawstwo tłumaczy Bilfinger.

— Warunki w nowych przetargach, proponowane przez drogową dyrekcję, są dla nas nie do przyjęcia. Wolimy występować jako podwykonawca i współpracować z prywatnym partnerem albo zdobywać kontrakty za granicą. Już mamy jedno zlecenie w Norwegii i przygotowujemy się do trzech kolejnych. Planujemy także spotkanie z przedstawicielami krajów arabskich, by rozwinąć działalność na tamtych rynkach — dodaje Piotr Kledzik.

Wiele firm nie ma jednak takich możliwości i musi radzić sobie w kraju.

— Nie jest to łatwe. Dyrekcja kwestionuje roszczenia wykonawców, uruchomiła wiele kar i gwarancji, doszło do zerwania wielu kontraktów. W efekcie instytucje finansowe wycofały się z finansowania i dziś niewiele firm może dostać gwarancje, by móc wystąpić w przetargu jako generalny wykonawca. My mamy gwarancje spółki matki, ale jako generalny wykonawca do przetargów drogowych wrócimy tylko wtedy, gdy zmienią się warunki realizacji kontraktów — mówi Piotr Kledzik.

Sporo zastrzeżeń do kontraktów drogowych ma także Budimex, ale — jak podkreśla Dariusz Blocher — duża ogólnopolska firma nie może działać tylko w podwykonawstwie. Musi wchodzić w kontrakty jako generalny wykonawca.