Niepewne są plany prywatyzacji w 1999 r.
W przyszłym roku czeka nas znaczne przyspieszenie prywatyzacji, mocno zaniedbanej w poprzednich latach. Majątek Skarbu Państwa przeznaczony do sprzedaży wyceniony jest na 15 mld zł i na tyle też szacuje się wpływy. Będzie to dwa razy więcej niż w tym roku. Podstawową metodą pozostanie prywatyzacja kapitałowa, tą drogą zostanie sprzedany majątek ponad 70 spółek wartości 14,55 mld zł. Metodą prywatyzacji bezpośredniej zmienią (a może raczej zyskają) właściciela firmy wartości 0,45 mld zł. Całkowity majątek Skarbu Państwa ocenia się na 150 mld zł, w tym wartość przedsiębiorstw i banków państwowych wynosi blisko 130 mld zł.
Z WIĘKSZYCH przedsiębiorstw prywatyzowane mają być: Bank Zachodni SA, Bank Pekao SA, Rafineria Gdańska, PLL LOT, zespół elektrowni Pątnów-Adamów-Konin, Huta im Sendzimira i Huta Katowice. Oprócz tego na giełdy w Londynie i w Warszawie mają trafić akcje Petrochemii Płock, prawdopodobnie w pierwszej połowie 1999 r. Kontynuowana będzie prywatyzacja Telekomunikacji Polskiej SA. Sprywatyzowane będą niektóre kopalnie węgla kamiennego, zakłady przemysłu spirytusowego i kilka cukrowni. Do sprzedaży mają być przygotowane m.in. Bank Gospodarki Żywnościowej SA, PKO BP, a także PZU SA, które jednak wcześniej musi być silnie dokapitalizowane.
W 1999 r. ma zakończyć się program NFI. Państwo, które początkowo miało 100 proc. udziału w Narodowych Funduszach Inwestycyjnych, a obecnie ma jeszcze niespełna 50 proc., sprzeda resztę swych udziałów, zatrzymując jedynie 15 procent akcji w każdym z 15 Funduszy. Z ponad 500 firm, które weszły do programu, 207 zostało już sprywatyzowanych różnymi drogami. Część z nich trafiła na giełdę lub na pozagiełdowy rynek CTO. Trzeba jednak zwrócić uwagę, że sporo z tych 500 przedsiębiorstw upadło i zostało postawionych w stan likwidacji.
PROGRAM prywatyzacji jest bardzo ambitny, a przyspieszenie w tym działaniu było niezbędne. Nie sprywatyzowane lub zbyt późno sprywatyzowane przedsiębiorstwa nie mają najmniejszych szans w konkurencji z firmami z Unii Europejskiej i zostaną zmiecione pierwszym podmuchem. Musi upłynąć trochę czasu, zanim firmy, już z prywatnym właścicielem, dokonają pełnej restrukturyzacji, unowocześnienia technologii i zanim tak opanują zasady nowoczesnego marketingu, by móc skutecznie konkurować na rynku.
ZDANIEM ekspertów, nie wszystkie podmioty gospodarcze przewidziane do prywatyzacji są do niej należycie przygotowane. Wymienia się tu sektor energetyczny (z wyjątkiem zespołu elektrowni Pątnów-Adamów-Konin), systemy dystrybucji energii, kopalnie węgla kamiennego. Niejasna jest też sytuacja — do czasu zakończenia negocjacji — Huty im. Sendzimira i Huty Katowice.
ZUPEŁNIE nie jest przygotowany do prywatyzacji przemysł zbrojeniowy i tego już żadną miarą racjonalnie wytłumaczyć się nie da. Jest to przemysł w miarę nowoczesny, nadzwyczaj interesują się nim od paru lat najmożniejsi w tej branży, chcą wejść z najnowocześniejszymi wyrobami i najnowocześniejszą technologią — i nic. Zamiast prywatyzacji mamy kryminalno-szpiegowską aferę z ubezwłasnowolnieniem (zagarnięciem?) potężnego zakładu przemysłu lotniczego przez dalekich spółkę z nikomu nie znanych wysp. W tym momencie najnormalniejszy człowiek zaczyna zastanawiać się nad spiskową teorią dziejów, bo tylko ona tłumaczy ten marazm (a może niechęć do racjonalnego działania?).
EKSPERTÓW niepokoi także, czy w obecnej sytuacji gospodarczej świata, przy wiszącej ciągle groźbie globalnego kryzysu finansowo-walutowego, uda się korzystnie sprzedać ten niebagatelny w końcu majątek, wart, jakkolwiek by było, ponad 4 mld USD. Może po prostu zabraknąć inwestorów skłonnych wyłożyć tak duże pieniądze.
A TYMCZASEM skóra na biegającym jeszcze po lesie niedźwiedziu została już podzielona. Z 15 mld zł wpływów 6,9 mld skonsumuje budżet. Z tej kwoty 4 mld zostanie przeznaczone na sfinansowanie deficytu Funduszu Ubezpieczeń Społecznych w związku z reformą ubezpieczeń, a 2,9 mld pochłonie deficyt budżetowy. Pozostałe 8,1 mld zł pójdzie na pokrycie zobowiązań państwa — 4,5 mld zostanie wydane na rekompensaty dla pracowników sfery budżetowej, a 3,6 mld na roszczenia reprywatyzacyjne. A ponieważ z załatwieniem tej ostatniej pozycji państwo wyraźnie się nie spieszy, to pewnie i pieniędzy wystarczy.