Projekt przedłużenia działalności SSE do 2026 r., opracowany przez Ministerstwo Gospodarki trafi pod obrady rządu na przełomie maja i czerwca 2012 r.
— Jeśli zostanie zaakceptowany, trzeba będzie znowelizować 14 rozporządzeń, ustanawiających strefy. Kolejne kroki mogą zmierzać do zapewnienia im bezterminowego działania — mówi Sławomir Majman, prezes Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych.
Zachowują dystans
Możliwość rozwiązania stref w 2020 r. powstrzymało przedsiębiorców przed nowymi inwestycjami.
— Słusznie obawiają się, że krótki termin uniemożliwi im wykorzystanie pełnej puli oferowanych zwolnień podatkowych — mówi Anna Paszkowska z Wałbrzyskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej Invest Park.
Zdaniem Dariusza Wąsa, zastępcy prezydenta Szczecina ds. gospodarczych rozwiązanie SSE może zahamować rozwój objętych nimi regionów.
— Teraz wskaźnik PKB na osobę na terenach, na których działają SSE rośnie. Bezrobocie jest niższe, przez co mniejsze są wydatki na pomoc społeczną — wyjaśnia Dariusz Wąs.
Strefy podnoszą także atrakcyjność inwestycyjną Polski na tle Europy, co sprzyja większemu napływowi zagranicznych przedsiębiorców, którzy przenoszą na nasz rynek nowe technologie produkcji oraz innowacyjne metody zarządzania.
— Jeśli strefy zakończą działalność, nie będziemy mieli szans w konkurowaniu o inwestorów m.in. z Czechami, Słowacją, Bułgarią, Litwą czy Łotwą — dodaje Tomasz Sadzyński, prezes Łódzkiej SSE.
Jednak niepotrzebne?
Przedłużenia (szczególnie bezterminowego) działalności SSE nie spodziewa się jednak większość samorządowców.
— Jedynym argumentem, który za nim przemawia jest pomoc regionom słabo rozwiniętym — mówi Łukasz Kurzyna, zastępca prezydenta Suwałk. Zaznacza, że zastrzeżenia do projektu może mieć także Komisja Europejska.
— Jej zdaniem, pomoc publiczna udzielana przedsiębiorcom godzi w efektywną konkurencję, ponieważ faworyzuje objęte nią firmy — tłumaczy Łukasz Kurzyna.
Także Aleksandra Podsiadlik, naczelnik wydziału strategii i rozwoju gospodarczego Urzędu Miejskiego w Bielsku- Białej, przypuszcza, że strefy przestaną istnieć w 2020 r. Według niej, kontynuowanie polityki proinwestycyjnej państwa opartej o ulgi podatkowe jest rozwiązaniem przestarzałym, szczególnie w przypadku obszarów o niskiej stopie bezrobocia.
— SSE powstały w czasie transformacji ustrojowej, gdy Polska była jedynie państwem stowarzyszonym z UE. Od tamtego czasu nastąpił ogromny skok cywilizacyjny kraju. Staliśmy się pełnoprawnym członkiem UE, a zarazem jedną z najważniejszych gospodarek na rynku wspólnotowym — twierdzi Aleksandra Podsiadlik.
Dodaje, że zwolnienia podatkowe dla inwestorów powodują utratę wpływów do budżetu państwa i gmin, a wypracowane zyski międzynarodowych koncernów trafiają za granicę.
— Rząd powinien wspierać rodzime przedsiębiorstwa, oferujące nowoczesne produkty. Należy stawiać nie na ilość, ale jakość ofert inwestycyjnych — uważa Podsiadlik. W Polsce jest 14 specjalnych stref ekonomicznych.
Publiczne wsparcie
— Na koniec trzeciego kwartału 2011 r. działające na ich terenie zakłady zatrudniały blisko 240 tys. osób. Wydatki inwestycyjne poniesione przez przedsiębiorców przekroczyły natomiast 77 mld zł — mówi Iwona Krawczyk, prezes Kamiennogórskiej SSE Małej Przedsiębiorczości.
Prowadzący działalność gospodarczą w strefach mogli liczyć m.in. na zwolnienie z podatku dochodowego od osób prawnych lub osób fizycznych.
— Pomoc publiczna w bydgoskiej podstrefie Pomorskiej SSE wynosi: 70 proc. dla małych przedsiębiorstw, 60 proc. dla średnich i 50 proc. dla dużych Aby z niej skorzystać minimalna wartość nakładów inwestycyjnych musi wynieść minimum 100 tys. EUR. Warunkiem jest również prowadzenie działalności przez 5 lat lub 3 lata dla MŚP — wylicza Rafał Bruski, prezydent Bydgoszczy.
Wielu przedsiębiorców obawia się jednak, że jeżeli SSE przestaną istnieć w 2020 r., to nie zdążą wykorzystać przysługujących im ulg w stopniu równoważącym wartość poniesionych inwestycji.