Nieprzyzwoita legislacja

Jacek Zalewski
opublikowano: 2005-02-03 00:00

Rzadko trafia się rozprawa sądowa, kiedy strony są całkowicie zgodne i jednakowo wnioskują o wyrok. A właśnie taką zbieżność poglądów osiągnęli uczestnicy wczorajszej rozprawy przed Trybunałem Konstytucyjnym. I reprezentant prokuratora generalnego Zbigniew Szcząska, i wydelegowany przez Sejm poseł Leszek Samborski (PO, a dawniej UPR), i wiceminister finansów Jarosław Neneman — wszyscy zgodnym chórem prosili o uznanie niekonstytucyjności jednego przepisu nowelizacji ustawy o PIT, mianowicie tworzącego czwarty przedział skali podatkowej, ze stawką 50 proc. od nadwyżki ponad 600 tys. zł rocznie.

Kształtowana od kilkunastu lat linia orzecznicza TK — stabilna zarówno pod rządami epizodycznej ustawy konstytucyjnej, jak i po wejściu w 1997 r. w życie obecnej Konstytucji RP — posługuje się pojęciem tzw. przyzwoitej legislacji. Zgodnie z nią, parlament może oczywiście stanowić prawo niekorzystne dla obywateli, czyli na przykład zwiększać ich obciążenia podatkowe, ale dla równowagi musi wówczas bezwzględnie przestrzegać procedur. W szczególności zaś — dać społeczeństwu czas na zapoznanie się z niekorzystnymi przepisami. Ponieważ w Polsce wypłaty wynagrodzeń oraz zaliczki na podatki funkcjonują najczęściej w cyklu miesięcznym, zatem właśnie 30 listopada uznany został za nieprzekraczalną datę ogłaszania niekorzystnych przepisów wchodzących w życie od 1 stycznia. Wspomniana ustawa o PIT ogłoszona została dopiero 13 grudnia 2004 r., zatem była to legislacja nieprzyzwoita, czyli niekonstytucyjna. I to by było na tyle.

Chociaż — nie całkiem, albowiem TK wczoraj nie postawił kropki nad „i”, postanawiając o odłożeniu rozprawy do 15 lutego i wezwaniu na świadka szefa Kancelarii Prezydenta RP w celu wyjaśnienia, jak też przebiegało... podpisywanie ustawy przez Aleksandra Kwaśniewskiego. Do tej sprawy „Puls Biznesu” ma stosunek niejako osobisty, albowiem głowa państwa rozegrała problem PIT dokładnie według scenariusza zaproponowanego 19 listopada 2004 r. w naszym redakcyjnym liście otwartym — wykorzystała całe konstytucyjne 21 dni, przetrzymała podpis poza 30 listopada i tym sposobem „załatwiła” 50-procentową stawkę (tylko ten przepis ustawy jest niekorzystny, innym późne ogłoszenie nie wadzi).

W pełni uznajemy swoje współsprawstwo — może nie kierownicze, ale na pewno inspirujące — owego podpisowego „spisku” i jak rzadko kiedy będziemy 15 lutego mocno wspierać duchowo stronę prezydencką przed Trybunałem Konstytucyjnym.