Po raz drugi nie udało się sprzedać dystrybutora filmów. Prawdopodobnie będzie sprzedany z wolnej ręki.
11 maja odbyła się rozprawa, na której miały być otworzone oferty chętnych na zakup Syrena Entertainment Group, zbankrutowanego dystrybutora polskich i zagranicznych filmów. Niestety, nie było czego otwierać, bo nikt nie złożył oferty.
— Nie wiem, co będzie dalej. Wszystko jest już w rękach syndyka — mówi Marcin Kuboń, wiceprezes Syreny.
Syndyk dostał od sądu dwa miesiące na ewentualne dalsze szukanie kupca. Jeśli mu się uda, wciąż może sprzedać przedsiębiorstwo. Jeśli nie — po obniżeniu ceny dojdzie do sprzedaży z wolnej ręki.
W majowym przetargu Syrena miała być sprzedana w całości. Została wyceniona na 140 tys. zł. Dystrybutor polskich i zagranicznych filmów popadł w kłopoty, gdy umowy wypowiedział amerykański BVI, któremu konkurencja zaproponowała korzystniejsze warunki. Gwoździem do trumny była kampania reklamowa „Starej baśni”, w którą Syrena włożyła spore środki. Nigdy ich nie odzyskała ze względu na niską oglądalność filmu. Zamiast planowanych 2,2 mln obejrzało go nieco ponad 900 tys. widzów.
Syrena ma 9,8 mln zł długów i ponad 70 wierzycieli. Sąd ogłosił jej upadłość 31 marca 2004 r. Majowy przetarg był drugim podejściem do sprzedaży. Syndyk ogłosił pierwszy krótko po upadłości, jednak, podobnie jak teraz, nie wpłynęła żadna oferta. Na sprzedaż, oprócz majątku trwałego i samej nazwy spółki, są też umowy licencyjne. Syrena ma prawa do 14 filmów. Wśród nich są m.in.: „Stara baśń”, „Show”, „Pornografia” czy „Pianista”. Ten ostatni jest najbardziej łakomym kąskiem dla piratów. Od czasu upadłości syndyk zainicjował 95 postępowań prokuratorskich w sprawie nielegalnych kopii.