Filmy klasy B mają często tłumy wiernych widzów, a marki B bywają lepiej postrzegane niż flagowe. Gdy półtorej dekady temu Era (obecnie T-Mobile) wprowadziła na rynek markę B Heyah, po dwóch miesiącach mogła pochwalić się już blisko milionem klientów. Rynek wygląda dziś jednak zupełnie inaczej, a „drugie” marki nie mają tak łatwo.
— Po blisko siedmiu latach osiągnęliśmy poziom miliona klientów nju mobile. Naszym celem było stworzenie marki z prostą ofertą, niewymagającej od klientów podpisywania lojalki. W ciągu tych lat marka ewoluowała, ale prostota oferty pozostała kluczowa. Taka marka pozwala nam na większą swobodę w marketingu, a także na testowanie nowych elementów oferty. Ma też dobrą percepcję — co ciekawe, klienci nju oceniają, że mają lepszy zasięg sieci niż Orange’a, choć to przecież dokładnie ta sama sieć — mówi Mariusz Gaca, wiceprezes Orange ds. rynku konsumenckiego.
Po pierwszym roku na rynku nju chwaliło się osiągnięciem liczby 365 tys. klientów, z których nieco ponad jedna piąta płaciła abonament, a reszta korzystała z oferty prepaid. Teraz struktura jest zupełnie inna.
— 70 proc. klientów nju to klienci abonamentowi. Wskaźnik churn [czyli odsetek rezygnacji z oferty — red.] jest tu o połowę niższy niż przy innych ofertach abonamentowych. Natomiast ARPU [średni przychód na klienta— red.] jest zbliżone raczej do ofert prepaid. Marka jest rentowna i była rentowna już po roku-dwóch na rynku — mówi Mariusz Gaca.
nju, podobnie jak wcześniej Heyah, początkowo było marką skierowaną do młodych klientów. To się zmieniło.
— Obecnie duża część naszych klientów ma ponad 30 lat i cieszy się stabilizacją dochodową. Oferta przesunęła się więc do innego odbiorcy — mówi Paweł Patkowski, dyrektor komunikacji marketingowej w Orange.
Na koniec trzeciego kwartału ubiegłego roku Orange obsługiwało łącznie 15,14 mln kart SIM na polskim rynku.