Stopa bezrobocia jest już o krok od jednocyfrowych poziomów i wszystko wskazuje, że to wrzesień będzie miesiącem długo wyczekiwanego spadku poniżej 10 proc. Rynek pracy jest w na tyle dobrej formie, że oferty zgłaszane do pośredniaków biją kolejne rekordy. Tylko na koniec sierpnia urzędy pracy miały propozycje zatrudnienia dla prawie stu tysięcy osób — to o blisko jedną trzecią więcej niż rok temu.



— Mimo spadku dynamiki nakładów inwestycyjnych oraz pogorszenia koniunktury w przemyśle tempo tworzenia miejsc pracy pozostaje wysokie — podkreśla Łukasz Kozłowski, ekspert Pracodawców RP. Firmy tworzą tyle miejsc zatrudnienia, że coraz więcej ekonomistów wróży nam jednocyfrową stopę bezrobocia nawet w trudnej dla prac sezonowych zimie.
— We wrześniu niemal na pewno będzie już jednocyfrowa. Nasz szacunek to 9,8 proc. w tym miesiącu i w grudniu — mówi Wiktor Wojciechowski, główny ekonomista Plus Banku, i przypomina, że takich poziomów nie notowaliśmy od końca 2008 r.
Łatwo zwolnić…
Chociaż rynek pracy jest bez wątpienia najjaśniejszym punktem gospodarki nad Wisłą, a coraz więcej pracodawców narzeka na brak wykwalifikowanej siły roboczej, to nadal są firmy planujące zwolnienia grupowe. Ich liczba od wielu miesięcy utrzymuje się w granicach 200, a plany restrukturyzacyjne zakładają zmniejszenie załogi o 25 tys. osób. To o blisko połowę mniejszy odsetek firm niż w najgorszych dla rynku pracy miesiącach 2013 r. — Dzięki wzrostowi gospodarczemu, poprawie koniunktury i wyjściu niektórych branż z przestojów, pracodawcy w znacznie mniejszym stopniu redukują zatrudnienia niż w latach poprzednich — mówi Tomasz Hanczarek, prezes Work Service’u.
— Z naszych analiz, przygotowanych na podstawie danych wojewódzkich urzędów pracy wynika, że w całym pierwszym półroczu liczba zwolnień grupowych zmalała o niemal 32 proc. r/r. A w kolejnych miesiącach obserwujemy kontynuację tego trendu — dodaje Tomasz Hanczarek. Nie zmienia to faktu, że zwolnienia grupowe są wciąż bardzo kosztowne dla firm — trzeba płacić wielomiesięczne odprawy — oraz kasy państwa, bo rośnie liczba osób rejestrujących się w pośredniakach i korzystających z pomocy społecznej. Resort pracy przekonuje, że ma na to remedium.
— Skoro państwo znalazło dla agencji rolę w pomaganiu ludziom w wyjściu z długotrwałego bezrobocia, to chciałbym też, żeby biznes się w to włączył i wykorzystywał z pożytkiem dla gospodarki ich kompetencje — uważa Jacek Męcina, wiceminister pracy.
…trudniej znaleźć pracę
Ministerstwo uważa, że procesy restrukturyzacyjne w firmach można prowadzić tak, żeby wilk był syty i owca cała.
— Zamiast przyznawać wysokie odprawy z tytułu zwolnień grupowych w pakiecie z bezrobociem, lepiej stosować prewencję i formy rekonwersji zewnętrznej. W przypadku restrukturyzacji można zakontraktować agencję zatrudnienia i płacić jej za znalezienie pracy pracownikom planowanym do zwolnienia — wyjaśnia Jacek Męcina.
Gdzie tutaj zysk dla biznesu? Przedsiębiorstwa nie muszą płacić kosztownych i wielomiesięcznych odpraw, a firmy poszukujące pracowników płacić za coraz bardziej kosztowne procesy rekrutacji.
— Kilka tysięcy mniejsze odprawy zainwestowane w tę usługę sprawią, że wszyscy zyskują: państwo, pracodawcy, pracownicy i same agencje — przekonuje wiceminister. Same agencje podchodzą do pomysłu z entuzjazmem.
— Jest to rozwiązanie bliskie strategii win- -win, a więc sytuacji, w której każda ze stron korzysta na jego wprowadzeniu — uważa Krzysztof Inglot z Work Service’u. Zdaniem eksperta, w ten sposób można wyeliminować wysokie koszty aktywizacji bezrobotnych, utrzymać zatrudnienie objętych restrukturyzacją i dzięki agencjom zatrudnienia pomóc pracownikom przekwalifikować się, a tym samym dostosować do zmieniających realiów rynku pracy.
— W tym celu w ramach programów zwolnień monitorowanych realizowane są warsztaty i kursy podnoszące kwalifikacje zawodowe, a także weryfikujące świadome i nieświadome kompetencje pracowników — przypomina Krzysztof Inglot.