Wprowadzony przez poprzedni rząd program Bezpieczny kredyt 2 proc. będzie modyfikowany i możliwe jest obniżenie maksymalnego oprocentowania poniżej obecnych 2 proc., zapowiada Krzysztof Hetman, minister rozwoju i technologii. W kampanii wyborczej PO zapowiadała kredyt 0 proc. Minister zastrzegł jednocześnie, że ostateczna decyzja należeć będzie do resortu finansów.
Trzeba ożywić inwestycje
Dodał, że potrzebny jest kompleksowy program, który będzie wpływał także na podaż. Od dłuższego czasu wnioskowali o to deweloperzy. Ich zdaniem uzdrowienie sytuacji w mieszkaniówce należy rozpocząć od zniesienia barier hamujących nowe inwestycje.
– Obecnie największym problemem jest niska podaż lokali. W sześciu największych miastach Polski deweloperzy mają w sprzedaży około 35 tys. lokali, najmniej od 2010 r. Napędzanie popytu dopłatami przy braku odpowiednich impulsów stymulujących podaż może skończyć się wyprzedażą oferty i szybkim wzrostem cen, co właśnie obserwujemy. Odwrócić tę tendencję można w jeden sposób: zwiększając ofertę lokali na rynku. Popieramy wszelkie pomysły, które pozwolą nam budować więcej, jak np. sprzedaż deweloperom gruntów znajdujących się w posiadaniu spółek Skarbu Państwa czy uproszczenie procedur administracyjnych przy wydawaniu zgód i pozwoleń na realizację nowych projektów. Największe firmy deweloperskie dysponują rozbudowanymi bankami ziemi, ale ze względu na powolną pracę urzędów uzyskanie pozwolenia na budowę trwa średnio około dwóch lat, więc nie są w stanie w szybkim tempie uruchomić nowych inwestycji - mówi Tomasz Kaleta, dyrektor departamentu sprzedaży Develii w sondzie przeprowadzonej przez serwis Dompress.pl.
Podobnego zdania jest Angelika Kliś, członek zarządu Atalu.
– Upłynie czas, zanim decyzje polityczne przełożą się na konkretne rozwiązania. Z pewnością życzylibyśmy sobie, aby w ich efekcie doszło do uwolnienia gruntów pozostających w zasobach państwa, a także uproszczenia procedur administracyjnych. Widzimy też pozytywne efekty programu dopłat do kredytów, a patrząc szerzej, wszelkich form wsparcia młodych osób w finansowaniu pierwszego mieszkania. Liczymy też, że nowy układ sceny politycznej w Polsce zachęci więcej banków komercyjnych do współpracy przy rządowych programach – mówi Angelika Kliś.
Cenowa niepewność
Eksperci zastanawiają się, co się stanie z cenami mieszkań w przypadku kontynuacji programu tanich kredytów. Ostatni rok przyniósł bowiem wzrost stawek we wszystkich miastach wojewódzkich. Jak wynika z danych NBP, w III kw. 2023 średnia cena transakcyjna 1 m kw. najbardziej urosła w Rzeszowie - o 16 proc. w porównaniu do III kw. 2022 r., w Olsztynie zwyżka wyniosła 14 proc., we Wrocławiu 11 proc., a w Warszawie i Poznaniu 9 proc.
– Był to efekt mieszanki kilku czynników, m.in. wzmożonego popytu wywołanego Bezpiecznym kredytem 2 proc. oraz spadającej liczby ofert, ponieważ w wielu miastach deweloperzy wprowadzali na rynek znacznie mniej mieszkań, niż sprzedawali. Nic dziwnego, że osoby planujące kupno mieszkania w 2024 r. mają dylemat: kupować teraz, jeśli trafi się oferta, czy czekać, licząc na obniżki – mówi Rafał Bieńkowski z portalu ogłoszeniowego Nieruchomosci-online.pl.
Przedstawiciele firm deweloperskich nie spodziewają się jednak, by ceny mieszkań spadły, a nawet się ustabilizowały.
– Ceny gruntów rosły nawet w fatalnym dla rynku 2022 r., gdy zainteresowanych mieszkaniami było jak na lekarstwo. Ponadto jeśli na szczeblu rządowym nie zapadną decyzje mające wpływ na zwiększenie dostępności mieszkań poprzez np. uwolnienie gruntów spółek skarbu państwa nie możemy spodziewać się stabilizacji cen mieszkań – mówi Patryk Kozierkiewicz, ekspert Polskiego Związku Firm Deweloperskich.
Podobnego zdania jest Bartłomiej Mandryga, dyrektor sprzedaży i marketingu w firmie Sagaris.
– Na wyhamowanie cen mogłaby wpłynąć budowa większej liczby mieszkań, natomiast dane o liczbie wydanych pozwoleń na budowę nie dają na to nadziei. W tym roku sprzedało się więcej mieszkań, niż wprowadzono ich na rynek, co oznacza zachwianie równowagi rynkowej i przerost popytu nad podażą, a to nie przekłada się na spadek cen - mówi Bartłomiej Mandryga.