Nowy wiek niesie nam nowe zagrożenia

Karin Tomala
opublikowano: 2001-11-14 00:00

Ileż straszliwych wojen prowadzono w drugiej połowie minionego XX wieku. Jednakże światowa opinia publiczna wielu z nich prawie nie spostrzegła. Dopiero za sprawą wojny zachodniej cywilizacji przeciwko talibom wszystko się zmieniło, jest to bowiem wojna z nieprzewidywalnymi skutkami. W wieku globalizacji terror i towarzyszące mu zagrożenie również stały się globalne. Dowodem jest choćby nerwowa reakcja rynków finansowych i w ogóle świata biznesu na poniedziałkową katastrofę lotniczą w Nowym Jorku.

Jesteśmy coraz bardziej zatroskani, że nasz świat staje się inny, niż był dotychczas. Jednakże nie wiemy, jak będzie wyglądał. Raczej nie doczekamy się takiego finału, jaki przed dziesięciu laty przewidywał Amerykanin Fukujama. Sądzono wtedy, iż triumf Zachodu z jego osiągnięciami — demokracją, gospodarką rynkową i przyspieszeniem technologicznym — jest niepodważalny.

Tragiczny 11 września brutalnie uświadomił ludziom w wysoko rozwiniętych krajach zachodnich, iż nie wszystko można kupić. W szczególności nie da się opłacić dolarami bezpieczeństwa. Wcielanie w życie światowego porządku na wzór Zachodu łatwiej funkcjonuje na papierze niż w rzeczywistości. Wątpliwości wzbudza także rozpowszechnianie opinii politycznych i dziennikarskich, chwalących wojnę w obronie tzw. uniwersalnych wartości. Zapobieganiu przemocy w skali globalnej może pomóc tylko prowadzony długofalowo dialog.

Ataki terrorystyczne już nie wywodzą się z kręgów „wiecznie wczorajszych”, jak często nazywano nacjonalistyczną, radykalną prawicę. Współczesny terror jest fundamentalistyczną reakcją na globalne „nowoczesne społeczeństwo światowe”. Przekonania religijne, stanowiące pretekst do terroryzmu, są rodzajem obrony przed takimi osiągnięciami liberalnych społeczeństw, jak np. rozdział państwa od Kościoła albo równouprawnienie kobiet. Radykalni wojownicy Boga upatrują w wartościach i cechach nowoczesnego społeczeństwa szatana. Jednakże to nie ujarzmiani biedacy spowodowali ekspolozję — uczynili to ich samozwańczy przywódcy, dogmatycy religijni. Tylko swój świat uważają oni za dobry, prawdziwy i uniwersalny.

Decydując się na wojnę, zawsze liczy się na zwycięstwo. Dzisiaj wielu z tych, którzy jeszcze wczoraj z zapałem popierali wojskowe działania USA, uznając je za „bezgraniczną sprawiedliwość”, coraz bardziej obawia się niebezpiecznego rozprzestrzenienia się pożaru. Wiemy dobrze, iż usprawiedliwienie każdej wojny polega jedynie na znalezieniu odpowiednich definicji. Po zakończeniu zimnej konfrontacji dwóch systemów społeczno-gospodarczych, o obecnej wojnie mówi się jako o przedsięwzięciu cywilizacyjnym dla ochrony praw człowieka.

Jednakże nie zapominajmy, iż w Europie przez kilkaset lat trwał proces sekularyzacji. Śledząc gorącą debatę na temat wykorzystania genów widzimy, iż proces ten nie jest jeszcze zakończony. „Kto chce zapobiec wojnie kultur — mówił znany niemiecki filozof Jürgen Habermas — ten winien przypomnieć sobie o nie zakończonym jeszcze procesie sekularyzacji zachodniej cywilizacji”. Podkreślił on z naciskiem, iż w terroryzmie uwidacznia się zgubne zderzenie różnych światów.

Zawiązanie się koalicji antyterrorystycznej pod nośnymi hasłami walki o prawa człowieka wiąże się także z nieprzewidzianymi, ubocznymi skutkami. Sankcje USA przeciwko niesubordynowanym państwom nuklearnym, Indiom i Pakistanowi, zostały natychmiast zniesione. Z kolei w Rosji liczy się na akceptację Zachodu dla kontynuacji wojny w Czeczenii jako wojny przeciwko terrorowi. Także Chiny przemyślnie dołączyły do koalicji, aby pod szyldem działań antyterrorystycznych skuteczniej walczyć z ruchami separatystycznymi.

Karin Tomala jest profesorem Zakładu Krajów Pozaeuropejskich PAN