O pokerzyście, co pokochał podróże

Małgorzata GrzegorczykMałgorzata Grzegorczyk
opublikowano: 2023-06-30 14:15

Grzegorz Mikielewicz przez 13 lat grał zawodowo w pokera, ale od dwóch lat nie miał kart w rękach. Podczas wyczerpującej umysłowo pracy znalazł pasję, dzięki której stworzył turystyczny start-up.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

W pokerze wcale nie jest najważniejsza pokerowa twarz, liczy się coś zupełnie innego. Tak przynajmniej mówi Grzegorz Mikielewicz, założyciel turystycznego start-upu Getaway, który organizuje wyjazdy szyte na miarę.

– Kluczem do dobrej gry jest podejmowanie decyzji i branie za nie odpowiedzialności. Przez 13 lat zagrałem kilkanaście milionów rozdań, czasem po 10 tys. dziennie, co sekundę musiałem decydować, co zrobić. Trzeba podejmować decyzję, która jest w danym momencie opłacalna, i każde rozdanie traktować tak samo. Jak przegram, trudno, ale wiem, że statystycznie w tamtym momencie postąpiłem słusznie. Nawet jak się ma pechowy tydzień czy miesiąc, trzeba robić swoje, trzymać się strategii. W pokerze trzeba mieć cel, chociaż, jak mówił Steve Jobs, łatwo jest połączyć kropki nie przed tylko dopiero po fakcie – twierdzi Grzegorz Mikielewicz.

Gwiazdy na turnieju gwiazd:
Gwiazdy na turnieju gwiazd:
Podczas turnieju Estrellas w Barcelonie w 2015 r.
archiwum prywatne

Jak się wciągnąć w grę w pokera

W latach 2004-16 pracował najpierw jako zawodowy pokerzysta na własny rachunek, a potem również jako ambasador marki dla różnych firm pokerowych, z czego ostatnie siedem lat dla PokerStars.

– Byłem członkiem 25-osobowego zespołu, jedynym z naszej części Europy. Każdy z nas był oznaczony w czasie gry online, miał plakietkę, więc pozostali gracze wiedzieli, że jesteśmy z teamu. Naszym zadaniem było uczestniczenie w turniejach, prowadzenie blogów, działalność w social mediach. Mieliśmy pokazać, jak wygląda życie zawodowego gracza pokerowego. Mieliśmy także bezpłatnie uczyć pokera, grając na niskie stawki, np. z wejściem na stół za 2 dolary. Wiem, że są gracze, którzy należą obecnie do najlepszych w Polsce, a zaczynali grać właśnie ze mną – wspomina Grzegorz Mikielewicz.

Zresetować umysł:
Zresetować umysł:
Gra w pokera wyczerpuje. Tu zdjęcie z imprezy dla graczy w Sofii w 2015 r.
archiwum prywatne

On sam w pokera zaczął grać przypadkiem.

– Studiowałem prawo na Uczelni Łazarskiego. Pracę magisterską pisałem o Autonomii Palestyńskiej, a dyplomową o amerykańskiej walce z terroryzmem. To było po ataku na World Trade Center, który wywarł na mnie ogromne wrażenie. Ponieważ wyspecjalizowałem się w terroryzmie, dostałem pracę w firmie, w której tłumaczyłem dokumenty o polityce bezpieczeństwa. Firma przeniosła się z Warszawy do Krakowa. Wolny czas w nowym mieście spędzałem, grając w bowling, a potem w pokera. Pojechałem na jeden turniej pokerowy, wygrałem, pojechałem na drugi, znowu wygrałem i stali uczestnicy turniejów pokerowych namówili mnie, abym spróbował zagrać też online. Niedługo potem postanowiłem grać zawodowo. Żartuję, że 100 proc. osób po prawie, które pisały pracę o Autonomii Palestyńskiej, a dyplomową o walce USA z terroryzmem, grało potem zawodowo w pokera – opowiada były gracz.

Przyznaje, że praca zawodowego pokerzysty do łatwych nie należy.

Wychował następców:
Wychował następców:
Szkoła pokerowa dostępna w streamingu – wielu uczniów Grzegorza Mikielewicza jest dziś znanymi graczami.

– To była praca super pod kątem organizacji czasu, pieniędzy i podróży, ale ekstremalnie wyczerpująca psychicznie. Po 2,5-godzinnej sesji mózg mi parował. Musiałem wyjść na spacer, zagrać w golfa, co kilka tygodni jechać na wakacje. Widziałem graczy, którzy nie dawali rady i po roku rezygnowali – mówi były pokerzysta.

Z Tajlandii na Bahamy przez Nowy Jork

Podróże były czasem fajniejsze niż praca.

Trochę luksusu:
Trochę luksusu:
Taką limuzyną jeździli członkowie zespołu PokerStars podczas turnieju Caribean Adventure w 2013 r.
archiwum prywatne

– Dla firmy PokerStars w roku były trzy kluczowe eventy: Las Vegas w lipcu, Barcelona w sierpniu i Bahamy w styczniu. Miałem jechać na przykład z Tajlandii, gdzie mieszkałem półtora roku, na Bahamy, jak zwykle przez Miami, ale przeczytałem, że właśnie została odbudowana nowa wieża na miejscu World Trade Center. To dla mnie bardzo ważne miejsce, więc pojechałem przez Nowy Jork, gdzie było -10, a miałem ubrania na +30, ale było warto. Dostałem z firmy budżet na podróż i nikogo nie interesowało, jak ją zorganizuję. Tak wyglądała większość moich podróży – mówi założyciel Getaway.

Coraz więcej znajomych pytało go, gdzie szukać hotelu w Paryżu albo co zobaczyć w Miami. Gdy w 2016 r. Grzegorzowi Mikielewiczowi skończył się kontrakt z PokerStars, postanowił zmienić branżę.

Inny świat:
Inny świat:
Zawsze po kilku tygodniach intensywnej gry Grzegorz Mikielewicz potrzebował wakacji. Tu w hotelu w Hongkongu w 2015 r.
archiwum prywatne

– Za radą znajomego, który pracował w banku jako konsjerż i organizował podróże bogatych klientów, stworzyłem podstawową wersję strony z ofertą organizacji wyjazdów. Znajomy poradził, żeby zatrudnić agencję marketingową, ale po dwóch tygodniach musiałem jej podziękować, bo dostawałem za dużo zgłoszeń. Nawiązałem współpracę z firmą programistyczną, która obecnie stała się udziałowcem Getaway – opowiada Grzegorz Mikielewicz.

Przyznaje, że od dwóch lat nie zagrał ani jednego rozdania.

– Znajomi czasem proszą, żeby zagrać, ale nie potrafię tego traktować jak rozrywki. Nie mam też czasu. Wstaję przed siódmą, żeby być w biurze. W czasach pokerowych wstawałem o 15, kiedy na Wschodnim Wybrzeżu USA zaczynał się dzień, a o 19 zaczynały się turnieje. Chodziłem spać o 5-6 rano. To dziś nierealne – mówi prezes Getaway.

Rundy zamiast rozdań

Pasja plus technologia:
Pasja plus technologia:
Getaway to firma dla ludzi, którzy chcą podróżować samodzielnie, ale zależy im na wsparciu doświadczonych osób. Grzegorz Mikielewicz, założyciel i prezes spółki, stawia w zespole na pasjonatów oraz sztuczną inteligencję. Na razie czeka na zyski.
archiwum prywatne

Getaway założył w 2016 r. Firma przygotowuje wyjazdy szyte na miarę: organizuje lot, hotel, transfer, wynajem samochodu, parking, karty eSIM, ubezpieczenie i inne usługi, biorąc 4,8 proc. prowizji od ceny wyjazdu lub 4,1 proc., jeśli klient wybierze wyjazd na podstawie inspiracji Getaway. W rundzie inwestycyjnej pre-seed spółka zebrała 1,5 mln zł od funduszu Aban Fund i dwóch aniołów biznesu: Łukasza Halucha, współzałożyciela platformy edukacyjnej Brainly i aplikacji z kodami zniżkowymi Picodi, oraz Krzysztofa Domagały. W ostatniej rundzie finansowania zakończonej przed Wielkanocą zdobyła od aniołów biznesu kolejny milion złotych. Podpisała też z partnerami – agencją marketingową Good One i NeonCube, firmą IT, która pracuje nad jej technologią – umowę na przekazanie udziałów za ich usługi, dzięki czemu ma finansowanie do końca tego roku. Firma sprzedała dotychczas ponad 200 wyjazdów, a żeby zacząć zarabiać, będzie musiała sprzedawać ok. 70 miesięcznie. Na to jednak Grzegorz Mikielewicz musi jeszcze poczekać. Spokojnie, poczeka. Poker nauczył go wytrwałości.