Handel obiektami artystycznymi odbywa się w Polsce, podobnie jak na całym świecie, za pośrednictwem galerii i domów aukcyjnych. Ale przygodę z rynkiem sztuki lepiej zaczynać od przyglądania się aukcjom i spaceru po galeriach, a nie od udziału w licytacji. Pomocą będzie także lektura branżowych pism, jak „Art & Business” czy „Gazeta Antykwaryczna”, które podają wyniki aukcji z komentarzem. Profesjonalnych doradców do spraw zakupu dzieł sztuki jest w Polsce niewielu, ale ich funkcje pełnią często pracownicy domów aukcyjnych i galerii.
Polski rynek sztuki działa dopiero od 1989 roku. W ciągu 10 lat średnia cena obrazu wzrosła od 136 zł do 23 900 zł. W tym samym okresie obroty na rynku skoczyły od 13 821 zł do 36 424 tys. zł.
Specyfiką naszego kraju jest zdecydowana dominacja prac z lat 1850-1950, których udział w rynku sięga około 80 proc. przy stosunkowo niewielkim zainteresowaniu sztuką powojenną (około 10 proc.), która dominuje w Europie Zachodniej i Ameryce. Największą uwagę kupujących przyciągają dzieła artystów polskich (około 90 proc. rynku). Wiele z nich znajduje amatorów także poza granicami naszego kraju. Obraz Henryka Siemiradzkiego „Rozbitek”, który ustanowił polski rekord sprzedaży, został wcześniej kupiony na aukcji w nowojorskiej filii renomowanego domu aukcyjnego Sotheby’s za równowartość 1330 tys. zł. Na rynku niemieckim sporą popularnością cieszą się prace polskich artystów należących do tzw. szkoły monachijskiej. We Francji ciągle poszukiwani są twórcy z kręgu Ecole de Paris, czego dowodem może być obraz Tadeusza Makowskiego sprzedany na styczniowej aukcji w Paryżu za około 1600 tys. franków.
O tym, że wartość dzieł sztuki może rosnąć wraz z upływem czasu, świadczy przykład obrazu Wacława Pawliszaka „Podarunek kozacki”, który w 1992 roku sprzedano na aukcji za 23 tys. zł. W 1994 roku ten sam obraz sprzedano już za 100 tys. zł. Trzy lata później kolejny kupujący musiał zapłacić 300 tys. zł. W 1998 roku jego cena wzrosła do 340 tys. zł. W ten sposób w ciągu zaledwie sześciu lat jego wartość ziwększyła się o blisko 1500 proc.
Tak spektakularne przebicia są oczywiście rzadkie, ale analizy przeprowadzone przez specjalistów Dresdner Bank dowodzą, że dzieło sztuki w długim okresie zapewnia stały, niewrażliwy na kryzysy gospodarcze i sytuację polityczną, wzrost wartości. Zbadali oni opłacalność inwestowania w dzieła sztuki w ciągu 125 lat na przykładzie twórczości Paula Cézanne’a. Według nich, pomimo dwóch wojen światowych i kilku kryzysów gospodarczych, wartość prac tego artysty stale rosła. Dlatego polecają inwestowanie do 10 proc. kapitału w dzieła sztuki.
Adam Konopacki, właściciel firmy Art Konsultant
Rynek dzieł sztuki jest pewną wypadkową zamożności całego społeczeństwa. Nasz rynek jest młody i nadal się rozwija. Podniósł się poziom wiedzy ekspertów, ludzi zawodowo zajmujących się sztuką oraz samych kolekcjonerów. Doceniono twórczość artystów do tej pory pomijanych przez podręczniki historii sztuki. Uznania doczekali się także twórcy już popularni, co widoczne jest we wzroście cen ich prac. Największym zainteresowaniem kupujących cieszy się malarstwo polskie XIX wieku, należące do tradycji realistycznej i historycznej, sztuka przełomu XIX i XX wieku oraz okresu międzywojennego. Powstają także interesujące kolekcje sztuki współczesnej, którą zbierają głównie ludzie młodzi, wykształceni i dobrze znający światowe trendy.
Najdrożej poszły:
Henryk Siemiradzki „Rozbitek” 2130 tys. zł
Jacek Malczewski „Polonia” 1600 tys. zł
Eugeniusz Zak „Lutnista” 1400 tys. zł
Władysław Czachórski „Pierwsze róże” 1300 tys. zł
Aleksander Gierymski „W alei lipowej” 1300 tys. zł
Jan Matejko „Portret córki Heleny z krogulcem” 1250 tys. zł
Józef Chełmoński „Próba czwórki” 1200 tys. zł
Władysław Czachórski „Przed balem” 1150 tys. zł