Od słońca do pompy

Magdalena GraniszewskaMagdalena Graniszewska
opublikowano: 2022-06-21 14:27

Wojna i droga energia napędzają popyt na pompy ciepła i fotowoltaikę, którą na początku roku zdusiły nowe przepisy. Nasz Prąd oferuje jedno i drugie, ponadto myśli o giełdzie.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • z czego wynika boom na pompy ciepła
  • dlaczego pompa pasuje do paneli
  • skąd Nasz Prąd chce wziąć kapitał
  • na co go przeznaczy
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Im dłużej trwa wojna w Ukrainie, im więcej państw rezygnuje lub jest odcinanych od gazu z Rosji, tym więcej obaw o zimę. Kto ma dom, ten może wziąć sprawy w swoje ręce. Wiele z tych rąk sięga po pompy ciepła.

- Zainteresowanie pompami jest w tym roku rekordowe, na co wpływ mają rosnące ceny gazu, wojna i obawy o nadchodzącą zimę. Ludzie są po prostu przerażeni – ogrzanie przeciętnego domu jednorodzinnego gazem to koszt ok. 20 tys. zł za sezon. Podobnie wygląda koszt ogrzania domu węglem, gdybyśmy przyjęli cenę węgla 4 tys. zł za tonę – mówi Marcin Frączek, prezes firmy Nasz Prąd.

Gotują się na zimę.
Gotują się na zimę.
Telefony w sprawie pomp ciepła się urywają - twierdzi Marcin Frączek, prezes Naszego Prądu. Ludzie słuchają o wojnie, widzą ceny i inwestują przed zimą.
Marek Wiśniewski

Cenę węgla zamierza wprawdzie regulować rząd, ustalając sztywną stawkę poniżej 1000 zł za tonę, ale niepewności w kwestiach dostępności surowca to nie rozwiewa. Tymczasem instalacja pompy ciepła, w połowie finansowanej dotacją, to koszt ok 55 tys. zł. Marcin Frączek przekonuje, że inwestycja zwraca się w rok lub dwa lata.

- Tylko w maju zainstalowaliśmy 70 pomp, a do końca roku dojdziemy zapewne do 200 miesięcznie – mówi szef Naszego Prądu.

Sektor się odradza

Nasz Prąd jeszcze do końca zeszłego roku zajmował się wyłącznie fotowoltaiką, czyli produkcją energii ze słońca. Pod koniec zeszłego roku, kiedy ceny gazu i energii biły już rekordy, włączył do oferty pompy ciepła. Jednocześnie w fotowoltaice nadchodziło spowolnienie wywołane zmianą przepisów. Do końca roku prosument, produkujący prąd z własnych paneli, mógł oddawać i pobierać energię z sieci na zasadach bardzo dla niego korzystnych, a trudnych dla firm dystrybucyjnych. Z nowym rokiem zasady zmieniły się na bardziej rynkowe, a korzyść prosumenta zmalała.

Opłacalna kombinacja
Paweł Lachman
prezes Polskiej Organizacji Rozwoju Technologii Pomp Ciepła (PORT PC)

Rozwój rynku pomp ciepła to trend naturalny, niezależny nawet od toczącej się w Ukrainie wojny. Wpisuje się też w europejski Zielony Ład, który zakłada elektryfikację wielu obszarów życia.

Widać boom. Nie dziwi mnie przy tym, że firmy działające w branży fotowoltaicznej interesują się teraz pompami ciepła. Po pierwsze, panele i pompa dobrze się uzupełniają – jedno dostarcza prąd potrzebny do produkcji ciepła przez drugie. To opłacalna kombinacja, zwłaszcza przy prognozowanych na jesień kolejnych podwyżkach cen energii. Po drugie, na rynku fotowoltaiki widać spowolnienie, więc firmy szukają nowych segmentów rynku OZE.

Pompy ciepła produkuje w Polsce ok. 20 firm, ale to małe podmioty. Przydałoby się rządowe wsparcie rozwoju produkcji. Oferują je np. rządy brytyjski i niemiecki.

Rynek fotowoltaiki mocno zwolnił, ale Marcin Frączek uważa, że nie na długo.

- Sektor fotowoltaiczny zaczyna się już powoli odradzać. Wpływ na to mają rosnące ceny energii – im wyższe, tym atrakcyjniejsze jest własne źródło wytwarzania – tłumaczy prezes Naszego Prądu.

Giełda w planach

Nasz Prąd myśli o przeprowadzeniu w przyszłym roku oferty publicznej i wprowadzeniu firmy na rynek główny GPW.

- Uzyskane pieniądze chcielibyśmy przeznaczyć na inwestycje w markę, poza tym rozważymy uruchomienie produkcji pomp ciepła i modułów fotowoltaicznych. Najbardziej opłaca się zlecać ją w Chinach i to się nie zmieni. Nie przewiduję, by doniesienia o problemach z dostawami komponentów z Azji miały trwały wpływ na globalne łańcuchy dostaw w przyszłości – mówi Marcin Frączek.

O produkcji w Polsce też jednak myśli.

- Mamy wyceny i rozważamy zlecenie produkowania dla nas zbiorników na ciepłą wodę, potrzebnych do funkcjonowania pomp ciepła – podaje Marcin Frączek.

W 2021 r. Nasz Prąd osiągnął 15,4 mln zł przychodów, 3,1 mln zł zysku operacyjnego i 2,8 mln zł zysku netto. Plan na ten rok zakłada 35 mln zł przychodów i 7 mln zł zysku operacyjnego.

Marcin Frączek ma 51 proc. udziału w spółce, reszta należy do dwóch wspólników: Artura Mazurkiewicza i Michała Kapicy.