OECD ostrzega Polskę przed wyborczymi budżetami

Wiktor Krzyżanowski
opublikowano: 2002-07-05 00:00

Wzrost polskiej gospodarki w 2003 r. wyniesie najwyżej 2,5 proc. — wynika z raportu OECD. Rząd zakłada 3,1 proc. Jeśli sprawdzi się gorsza prognoza, i tak ekspansywny budżet może się nie domknąć. A organizacja wzywa do sanacji finansów publicznych.

Radykalny spadek tempa rozwoju gospodarczego w Polsce pozwolił na zbicie inflacji i deficytu na rachunku obrotów bieżących — to pierwsza konkluzja opublikowanego wczoraj przez Organizację Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) raportu na temat perspektyw polskiej gospodarki.

— Według naszych prognoz, polska gospodarka odbije w tym roku tylko nieznacznie, a w 2003 r. wzrost gospodarczy wyniesie co najwyżej 2,7 proc. PKB — piszą autorzy opracowania.

Ich zdaniem, pozwoli to w dłuższym okresie utrzymać inflację poniżej 4 proc. Z kolei głównym motorem ożywienia będzie eksport, który powinien zacząć przyspieszać wraz z pojawieniem się popytu poza granicami kraju. Tendencję tę wspomagać będzie dalsze luzowanie polityki pieniężnej.

— Jednak pomimo prognozowanego ożywienia eksportu, wraz z poprawą sytuacji w kraju odbije też import. To zaś może ponownie doprowadzić do wzrostu deficytu na rachunku bieżącym do 5 proc. PKB w 2003 r. — czytamy w raporcie.

Analitycy OECD chwalą RPP za walkę z inflacją. Jednocześnie uważają jednak, że restrykcyjna polityka pieniężna lat 2000-2001 przyczyniła się do spadku inwestycji.

— Obecnie wyzwaniem dla NBP i RPP jest utwierdzanie oczekiwań inflacyjnych na niskim poziomie, by gospodarka mogła czerpać korzyści z niskiej inflacji, i by nie było to tylko zjawisko sezonowe — napisano w dokumencie OECD.

Głównym zaleceniem dla RPP, według OECD, byłoby doprecyzowanie celów inflacyjnych na kolejne lata, tak by rynek wiedział, czego oczekiwać. Raport przygotowywany był jednak zanim rada ogłosiła, że będzie dążyć do utrzymania inflacji w latach 2002-2003 w przedziale 2-4 proc.

Ekonomiści OECD zauważają, że w przeciwieństwie do polityki monetarnej, w 2001 r. polityka fiskalna została znacznie poluzowana, co doprowadziło do zasadniczego wzrostu deficytu budżetu i finansów publicznych, zarówno w ujęciu wartościowym, jak i w relacji do PKB.

— To oraz lęk o dalszy kształt polityki fiskalnej, na pewno wpływało na obawy członków RPP przed bardziej zasadniczymi redukcjami oprocentowania. Wzrost deficytu budżetowego oraz wstrzymanie prywatyzacji powodują, że zadłużenie sektora publicznego w Polsce w 2002 r. wzrośnie aż do 47 proc. PKB — piszą analitycy OCED.

Jednocześnie specjaliści konkludują, że w takiej sytuacji oczywista jest potrzeba zacieśniania polityki fiskalnej w 2003 r. Dobrym pomysłem byłoby tu zastosowanie tzw. zasady Marka Belki, zakładającej realny wzrost wydatków na poziomie 1 proc. nie tylko do wydatków budżetu centralnego, ale wszystkich rozchodów finansów publicznych. Sanacja finansów publicznych wydaje się tym bardziej ważna, że w przyszłości presja na luzowanie polityki fiskalnej będzie rosła: społeczeństwo starzeje się, spore będą też koszty akcesji do UE.

— Jeżeli rząd nie podejmie właściwych kroków mających na celu ograniczanie wydatków budżetu i zdrowe stymulowanie gospodarki, deficyt będzie wysoki przynajmniej do końca tej dekady, a dług publiczny będzie się niebezpiecznie zbliżał do konstytucyjnego maksimum 60 proc. PKB — piszą analitycy OECD.

Tymczasem prognozy ekonomistów OECD różnią się od założeń rządu do budżetu na 2003 r. Gabinet Leszka Millera liczy, że dynamika wzrostu wyniesie w przyszłym roku 3,1 proc. OECD prognozuje 2,5 proc. To zaś może mieć poważne konsekwencje dla realizacji i tak ekspansywnego budżetu — zgodnie z założeniami rządu w 2003 r. deficyt budżetowy wzrośnie do 43 mld zł z 40 mld zł planowanych na ten rok.

Słabsze tempo wzrostu oznaczać będzie jednak mniejsze przychody budżetu. A według nieoficjalnych informacji to właśnie prognoza przychodów budżetu w 2003 r. legła u podstaw rezygnacji Marka Belki z funkcji wicepremiera i ministra finansów.

Nasi informatorzy twierdzą, że o ile ministrowie chcieli — ze względów prestiżowych — utrzymać przyszłoroczny deficyt na poziomie 40 mld zł, o tyle domagali się większych wydatków, co z kolei zmusiłoby resort finansów do sztucznego zawyżania przychodów budżetu.

Ekonomiści OECD zalecają, wraz z cięciem wydatków, przyspieszenie prywatyzacji. Ich zdaniem, pozwoli to na obniżanie kosztów kredytów i zdynamizuje prognozowane odbicie polskiej gospodarki.