OFE pomogą naszej giełdzie

Michał Kobosko
opublikowano: 2000-02-02 00:00

OFE pomogą naszej giełdzie

Zachodnie banki inwestycyjne uważają, że tylko dzięki giełdowym inwestycjom Otwartych Funduszy Emerytalnych WIG wzrośnie w tym roku nawet o 20 proc., czyli do poziomu około 23,5 tys. punktów.

Opinie zawarte w ostatnio opublikowanych raportach amerykańskiego banku inwestycyjnego Salomon Smith Barney (SSB) i japońskiej Nomury brzmią niemal identycznie. Analitycy spodziewają się, że polskie fundusze emerytalne będą w dalszym ciągu skazane na inwestowanie w akcje notowane na warszawskiej giełdzie.

Obecność OFE na giełdzie dała o sobie znać już jesienią ubiegłego roku, gdy tacy liderzy rynku OFE jak Commercial Union byli obwiniani za wywindowanie cen akcji. Ubiegły rok to jednak małe piwo w porównaniu z szacowanym na ten rok napływem do funduszy środków, które trzeba będzie jakoś zainwestować.

Zgodnie z oficjalnymi statystykami, w listopadzie i grudniu OFE kupiły akcje za 150 mln USD (630 mln zł), czyli ulokowały w nich 28 proc. aktywów (ustawowy limit to 40 proc.). SSB szacuje, że tegoroczne zakupy akcji będą dziesięciokrotnie większe, czyli pochłoną ponad 6 mld zł.

— Samo to pozwoli podnieść WIG o 15-20 proc. — napisali analitycy SSB.

Raport Nomury jest znacznie ostrożniejszy. Zakłada, że w tym roku co miesiąc OFE będą kupować akcje za 50 mln USD (210 mln zł), co w skali roku dałoby 2,5 mld zł. Biorąc jednak pod uwagę, że fundusze kupują głównie papiery około 20 najlepszych spółek, ich wycena może znacząco wzrosnąć. Analitycy japońskiego banku zwracają przy tym uwagę, że fundusze zaczną w tym roku szerzej inwestować w segment średnich i małych spółek giełdowych, które „odegrają kluczową rolę w rozwoju polskiej giełdy”.

Dlaczego OFE od początku tak agresywnie kupują na warszawskiej giełdzie? Po pierwsze, ich zarządzający są pod stałą presją uzyskiwania jak najlepszych wyników z inwestycji. Po drugie, na razie nie zapowiada się, by groził nam wysyp ofert publicznych, więc rynek pierwotny nie jest istotną alternatywą. Po trzecie, mimo że trwa w tej sprawie ostry lobbying, ustawa nadal ogranicza inwestycje zagraniczne do 5 proc. aktywów, a i ten limit nie jest na razie wykorzystywany.