Olimpijska machina dba o igrzyska i o swój chleb

Jacek Zalewski
opublikowano: 2001-07-16 00:00

Olimpijska machina dba o igrzyska i o swój chleb

Sportowy – i nie tylko – świat ocenia przyznanie przez Międzynarodowy Komitet Olimpijski organizacji Igrzysk XXIX Olimpiady w roku 2008 stolicy Chin. Decyzja ta jest roztrząsana i kontestowana – a przecież jedynym zaskoczeniem może być fakt,

iż Pekin nie wygrał głosowania w pierwszej turze! Londyńscy bukmacherzy przyjmowali zakłady 1:5, czyli

za pięć postawionych na Pekin funtów

można było otrzymać... jednego.

W epoce globalizacji wypada już na zawsze pogodzić się z tym, że ze wszystkich czynników wpływających na decyzję MKOl najważniejsza okazuje się kasa,

zaś ideały olimpizmu i prawa człowieka spychane są na pozycje trzeciorzędne. Gdzieś pośrodku sytuują się kryteria

geograficzne, sportowe i organizacyjne przygotowanie gospodarzy igrzysk.

Na moskiewskiej sesji MKOl oceniono sytuację finansową ruchu olimpijskiego. Według ustępującego po 21 latach prezydenta Juana Antonio Samarancha – najpotężniejsza organizacja sportowa jest ekonomicznie zabezpieczona do roku... 2012. Nie ma na globie ziemskim drugiego podmiotu, który mógłby złożyć taką

deklarację! Podstawą tego dobrobytu są

zawarte z wieloletnim wyprzedzeniem kontrakty telewizyjne oraz sponsorskie. Pięć kółek jest najpopularniejszym i najcenniejszym znakiem towarowym na Ziemi. Z punktu widzenia koncernów finansujących MKOl – takich jak Coca-Cola

– piątkowa decyzja oznacza szerokie otwarcie miliardowego rynku chińskiego.

Dwa lata temu przerwana została zmowa milczenia wokół łapownictwa w ruchu olimpijskim. Szacowni decydenci musieli nieco zmodyfikować zasady głosowania nad wyborem gospodarza igrzysk, ale pozostawili sobie komfort

tajności. Prawdziwie ozdrowieńczą reformą byłoby dopiero głosowanie imienne! Niestety, nawet Irena Szewińska nie czuje moralnego obowiązku poinformowania

polskiej opinii publicznej, któremu

miastu oddała swój głos i dlaczego.

Po przekłuciu (czy raczej nakłuciu) korupcyjnego balonu MKOl wykluczył w roku 1999 kilku swoich członków,

bezpośrednio zamieszanych w sprzedaż zimowej olimpiady do Salt Lake City.

Jednak na sesji w Moskwie zdecydowano o umorzeniu dochodzenia w sprawie zarzutów, stawianych stronie wręczającej pieniądze – czyli komitetowi organizacyjnemu igrzysk. Ta niekonsekwencja ma swoją wewnętrzną logikę – do olimpiady pozostało za mało czasu. Niech łapownicy popracują przez te ostatnie miesiące bez stresu. Jeszcze zrezygnowaliby z organizacji (taki numer Amerykanie już raz wykręcili – Denver 1976) i Adam Małysz nie miałby gdzie zdobyć złotego medalu.

Ostatnio szeregi skostniałego MKOl

zasilają sportowcy, ale wciąż jeszcze

kto inny stanowi tam większość. Ot, taka ciekawostka – spośrod kilku nieobecnych na moskiewskiej sesji członków MKOl, dwóch siedzi w swoich krajach w areszcie – Indonezyjczyk oskarżony o korupcję, a generał z Wybrzeża Kości Słoniowej

podejrzany o zabójstwo członka tamtejszej junty. W pierwszym przypadku

komisja etyczna postanowiła odłożyć

decyzję zalecającą wykluczenie z MKOl, natomiast w drugim – nie dostrzegła

żadnych podstaw do karania.

Niezależnie od okoliczności przyznania Pekinowi igrzysk, Polska powinna wyciągnąć z tego faktu wnioski. Chiny zajmują wysokie (czwarte!) miejsce po względem wielkości deficytu naszego handlu zagranicznego. Przesądza o tym mały (rocznie 100 mln USD) eksport z Polski. Wszystko, cokolwiek związane będzie z olimpiadą, jej gospodarze usytuują na poziomie

swoich specjalnych stref ekonomicznych – czyli światowym. Tam nie będzie wiele miejsca dla polskich towarów czy usług. Pozostaje jednak miliard zabiedzonych konsumentów poza stolicą – a ten rynek wchłania dosłownie wszystko.

Podpis pod rysunek

Złoto dla zuchwałych: Otrzymanie organizacji igrzysk olimpijskich – zwłaszcza

letnich – porównywane jest ze skokiem na gigantyczną kasę. rys. Piotr Kanarek