(Depesza uzupełniona o wypowiedź analityka i reakcję rynku w akapitach 10-12)
Ewa Krukowska
KLARYSEW (Reuters) - W poniedziałek rząd niespodziewanie zdecydował się na podwyższenie planowanego na 2003 rok tempa wzrostu Produktu Krajowego Brutto (PKB). Mimo oczekiwań rynku nie wiadomo jaki będzie przyszłoroczny deficyt budżetowy. Członkowie Rady Polityki Pieniężnej (RPP) są sceptyczni co do tych planów.
Minister finansów Grzegorz Kołodko powiedział w poniedziałek, że w 2003 roku wzrost PKB wyniesie 3,5 procent wobec wcześniej zakładanego 3,1 procent.
"Rada ministrów dyskutowała projekt budżetu. Będzie to projekt stabilizacji i rozwoju. Myślę, że dobrą wiadomością jest weryfikacja wzrostu PKB do 3,5 procent" - powiedział dziennikarzom Kołodko.
Decyzja ta może stanowić pewne zaskoczenie tym bardziej, że w ubiegłym tygodniu zakładany 3,1-procentowy wzrost PKB został nazwany przez prezesa banku centralnego "optymistycznym".
Według niektórych przedstawicieli RPP zwiększenie przez rząd prognozy wzrostu PKB w 2003 roku jest "zbyt optymistyczne" i może być "bezpodstawne".
"Ten kierunek zmian jest dla mnie pewnym zaskoczeniem. Według analiz przeprowadzonych przez bank centralny i z opinii analityków rynkowych wynika, że wzrost będzie niższy, w granicach 2,5-2,8 procent. To (prognoza rządu) jest zbyt optymistyczne" - powiedziała Reuterowi Wiesława Ziółkowska, członek RPP.
W podobnym tonie wyraził się też inny członek RPP Cezary Józefiak.
"Nie widzę argumentów, ani we wzroście konsumpcji, ani inwestycji, ani wzroście eksportu netto. Dopóki rząd nie poda argumentów, to obawiam się, że może to (rewizja PKB) być związana z budżetem -- i przewidywaniem wyższych dochodów" - powiedział Józefiak.
Analitycy uważają, że szybszy niż zakładano wzrost PKB, przynajmniej na "papierze", może zwiększyć dochody budżetu państwa i pomóc w ten sposób ministrowi finansów. Dodaj
"Rynki są wyszkolone w tego typu trikach budżetowych, ale teraz jakiekolwiek ogłoszenie mnieszego deficytu budżetowego, o ile jest bardziej prawdopodobne to jest też mniej wiarygodne" - powiedział Mateusz Szczurek, główny ekonomista z ING Banku Śląskiego.
Szczurek ostatnio obniżył swoje prognozy przyszłorocznego wzrostu PKB do 2,4 procent z 3,2 procent ponieważ słaby popyt zagraniczny prawdopodobnie zahamuje wzrost polskiego eksportu.
Jednak po podaniu informacji o zrewidowanych prognozach rządu złoty umocnił się nieznacznie i o godzinie 17.36 dolara wyceniano na 4,152 złotego, a euro 4,0753.
Rynek nie otrzymał natomiast informacji, na którą czekał z dużą niecierpliwością. Nie wiadomo bowiem, jaki będzie planowany na przyszły rok deficyt budżetowy.
Rzecznik rządu Michał Tober, także obecny na poniedziałkowym posiedzeniu rządu, odmówił podania informacji na temat poziomu przyszłorocznego deficytu budżetowego.
"Rząd dyskutował o szerokim spektrum założeń budżetowych, ale szczegóły zostaną podane w swoim czasie" - powiedział Tober.
Wcześniej Minister finansów Grzegorz Kołodko zapewniał, że będzie trzymał finanse państwa w ryzach - deficyt budżetowy ma być niższy niż tegoroczne 40 miliardów złotych, czyli 5,4 procent PKB. Mimo tych zapewnień analitycy nadal czekają na szczegóły.
W sobotę Kołodko opowiedział się za przestrzeganiem dyscypliny fiskalnej, która jego zdaniem jest niezbędna dla utrzymywania inflacji na niskim poziomie. Inflacja spadła do rekordowo niskiego poziomu poniżej dwóch procent.
Na początku września rząd obniżył do 2,3 procent z 3,0 procent szacunki dotyczące przyszłorocznej inflacji. W lipcu spadła ona do 1,3 procent, a w sierpniu może obniżyć się do 1,2 procent.
Niska inflacja, jak też deficyt budżetowy na poziomie nie wyższym niż trzy procent PKB, są jednymi z warunków przyjęcia Polski do strefy euro. Polska ma nadzieję, że stanie się to tak szybko, jak tylko to będzie możliwe, po wstąpieniu naszego kraju w szeregi państw Unii Europejskiej.
Jednak niektórzy ekonomiści obawiają się, że propozycje Kołodki zakładające oddłużanie przedsiębiorstw, gwarancje państwa, czy abolicję podatkową mogą mieć odwrotny, niekorzystny wpływ na politykę fiskalną i zwiększyć deficyt sektora publicznego w najbliższych latach.
Uważają oni także, że ostatnie decyzje rządu zakładające szybszy od planowanego realny wzrost wynagrodzeń w sektorze publicznym - co zdaniem niektórych obserwatorów ma umocnić pozycję koalicji rządzącej w nadchodzących październikowych wyborach samorządowych - mogą stanowić oznakę osłabienia polityki fiskalnej.
((Reuters Serwis Polski, tel +48 22 653 9700, fax +48 22 653 9780, [email protected]))