Orlen włącza stop-loss

Magdalena GraniszewskaMagdalena Graniszewska
opublikowano: 2014-07-24 00:00

Paliwowy koncern woli wyłączyć rafinerię w Możejkach, niż tracić pieniądze. Litewski rząd zdaje się w to nie wierzyć

Zero — tyle obecnie jest warta rafineria w litewskich Możejkach, która do 2012 r. była największą polską inwestycją zagraniczną. PKN Orlen zapłacił za nią w 2006 r. 2,8 mld USD i został zdetronizowany dopiero dwa lata temu, kiedy KGHM kupił za 9 mld zł złoże miedzi w Chile.

POZBYĆ SIĘ CIĘŻARU: Osiem lat po zakupie Możejek nie brakuje krytyków, potępiających decyzję ówczesnego prezes Igora Chalupca (z lewej). Jacek Krawiec, obecny szef PKN Orlen, też jest w tej grupie. Chętnie by Możejki sprzedał, ale nie ma komu. [FOT. WM]
 NIE WIERZĄ:
 W korytarzach Orlenu słychać narzekania, że litewski rząd zdaje się nie wierzyć, że polski koncern naprawdę rozważa zamknięcie rafinerii w Możejkach. W majowym wywiadzie udzielonym „PB” Jarosław Niewierowicz, litewski minister energetyki, mówił: „Nie dopuszczam takiej możliwości”.
POZBYĆ SIĘ CIĘŻARU: Osiem lat po zakupie Możejek nie brakuje krytyków, potępiających decyzję ówczesnego prezes Igora Chalupca (z lewej). Jacek Krawiec, obecny szef PKN Orlen, też jest w tej grupie. Chętnie by Możejki sprzedał, ale nie ma komu. [FOT. WM] NIE WIERZĄ: W korytarzach Orlenu słychać narzekania, że litewski rząd zdaje się nie wierzyć, że polski koncern naprawdę rozważa zamknięcie rafinerii w Możejkach. W majowym wywiadzie udzielonym „PB” Jarosław Niewierowicz, litewski minister energetyki, mówił: „Nie dopuszczam takiej możliwości”.
None
None

Poza zapłatą za udziały, Orlen zainwestował na Litwie 900 mln USD, podczas gdy skumulowana EBITDA w tym czasie wyniosła około 600 mln USD. Z dzisiejszej perspektywy są to pieniądze utopione. Polski koncern ogłosił wczoraj, że w związku z utratą wartości Możejek zrobił odpis o wartości 4,2 mld zł.

— Jeśli chodzi o dalsze kroki, to mamy przygotowany scenariusz realistyczny, który zakłada maksymalną koncentrację na poprawie efektywności rafinerii, a w razie spadku marż wiąże się z decyzją o czasowym wyłączeniu zakładu. Cała reszta to scenariusze czysto teoretyczne — mówi Sławomir Jędrzejczyk, wiceprezes PKN Orlen.

Logistyczne kłopoty

Orlen od początku miał na Litwie pod górkę. Zaraz po transakcji rosyjski Transnieft zawiesił dostawy ropy do rafinerii, więc surowiec musiał jeździć koleją i statkami, a to drogie rozwiązanie. W 2008 r. przyszedł kolejny cios — Koleje Litewskie rozebrały tory z Możejek do łotewskiego miasta Renge. Nie pomaga też światowa presja na marże. Ubiegły rok Możejki zamknęły 94 mln USD straty, więc zaczęły się zwolnienia.

Napięciom biznesowym towarzyszą od dawna polsko-litewskie napięcia polityczne, choć bywały momenty odwilży. Aktualna temperatura rozmów jest jednak lodowata. — Nie mamy wielkiej wiary w porozumienie — przyznaje Sławomir Jędrzejczyk.

Orlen oczekuje od rządu litewskiego ułatwienia rafinerii życia i przede wszystkim doprowadzenia do obniżenia stawek kolejowych (bo Orlen płaci więcej niż inni gracze na litewskim rynku). Litewski rząd i jego Koleje Litewskie nie mają jednak takich planów, a w medialnych wypowiedziach pojawiają się złośliwości pod adresem Orlenu, np. że koszty logistyki są w Możejkach i tak niższe niż koszty ponoszone na mgliste doradztwo.

— To niejedyna bzdura, którą słyszymy z tamtej strony — komentuje krótko Jacek Krawiec, prezes PKN Orlen. W kuluarach Orlenu można usłyszeć, że dla Litwy najkorzystniejsze byłoby utrzymanie status quo, czyli zarówno wysokich przychodów Kolei Litewskich, jak i funkcjonującej rafinerii, która jest znaczącym pracodawcą i podatnikiem. Ale to nie do zaakceptowania dla Orlenu.

— Inwestorzy ciągle mnie pytali, gdzie jest nasz stop-loss na Litwie — przypomina Sławomir Jędrzejczyk.

Nie ma kupca

Letnie miesiące są nieco bardziej optymistyczne. — Lipiec jest dla sektora rafineryjnego korzystny pod względem marż, drugi kwartał też był dobry, ale nie należy na tym budować prognoz. Sezonowość sprawia, że te miesiące zawsze sprzyjają, a najtrudniejsze są kwartały zimowe — wyjaśnia Sławomir Jędrzejczyk. Dlatego niewykluczone, że np. w listopadzie Możejki zostaną wyłączone po to, by ruszyły znowu w marcu.

Wyłączenie lub włączenie kosztuje każdorazowo 20 mln USD, a utrzymanie w bezruchu to 5 mln USD miesięcznie, ale to mniej niż straty w czasie produkcji. Realnych możliwości praktycznie nie ma. Rozważane, jak przyznaje zarząd, jest wszystko — od przeniesienia produkcji, np. do Polski, po odsprzedanie Możejek Litwie. Ta druga opcja jest jednak mało prawdopodobna. Jarosław Niewierowicz, litewski minister energetyki, w wywiadzie udzielonym „PB” w maju wykluczał taką możliwość.

Odsprzedanie rafinerii komuś innemu też nie wchodzi w grę. Przed dwoma laty Orlen rozważał taką transakcję, ale chętnych nie było. — Na Możejki nie ma kupca — potwierdza dziś Jacek Krawiec.

Czesi odpuścili

W Czechach wiedzie się Orlenowi nieco lepiej, i to mimo że jeszcze w 2012 r. polski koncern był w otwartym konflikcie z rządem. Teraz domyka przejęcie udziałów w Ceskiej Rafinerskiej od włoskiego koncernu ENI. Nastawienie ma optymistyczne, mimo że do rządu czeskiego wszedł przed kilkoma miesiącami Andrej Babisz, czeski biznesmen, który ma z Orlenem zatargi jeszcze z czasów prywatyzacji Unipetrolu.

— Poprzedni rząd snuł scenariusze nacjonalizacji aktywów energetycznych i utworzenia narodowego czempiona. Teraz o tych scenariuszach nic nie słychać — mówi Sławomir Jędrzejczyk.