OSZUŚCI ŁUPIĄ PAZERNYCH BIZNESMENÓW
Popieranie pieniędzmi: W wielu przestępstwach biorą udział pracownicy oszukanych firm. Ulegają oni presji pozornie atrakcyjnego klienta, który twierdzi, iż musi szybko otrzymać pokaźną partię
towaru. Ta motywacja często do nich trafia, bo poparta jest pieniędzmi lub prezentem.
Według Wojciecha Kuczy z Komendy Głównej Policji, przestępcy coraz częściej zakładają firmy, których nominalnymi właścicielami są osoby z marginesu społecznego bądź psychicznie chore o ograniczonej odpowiedzialności karnej. Czasami również pracownicy oszukanej firmy uczestniczą w przestępstwie. Jednak prezesi nie wyciągają wobec nich żadnych konsekwencji.
„Puls Biznesu”: Jednym z najbardziej bolesnych przestępstw dotykających przeciętną polską firmę jest oszustwo. W jaki sposób dzisiaj nabija się w butelkę podmioty gospodarcze?
Wojciech Kucza: Oszustwa na szkodę podmiotów gospodarczych dokonywane są bardzo różnymi metodami. Ostatnio zauważyliśmy pewną modyfikację i pojawianie się nowych form. Do niedawna najbardziej typowe oszustwa były przeprowadzane przez sprawców posługujących się sfałszowanymi dowodami osobistymi. Proceder składał się z kilku metod. Załóżmy, że oszust chciał wyłudzić dużą partię towaru od jakiejś firmy. Na podstawie skradzionego dowodu zakładał spółkę cywilną. W oparciu o ten sam dokument wynajmował mieszkanie z telefonem, podłączał fax i stamtąd prowadził korespondencję z potencjalnymi ofiarami. Dokonując zakupu, musiał oczywiście wpłacić zaliczkę za pośrednictwem banku na konto firmy. Wpłacał bardzo małą sumę i fałszował dowód zapłaty, zmieniając na nim wielkość przelanej kwoty. Następnie, żeby nie było wpadki, często taka osoba posługiwała się trzecią firmą, czysto transportową. Wynajmowała środek transportu i kierowcę. Ten przywoził dowód wpłaty i całą dokumentację oraz odbierał towar. Zwykle nie był wtajemniczany i zorientowany w tym, co tak naprawdę robi. W umówionym miejscu zleceniodawca przejmował owoc oszustwa i tyle go widziano. Tacy przestępcy często naciągali równolegle kilka firm. Jeżeli próbowali wyłudzić towar np. od pięciu spółek, to przeciętnie dwie z nich zawsze udawało im się oszukać. Ale są to sytuacje sprzed kilku lat.
— A jak jest dzisiaj?
— W tej chwili każdy budzący wątpliwości dokument jest dokładnie weryfikowany. Nie ma mowy, żeby opisany wyżej scenariusz mógł się zdarzyć, choć oczywiście mogą mieć miejsce jakieś pojedyncze przypadki. Generalnie wszystkie urzędy gminy czy dzielnicowe zawsze sprawdzają dowód, czy nie jest utracony bądź fałszywy. Czynią tak za każdym razem, zanim wyślą potwierdzenie, które upoważni zakładającego firmę do uzyskania REGON-u w urzędzie statystycznym. Oszustwa utrudniło też wprowadzenie NIP-ów w urzędach skarbowych. W ciągu ostatnich lat obserwujemy tutaj naprawdę bardzo duży postęp. Wiąże się on z coraz lepszym przygotowaniem tych instytucji do eliminowania z obiegu fałszywych dokumentów.
— Ale wspominał Pan o tym, że również metody oszustów ewoluowały. Mógłby Pan opisać chociaż jedną z nich?
— Jedną z nowych metod obecnie stosowanych jest zakładanie firm w oparciu o dane osobowe ludzi pochodzących z marginesu społecznego. Często sprawiają oni wrażenie chorych psychicznie, ewentualnie odbyli już stosowne leczenie. Na takie działania wyrażają zgodę świadomie lub nieświadomie. Ich odpowiedzialność karna jest oczywiście ograniczona. Zwykle są to np. alkoholicy, którzy potrzebują pieniędzy na trunki. Co ciekawe, otrzymują naprawdę niewielkie kwoty. Taki firmowy figurant, potocznie zwany w policji baranem, podpisuje tylko dokumenty, które mu się podkłada. Za to dostaje pieniądze albo po prostu butelkę wódki. Zazwyczaj takie osoby żyją w ciągłej depresji, więc bycie prezesem jest dla nich pewną nobilitacją i formą dowartościowania. Podejrzewam, że niejeden z tych prezesów chętnie wystąpiłby w telewizji, żeby tylko pokazać znajomym, jakim jest poważnym biznesmenem. Właśnie tak zorganizowane firmy, posługując się autentycznymi dokumentami, wyłudzają towary wielkiej wartości. Wiadomo, że na rynku funkcjonuje dzisiaj coś takiego, jak odroczony termin płatności. Oszuści z premedytacją wykorzystują tę możliwość. Towar jest zamawiany legalnie, ale kontrahent nigdy nie wywiązuje się z płatności. Zdobyty łup jest zwykle upłynniany gdzieś na giełdach i bazarach po zaniżonej cenie.
— Jakie firmy są obecnie najbardziej narażone na działania oszustów: małe, duże czy średnie?
— Jeżeli chodzi o wielkość, to nie ma reguły. Oszuści zawsze szukają firm nowo powstałych, które dopiero zaczynają swoją działalność. Podmioty, które działają na rynku od lat, mają opracowane pewne mechanizmy samoobrony. Tworzą na przykład specjalne komórki do ustalania i sprawdzania pochodzenia partnerów handlowych. Taka forma prewencji nie zawsze zdaje egzamin. W wielu przestępstwach biorą udział pracownicy oszukanych firm. Są to na przykład szefowie działów sprzedaży. Ulegają oni presji pozornie atrakcyjnego klienta, który twierdzi, iż musi szybko otrzymać pokaźną partię towaru. Ta motywacja często do nich trafia, bo poparta jest pieniędzmi lub prezentem. Jest też część osób nieuczciwych, które zatrudniając się w firmach, od początku mają zamiar uczestniczyć w prowadzeniu nielegalnych interesów. Te mogą być dla pracodawcy bardzo niebezpieczne.
— Jak można się przed takimi ludźmi ustrzec?
— Wiele firm nie rozwiązuje stosunku pracy z takimi ludźmi w formie dyscyplinarnej, lecz na zasadzie ugody. Prezesi zwykli wtedy do nich mówić: wiemy, że pan nie jest w porządku, ale proszę się zwolnić samemu. Po co panu wilczy bilet? Następna firma zatrudnia tego samego człowieka, który przecież na pozór nie budzi żadnych zastrzeżeń. Jeżeli jednak nie sprawdzi jego przeszłości w poprzednim miejscu pracy, to bardzo ryzykuje. Bardzo ważny jest więc sposób doboru kadr. Jeżeli zatrudnia się sprawdzonych pracowników, odpowiednio wynagradza i przeszkala, to na pewno firma nie padnie ofiarą oszustwa. Ryzyko zwiększa się, jeżeli się nieodpowiednio lub w ogóle nie umotywuje pracowników. To jest zwykła pseudooszczędność.
— Czy oszustwa na szkodę podmiotów gospodarczych wiążą się w Polsce z przestępczością zorganizowaną?
— Oczywiście zdarzają się tutaj przestępcy działający indywidualnie. Dominują jednak grupy. Najmniejsze z nich składają się z dwóch osób, ale są też organizacje bardziej rozbudowane. Kierują nimi osoby posiadające pieniądze, które rekrutują się ze środowisk kryminalnych. Na ich zlecenie i za ich środki organizowane są grupy przestępcze. W zakładach karnych funkcjonuje giełda różnych metod, pomysłów i kontaktów. Tam często można otrzymać namiary na grupy bardzo wyspecjalizowane. Są np. specjaliści, którzy wytwarzają wyłącznie fałszywe pieczątki. Są grupy produkujące tylko określone dokumenty. Oszuści zawsze wiedzą, do kogo i po co się zgłosić.
— Załóżmy, że jakaś firma padła ofiarą oszustwa. Jak powinien zachować się jej szef?
— Być może to, co teraz powiem, wyda się banalne, ale powinien jak najszybciej złożyć zawiadomienie w najbliższej jednostce policji lub prokuraturze. Jeżeli z tym zwleka, to znaczy, że stara się na własną rękę egzekwować swoje prawa. Zwykle działania te są jednak bardzo nieudolne i nieskuteczne.
— Jak Pan ocenia stosunek poszkodowanych firm do policji. Ufają wam czy nie?
— Na pewno mają wobec nas bardzo duże oczekiwania. Za każdym razem wierzą, że policja zadziała skutecznie. Muszą jednak zrozumieć, że w każdym przypadku jest inny tok postępowania. Nasza skuteczność jest uzależniona od tego, jakie dane jesteśmy w stanie ustalić w czasie zawiadomienia o przestępstwie i jak szybko firma je zgłosi. W ujęciu sprawców bardzo często mogą też pomóc pracownicy poszkodowanych podmiotów. Nie wypada mi tu jednak mówić o skuteczności działania policji. Wolałbym, żeby ktoś inny ją oceniał. Niemniej w wielu przypadkach można mieć pewne zastrzeżenia np. do mobilności policji. Ale są to tzw. czynniki obiektywne, związane z obciążeniem lokalnych jednostek, obsadą etatową itd.
“Jedną z nowych metod oszustw jest zakładanie firm w oparciu o dane osobowe ludzi pochodzących z marginesu społecznego. Ich odpowiedzialność karna jest oczywiście ograniczona”.