Pandemia przetasuje rynek ochrony

Mariusz BartodziejMariusz Bartodziej
opublikowano: 2020-11-22 22:00

Przeciągający się kryzys najmocniej dotknie małe firmy ochroniarskie. Najwięksi gracze też tracą, ale finalnie mają na kryzysie zyskać.

Przeczytaj tekst i dowiedz się:

  • – Jak wiosenny lockdown wpłynął na duże firmy ochroniarskie
  • – Jak zmieni się ten rynek
  • – Co postulują firmy z branży

Gospodarka to system naczyń połączonych. Biurowce opustoszałe z powodu powszechnej pracy zdalnej oraz zamknięte zakłady i sklepy nie potrzebują usług niezbędnych w zdrowych czasach, tracą więc świadczące je firmy. Niektóre, np. Impel, mają jednak na to receptę, choć on również nie uniknął problemów.

– W trakcie pierwszego lockdownu największe straty zanotowaliśmy w usługach cateringowych i pralniczych, odpowiednio około 30 i 50 proc. Szeroki zakres oferty ułatwia nam jednak przejście przez kryzys – podkreśla Wojciech Rembikowski, wiceprezes Impela.

Spółka szybko zareagowała na rosnące zapotrzebowanie m.in. na dezynfekowanie pomieszczeń, mierzenie temperatury i środki ochrony osobistej. W ciągu trzech kwartałów zwiększyła przychody o 2,2 proc. r/r do 1,68 mld zł, a zysk netto o 45,7 proc. do 22,6 mln zł.

– W zakresie ochrony nie notujemy znaczącego spadku. Puste budynki też wymagają nadzoru. Poza tym klienci rozumieją, że nie warto wypowiadać umowy, by za chwilę szukać nowego usługodawcy – stwierdza Wojciech Rembikowski.

Gotowy na zmiany
Gotowy na zmiany
Wojciech Rembikowski, wiceprezes Impela, podkreśla, że szeroki zakres świadczonych usług i szybka reakcja na zmienione potrzeby klientów ułatwiły firmie przejście przez kryzys.
materiały prasowe

Znaczące cięcie

Impel to jedyna spółka z branży ochroniarskiej obecna na GPW. Na rynku ma jednak poważną konkurencję w postaci m.in. Seris Konsalnet Holdingu (SKH), który w 2019 r. miał 943,5 mln zł przychodów i 8,8 mln zł zysku netto. Jako firma skoncentrowana na usługach związanych z bezpieczeństwem dotkliwiej odczuł skutki epidemii.

– Wiosną otrzymaliśmy mniej zleceń i ograniczyliśmy liczbę posterunków. W dodatku klienci zamrozili negocjacje w sprawie nowych kontraktów, co uniemożliwia nam rozwój. Mamy obroty niższe od spodziewanych o około 100 mln zł. To skutkowało redukcją zatrudnienia o ok. 700 osób z 18,5 tys. – mówi Tomasz Wojak, prezes SKH.

Przeciągający się kryzys sprawił, że spółka z francuskiej grupy musi zweryfikować strategię na ten i przyszły rok, nie ujawnia jednak szczegółów. Tomasz Wojak zwraca uwagę na dodatkowy czynnik ograniczający wzrost – styczniową podwyżkę płacy minimalnej (na której ten rynek bazuje) o 7,7 proc.

– Klienci podczas negocjacji podwyżek często wskazują na brak możliwości zwiększenia budżetu na ochronę, a firm z branży nie stać na pokrycie tego wzrostu z własnych pieniędzy. Czekają nas więc kolejne ograniczenia zamówień i zatrudnienia – komentuje Tomasz Wojak.

Polski Holding Ochrony już apeluje do premiera, by wstrzymać podniesienie płacy minimalnej, które pogłębi kryzys w branży.

Korzystny kryzys
Korzystny kryzys
Seris Konsalnet Holding, zarządzany przez Tomasza Wojaka, musiał znacząco zredukować zatrudnienie przez kryzys, jednak spodziewa się umocnienia pozycji kosztem konkurencji.
materiały prasowe

Konsolidacja rynku

Impel szacuje, że ma 5-procentowy udział w rynku ochrony, na którym działa ponad 3 tys. firm. Pięć największych (Seris Konsalnet, Solid Security, Impel, Securitas i Juwentus) ma łącznie 30 proc. Reszta to średnie i małe przedsiębiorstwa, które - według prognoz - na kryzysie stracą najwięcej.

– Podczas sprzyjającej koniunktury gospodarczej firmy radzą sobie dobrze. Gdy w wyniku kryzysu m.in. wydłużają się terminy płatności za usługi, widać, kto balansował na granicy rentowności, a kto ma szansę nie tylko przetrwać pandemię, ale nawet wyjść z niej zwycięsko dzięki zmianie modelu biznesowego. Sytuacja sprzyja największym firmom w branży, a wiele małych zapewne upadnie – ocenia Tomasz Wojak.

– Przeciągająca się sytuacja kryzysowa umocni pozycję głównych graczy na rynku ochrony, kosztem mniejszych, lokalnych firm, które mogą nie sprostać trwającej kolejne miesiące pandemii – potwierdza Wojciech Rembikowski.

Rosnący rynek
Rosnący rynek
Zgodnie z raportem Deloitte’a z 2017 r. wartość polskiego rynku ochrony osób i mienia wyniosła wówczas około 10,12 mld zł. Miała rosnąć co roku o ok. 3 proc. i dojść w 2021 r. do 11,4 mld zł.
Adobe Stock

Cyfrowa transformacja

Pandemia wpłynęła na branżę w jeszcze jednym aspekcie – przyspieszyła wzrost cyfryzacji.

– Zdalne funkcjonowanie może być równie efektywne jak model pracy sprzed pandemii. Rynek oczekuje rozwiązań opartych na technologii, zwłaszcza że ceny ochrony wzrosły od 2015 r. o 100 proc. – podkreśla prezes SKH.

Wiceprezes Impela uważa, że skoro dążymy do zachodniego poziomu zarobków, optymalizacja kosztów jest możliwa wyłącznie dzięki technice.

– Podczas ochrony letniego turnieju skoków narciarskich wykorzystaliśmy tzw. mobi guarda, czyli mobilne wieże monitorujące, wysuwające się na kilkanaście metrów i zabezpieczające standardowo teren o powierzchni 450 m kw. W momencie wystąpienia niepożądanego incydentu do akcji mogła wkroczyć grupa interwencyjna. Tym samym ograniczyliśmy, a jednocześnie wzmocniliśmy fizyczną ochronę. Personel w naszej branży będzie nadal istotny, zmieni się tylko jego funkcja w związku z rosnącym wykorzystaniem elektroniki – ocenia Wojciech Rembikowski.

Okiem eksperta
Strata narasta
Sławomir Wagner
Przewodniczący rady nadzorczej Polskiego Holdingu Ochrony
Sytuacja na naszym rynku jest równie nieciekawa jak wiosną. Firmy przerywają działalność albo ograniczają ją, jak np. gastronomia, w takim stopniu, że ochrona jest niepotrzebna. Podczas pierwszego lockdownu obroty w branży spadły r/r o kilkanaście procent, teraz można mówić nawet o 30-procentowym spadku. W pewnym stopniu ratuje nas przechodzenie na rozwiązania technologiczne, dzięki którym można wypracować większy zysk. Najwięcej tracą więc firmy świadczące wyłącznie tradycyjną, bezpośrednią ochronę fizyczną. Inwestycja w techniczno-elektroniczne zabezpieczenia przekracza ich możliwości finansowe. Pandemia przyspieszyła proces cyfryzacji, który zaczął się w naszej branży już kilka lat temu, gdy oskładkowano umowy-zlecenia oraz wprowadzono minimalną stawkę godzinową, przez co nawet kilkakrotnie wzrosły koszty zatrudnienia. Od dłuższego czasu duże spółki przejmują część kontraktów konkurencji, ponieważ oferują monitoring wizyjny, analitykę zdarzeń i reakcje grup interwencyjnych w przypadku potwierdzenia zdarzenia, czego oczekują klienci. Mimo to lokalne firmy będą jeszcze przez pewien czas funkcjonować, bo nie wszędzie technologia zastąpi człowieka.