Panierowany opłatek

Stanisław Majcherczyk
opublikowano: 2008-11-21 00:00

Kucharzy odwiedzaliśmy kilkakrotnie od momentu ich poczęcia. Za każdym razem wychodziliśmy delikatnie rozczarowani. Może spodziewaliśmy się ciut za dużo? Pomińmy przez chwilę wystrój, który kojarzył się nam z izbą przyjęć prowincjonalnego szpitala na ostrym dyżurze. Ale nietypowa atmosfera zdecydowanie jest. Także w "kucharskim" stylu. Smakowaliśmy nostalgiczną sztukę mięs (39 zł) czy przyrządzany przy stole befsztyk po tatarsku (38 zł). Niezłe.

Po naszej ostatniej wiedeńskiej eskapadzie tym razem postanowiliśmy przećwiczyć sznycel (48 zł). Na wybrańca czekaliśmy długo. Ale bez żalu. Wcześniej w menu wypunktowano, że te "zaznaczone gwiazdką wychodzą z pieca o oznaczonych godzinach". Mimo że sznycel do nich nie należał, byliśmy tolerancyjni. Głównie dlatego, że w menu — tak oznaczonych — innych nie było. Pozytywnie komentowaliśmy, że zapewne chodzi o wygrzewające się w piecu kelnerki. Coś z piecem musiało być jednak nie tak, bo talerze były zimne. Za to sznycel podawany przy stole okazał się wielki. Chociaż konsumujący go obok (chyba antyklerykał) nieprzyjemnie mruczał, że to panierowany opłatek. I że wina podawane na kieliszki (tylko dwa) są za ciepłe.

Sprawdziliśmy. Były. Dokładnych pomiarów przez grzeczność nie podajemy. Chociaż białe mimo wyraźnie podwyższonej temperatury zdecydowanie w sznyclowych barażach zwyciężało.

U Kucharzy

ul. Ossolińskich 7

Warszawa