Papierowa potęga IT
Kiedy w ubiegłym roku GPW znajdowała się w letargu, dawało się odczuć oczekiwanie na lokomotywę, która uciągnie nadzieje inwestorów na powrót zysków. Nie mogły spełnić nadziei tak wielkie prywatyzacje, jak PKN. Hasło do hossy nadeszło dopiero zza oceanu, a na imię mu Internet.
BYK podbijający coraz wyżej kursy internetowych spółek jest jednak przede wszystkim wytworem pragnień giełdowych graczy. Ceny wzrastają dzięki ogromnemu popytowi, wywołanemu owczym pędem inwestorów. Parkiet odreagowuje stres nakręcaniem koniunktury optymizmu, przypominającym najlepsze czasy sprzed kilku lat. Niestety, parcie na akcje tradycyjnie niewiele ma wspólnego z rzeczywistą sytuacją poszczególnych firm branży IT.
EMOCJONUJĄC SIĘ nagle urosłymi bogactwami posiadaczy największych pakietów — na ogół założycieli spółek informatycznych — należy pamiętać, że istnieją one w dużym stopniu tylko na papierze. Przy pierwszej większej próbie ich zamiany na gotówkę — ceny natychmiast poleciałyby w dół. Ale to jest sytuacja normalna, w końcu największe fortuny świata także składają się głównie z szacunkowej sumy wartości akcji.
OSTRZEŻENIEM dla stawiających cały majątek na branżę IT powinna być legenda o królu Midasie, który uzyskał dar przemieniania w złoto wszystkiego, czego się dotknął. Od śmierci głodowej uratowało go spłukanie się w rzece. Natomiast samemu królowi wyrosły ośle uszy, które daremnie usiłował skryć pod czapką. patrz str. 8-9