Papiery, Kopniak, Prezes

Karol JedlińskiKarol Jedliński
opublikowano: 2015-08-27 22:00

W gabinecie Jakuba Karnowskiego, prezesa PKP, liczy się praca, nie wygoda. To nie salonka lecz ergonomiczny przedział. Zamiast złoconych klamek są srebrne puszki energetyków.

Z zewnątrz główna siedziba PKP na warszawskich Szczęśliwicach nieco przypomina dawne menu w kolejowym Warsie. Nie kusiło, nie zachęcało, ale czasem — z ciekawości — trzeba było spróbować.

Marek Wiśniewski

„PB Weekend” wybrał się więc do państwowego przewoźnika po danie główne: gabinet prezesa, szefa grupy tzw. bankomatów, czyli menedżerów sprawdzonych w międzynarodowych instytucjach finansowych.

— Tylko nie spodziewajcie się Bizancjum ani złotych klamek. My tu inwestujemy w pasażera nie w obrotowe fotele — ostrzegał zawczasu Jakub Karnowski, prezes PKP.

W środku, już w gabinecie, jest jednak efekt „wow!”. Z początku zapowiada się banalnie — goście idą długim korytarzem budynku dawnej szkoły, ale już na piętrze zarządu mijają tablice imitujące nazwy stacji kolejowych. To pozostałości po niedawnym pikniku dla rodzin pracowników. Są m.in. „Dziki Zachód”, „Wyspa skarbów”, „Eldorado”, a przy gabinecie prezesa — „Olimp”.

Za drzwiami gabinetu zamiast ambrozji, kobiet i śpiewu mamy puszkę red bulla, „panią Irenę” i szelest papierów. — No tak, przy pracy piję dużo coli lub energetyków. Zawsze mam zapas w podręcznej lodówce — przyznaje gospodarz.

„Pani Irena” to postać w spółce niemal mityczna. Zdjęcie anonimowej emerytki wisi w ramce po lewej stronie biurka prezesa. Fotografia to taki wizualny kopniak w kostkę — ma przypominać zarządzającym, że na kolei nie są po to, by budować tory czy przemieszczać pociągi z punktu A do punktu B.

Są dla pasażerów, dla ludzi, dla klientów. Brzmi górnolotnie? W gabinecie Jakuba Karnowskiego wszystkich sprowadza na ziemię kilka tysięcy zadrukowanych kartek A4, poukładanych na kilku stołach w kilkanaście opisanych stosików. Na wykładzinie usadowiło się kolejne kilkanaście biało-czarnych wysp.

— Tak już mam, że nie lubię czytać dokumentów w komputerze. Te kupki na dywanie to sprawy sądowe, za które się teraz wzięliśmy, na blatach leżą sprawy związane z biznesami w poszczególnych spółkach grupy — wyjaśnia Jakub Karnowski.

Szarpnięcie z miniatury

Na biurku szefa PKP króluje więc nie wiecznie wyłączony komputer, lecz iPad, z którym Jakub Karnowski praktycznie się nie rozstaje. Twierdzi, że nawet pisanie na dotykowym ekranie przestało być problemem.

Zapytacie państwo — a gdzie akcenty kolejowe? Są. Jeden z nich to odziedziczony po poprzednikach model lokomotywy EP09-046. To ten — jak tłumaczy prezes — który w pociągach Intercity odpowiada za wrażenie lekkich szarpnięć podczas jazdy. W salce konferencyjnej połączonej z gabinetem stoi zaś najnowszy rarytas, prezent od Alstomu. Producent pendolino sprezentował misterną miniaturę swojego najsłynniejszego pociągu. Takie cudo kosztuje ponoć 20 tys. zł.

Misja i wizja

Na ścianach wiszą też prace plastyczne niepełnosprawnego miłośnika kolei. Jest również oprawiona w ramki strona z „Newsweeka”, która poruszyła Jakuba Karnowskiego. To zdjęcie Władysława Bartoszewskiego w wagonowym korytarzu z sentencją głoszącą, że ów człowiek udowodnił, że można pogodzić politykę z moralnością.

A Jakub Karnowski ma własną misję: udowodnienie, że w otoczeniu polityków i stosów papierów — a w dodatku z małego tabletu — da się zrobić firmę, z której usług korzystać będzie nie tylko każda pani Irena. &