Parafina na wagę złota

Bartłomiej MayerBartłomiej Mayer
opublikowano: 2021-07-01 20:00

Czekają nas wyjątkowo drogie Zaduszki. Za znicze, a zwłaszcza za wkłady do nich, zapłacimy kilkadziesiąt procent więcej niż rok temu. Potem może być jeszcze drożej.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • dlaczego tak bardzo drożeją świece i znicze
  • kiedy można się spodziewać ustabilizowania sytuacji i obniżek
  • ile zapłacimy za znicze przed 1 listopada
  • co do tego mają modernizację w europejskich rafineriach

Polska to największy w Europie rynek zniczy. W ostatnich latach jego wartość szacuje się na około 1 mld zł rocznie. Jesteśmy też unijnym liderem w produkcji i eksporcie świec. Eurostat szacuje, że w 2019 r. (ostatnie dostępne dane) na nasz kraj przypadało aż 41 proc. całej unijnej produkcji. O kilka długości wyprzedzamy zatem drugich w kolejności Włochów z 11-procentowym oraz Niemców z 9-procentowym udziałem. Prawie 90 proc. naszej produkcji świec, wartej w 2019 r. 617 mln EUR, jest wysyłana za granicę.

Ceny zniczy w górę:
Ceny zniczy w górę:
Pamięć o bliskich będzie w tym roku drogo nas kosztować.
Adobe Stock

W Polsce działa kilka tysięcy producentów świec i zniczy, a zakłady mają także światowi potentaci, m.in. wywodzący się z Holandii Bolsius czy międzynarodowy koncern Mueller. Wszyscy od kilku miesięcy borykają się z wielkim problemem: niespotykanym wzrostem cen surowców.

Surowiec droższy o ponad 90 proc.

— Ceny parafin są oparte na notowaniach giełdowych, które od początku roku do czerwca wzrosły o 69 proc. — mówi Mikołaj Szlagowski, szef działu komunikacji zewnętrznej Grupy Lotos.

„Ceny parafin hydrorafinowanych wytwarzanych przez Orlen Południe zmieniały się zgodnie z trendami rynkowymi i wrosły w porównaniu do stycznia bieżącego roku o 65-75 proc.” — napisało biuro prasowe płockiego koncernu.

W Polsce zużywa się co roku nawet 300 tys. ton parafiny. Prawie jedna trzecia (około 90 tys. ton) wytwarzana jest przez Grupę Lotos oraz Orlen, resztę, w tym około 100 tys. ton, sprowadzamy zza wschodniej granicy.

Cztery-pięć miesięcy temu 1 tonę produkowanej w Europie parafiny można było kupić za prawie 950 EUR (4,25 tys. zł). W czerwcu było to już prawie 1,55 tys. EUR (6,95 tys. zł). To wzrost o dwie trzecie, ale jeszcze bardziej, bo nawet o 90 proc., podrożała parafina sprowadzana ze Wschodu: z około 535 EUR (2,4 tys. zł) na początku roku do 1,02 tys. EUR (prawie 4,6 tys. zł) obecnie.

Większy popyt, mniejsza podaż

— Mamy do czynienia z sytuacją, jakiej nie było w ostatnim dziesięcioleciu. Podwyżki wynikają z ograniczonej dostępności surowca — mówi Przemysław Gibowski, prezes Firmy Gibowski, jednego z czołowych producentów w branży.

Orlen wymienia trzy powody deficytu. Pierwszy to wzrost popytu przy spadku podaży, który wynika z przestojów rafinerii za naszą wschodnią granicą oraz w Chinach. Drugi to zwiększenie, kosztem rynku europejskiego, eksportu chińskiej parafiny do USA, a trzeci to znacznie wyższe niż jeszcze kilka miesięcy temu koszty frachtu.

To jednak nie wszystko, bo — jak mówi Marcin Ozdarski, dyrektor zarządzający w PPH Wójcik, producenta zniczy i lampionów nagrobkowych — z powodu modernizacji linii produkcyjnych także Grupa Lotos i Orlen zmniejszyły podaż surowca.

— To jest zrozumiałe, nie widzę natomiast uzasadnienia dla wstrzymania podaży przez stronę rosyjską i białoruską — dodaje menedżer.

W minionych latach zazwyczaj gdy drożała parafina, tani był alternatywny surowiec do produkcji zniczy, m.in. olej palmowy i sojowy czy tłuszcze zwierzęce. I odwrotnie — kiedy one miały wysokie ceny, niedroga była parafina. Zmieniając proporcje składników (mogą się wahać od 30 do 70 proc.), producenci mogli więc utrzymywać koszty na podobnym poziomie. W Azji jest jednak teraz ogromne zapotrzebowanie na olej palmowy, używany tam jako biododatek do paliw. W efekcie jego ceny na europejskim rynku wzrosły z 600-700 EUR do 1-1,1 tys. EUR za tonę i alternatywa straciła ekonomiczną rację bytu.

Od 25 czerwca – w ramach sankcji nałożonych na Białoruś - zakazany jest zakup produktów naftowych wyprodukowanych na w tym kraju (nawet jeśli nabywane byłyby za pośrednictwem innego państwa). Sankcje dotyczą również mieszanek bitumicznych, wosku, parafiny, a nawet wazelinę. To kolejny czynnik, który będzie windował ceny.

Droższe plastiki, opakowania i praca

Wysokie ceny parafiny oraz jej zamienników nie są jedynym problemem producentów zniczy i wkładów.

— Sytuację komplikuje też wzrost cen innych surowców wykorzystywanych do produkcji, czyli polipropylenów na plastikowe tuby do wkładów parafinowych, wiatrochronów i podstaw, a także polietylenów używanych do produkcji folii termokurczliwej do pakowania zniczy oraz opakowań z tektury — mówi Marcin Ozdarski.

Parafina i tuby odpowiadają aż za 70-78 proc. technicznego kosztu wytworzenia (TKW) wkładów do zniczy. Koszty opakowań są o około 30 proc. wyższe, a koszty wynagrodzeń o około 6 proc.

— W efekcie cena gotowego wyrobu wzrosła już o 60-70 proc. — szacuje Przemysław Gibowski.

Producenci zniczy muszą więc negocjować ceny z odbiorcami.

— Część z nich akceptuje zmiany, zmniejsza marżę detaliczną, bo chce mieć towar na półce. Są jednak też tacy, którzy twierdzą, że wzrost cen jest spekulacją i nie chcąc klientowi detalicznemu podnosić ceny, rezygnują z zamówień — mówi szef Firmy Gibowski.

Marcin Ozdarski dodaje, że renegocjowanie cen z sieciami handlowymi bywa trudne, szczególnie że część wyklucza jakiekolwiek ustępstwa.

— Sprawę komplikują ponadto kary umowne za niewywiązanie się z kontraktów. To może pogrążyć niejednego producenta zniczy — uważa dyrektor PPH Wójcik.

Mglista perspektywa stabilizacji cen

Mikołaj Szlagowski z Grupy Lotos powołuje się na prognozy, które dają nadzieję na spadek cen niektórych surowców do produkcji parafiny już w lipcu, a większość surowców ma zacząć tanieć w III kw.

— Wtedy też, choć z lekkim opóźnieniem, powinny spaść również notowania parafin — uważa przedstawiciel gdańskiej spółki.

Przemysław Gibowski uważa, że czerwcowa podwyżka cen surowców była ostatnia i wkrótce ceny zaczną się stabilizować, a nawet nieznacznie obniżać.

— Jesteśmy jednak teraz w szczycie sezonu produkcyjnego, dlatego obniżka cen parafin będzie zauważalna dopiero na przełomie roku — dodaje prezes Firmy Gibowski.

Według jego szacunków na Wszystkich Świętych i Zaduszki znicze z kolekcji 2021 r. mogą być droższe o 10-20 proc. (produkty zeszłoroczne, które pozostały w magazynach z powodu zamknięcia cmentarzy przed 1 listopada, być może nie podrożeją). Cena wkładów do zniczy natomiast, które sprzedaje się przez cały rok, będzie wyższa o 50-80 proc.

Okiem eksperta
Taniej już nie będzie
Leszek Stokłosa
niezależny ekspert rynku olejów i parafin

Gacz parafinowa, z której powstają parafiny, jest w zasadzie odpadem z odpadu. Powstaje w wyniku oczyszczania olejów bazowych tzw. I grupy. One z kolei to produkt uboczny rafinacji ropy naftowej. Obecnie coraz więcej rafinerii modernizuje się i przestawia na produkcję bardziej ekologicznych olejów bazowych II i III grupy. USA mają już ten proces za sobą, trwa on w Europie. W efekcie surowca, z którego powstaje gacz, jest na rynku coraz mniej, a zapotrzebowanie na parafinę rośnie. To wynika z upowszechniania się coraz to nowszych zastosowań tej substancji. Z parafiny produkuje się nie tylko świece i znicze, ale także antyzbrylacze do nawozów sztucznych. Stosuje się ją też do produkcji płyt drewnopochodnych oraz wytwarza emulsje do drewna, a ostatnio coraz częściej również emulsje do betonu.

Ponieważ bloki olejowe, w których produkowane są oleje bazowe I grupy, są systematycznie modernizowane, nie ma szans, żeby gacz, a co za tym idzie także parafina taniały. Trzeba raczej przyzwyczaić do wysokich cen, a być może oswoić z myślą o kolejnych podwyżkach.

W Polsce także będzie się produkować mniej gaczy parafinowej, a niewykluczone, że za jakiś czas wcale nie będzie się jej wytwarzać. Orlen i Grupa Lotos modernizując zakłady będą bowiem odchodzić od produkcji olejów I grupy na rzecz grupy II, a może nawet III.