Parcie do G20 to idée fixe

Jacek ZalewskiJacek Zalewski
opublikowano: 2022-10-05 20:00

Od zdobycia w 2015 r. podwójnej władzy, prezydenckiej i parlamentarno-gabinetowej, ekipa PiS owładnięta jest ideą mocarstwowości Polski, ale ponad realny stan państwa.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Pomińmy już mrzonki o dostępie do atomu, władcy co jakiś czas zgłaszają inny postulat — uzyskania przez Polskę… samodzielnego członkostwa w G20. Ostatnio idea trochę przygasła, ale właśnie odkurzył ją prezydent Andrzej Duda przy okazji spotkania z Polską Agencją Inwestycji i Handlu. Podobno w galerii międzynarodowych triumfów tzw. dobrej zmiany tylko „jednego nie udało się nam osiągnąć, ale jesteśmy już prawie — jeszcze nie weszliśmy do G20”. Prezydent trzyma się cichej nadziei, że spełni się to jeszcze za jego kadencji, czyli do 2025 r.

Andrzej Duda roztoczył wizję samodzielnego – a nie dotychczasowego w ramach Unii Europejskiej – członkostwa Polski w grupie G20 na spotkaniu z reprezentacją Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu.
Przemysław Keler/KPRP

Politycy tworzą najróżniejsze miraże, ale ten jest abstrakcją wyjątkową. Lista udziałowców obecnej G20 jest zamknięta, jakakolwiek zmiana może być następstwem… skreślenia któregoś z państw. Kilka lat temu najsłabszym ogniwem stała się Argentyna, ogarnięta głębokim kryzysem i realnie bankrutująca. Trzeba jednak pamiętać, że G20 to klub państw najbardziej znaczących na poszczególnych kontynentach. Grupa utworzyła się samozwańczo w 1999 r. jako rozszerzenie skupiającej elitę również samozwańczej G7, która w latach 1998-2013 funkcjonowała jako G8 z udziałem Rosji. G20 dosłownie obejmuje format G19+1, tym plusem jest Unia Europejska. Z G7 członkostwo samodzielne przeniosły do G20 cztery największe kraje unijne: Niemcy, Wielka Brytania, Francja i Włochy. Brexit nic tu nie zmienił, obecnie 24 pozostałe państwa UE, w tym Polska, są oczywiście reprezentowane w G20, ale pośrednio — ustami szefów Komisji i Rady Europejskiej. I tak pozostanie, szans na samodzielność Polska ma „mniej niż zero”. Opoką idei G20 jest przecież jej reprezentatywność kontynentalna, a nie czyste przeliczenie PKB na mieszkańca.

Jakościowo najwyższą półką natomiast jest Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD). Do niej Polska należy samodzielnie, i to już od 1996 r. Różnicę najlepiej widać na przykładzie Ameryki Południowej — do G20 przyjęto z tego kontynentu gospodarki najpotężniejsze w masie, czyli Brazylię i Argentynę, ale do OECD oba te państwa wstępu absolutnie nie mają, ostre kryteria spełniły natomiast Chile i Kolumbia.

Teoretycznie okazją do korekty składu G20 mogłoby być wyrzucenie Rosji za napaść na Ukrainę. Ścieżka została przetarta — po zagarnięciu Krymu w 2014 r. agresor wyleciał z G8, ale to jednak inna grupa. W składzie G20 przeciwwagą dla G7 i zarazem wsparciem dla Władimira Putina jest piątka BRICS — Brazylia, Rosja, Indie, Chiny i RPA. Zbliża się szczyt G20, organizowany 15-16 listopada przez Indonezję na wyspie Bali. Uczestnictwo Rosji jest niepodważalne, i to z możliwą obecnością Władimira Putina. Pierwszy raz od rozpętania wojny car wybrał się 15-16 września do Samarkandy na szczyt Szanghajskiej Organizacji Współpracy, ale nie odniósł tam sukcesu. Prawdopodobnie zatem na G20 się nie stawi, wysyłając na Bali ministra Siergieja Ławrowa, ale z ekranu oczywiście zamierza wystąpić. Indonezja mu sprzyja, natomiast trudno sobie wyobrazić słuchających agresora przywódców Zachodu. Notabene, gdyby — czysto teoretycznie — członkostwo Rosji w G20 zostało kiedyś zakwestionowane, to chętni na jej miejsce już dawno się zarejestrowali. Status stałego gościa G20 mają unijne, ale traktowane jako podmioty wyodrębnione, Hiszpania i Holandia, a także azjatycki tygrys gospodarczy Singapur. W hipotetycznej kolejce akcesyjnej Polska stoi za tymi kandydatami bardzo daleko.