„PB” OBSERWOWAŁ PRACĘ CELNIKÓW

Marcin Bołtryk
opublikowano: 2000-11-09 00:00

„PB” OBSERWOWAŁ PRACĘ CELNIKÓW

Jedna z dużych firm transportowych zgodziła się, aby „Puls Biznesu” towarzyszył kierowcy podczas realizacji usługi przewozu towaru na trasie Radomsko-Weissenthurm (Niemcy)-Radomsko

Kierowcy są obywatelami drugiej kategorii

Przedsiębiorstwa transportowe, planując trasy przewozu towarów, muszą brać pod uwagę wiele trudno przewidywalnych czynników, takich jak np. czas oczekiwania na granicy. Towar musi dotrzeć w porę, w przeciwnym razie zamiast dochodu przyniesie straty. W polskich warunkach zadanie to wydaje się tym trudniejsze, że przedsiębiorcy muszą brać pod uwagę mentalność polskich celników. Wydawać by się mogło, że sytuacja poprawiła się, przynajmniej na zachodniej granicy, a to za sprawą nowego terminalu w Olszynie.

NIESTETY, rozwój pod względem technicznym nie poszedł w parze z wyzbyciem się starych przyzwyczajeń. Miałem okazję przekonać się, na czym polega owa mentalność, znana mi do tej pory jedynie z opowiadań. Rzeczywiście można odnieść wrażenie, że przejście graniczne jest państwem w państwie, a kierowcy są tu traktowani jak petenci, a nie jak klienci. Jakość obsługi polskich celników do jakości obsługi realizowanej przez ich kolegów z Niemiec ma się tak jak stan polskich dróg do stanu dróg za Odrą.

MIMO że wszystkie formalności udało nam się załatwić bardzo szybko i sprawnie, mimo że nie straciliśmy czasu na przejściach granicznych, i tak miałem wrażenie, że w relacji celnik-kierowca coś nie gra. Ci ostatni są po prostu traktowani na granicy jak obywatele drugiej kategorii.

SZAMPAŃSKI incydent, do którego doszło podczas odprawy w Olszynie, jest przykładem na władcze zachowanie naszych urzędników. Celnik najpierw przez kilka minut tłumaczył, że nie może spełnić prośby kierowcy, po czym ją zrealizował i niby żartując zażądał w zamian butelki szampana. Moim zdaniem, celnik dobrze wiedział, że może zrealizować prośbę kierowcy, ale chciał zademonstrować swoją władzę.

ZASTANAWIAJĄCY jest również fakt zmiany plomb na samochodzie. Niemcy ufają polskiemu oplombowaniu i ograniczają się do jego sprawdzenia. Polacy natomiast zdecydowane wolą założyć swoje plomby. Czy taki brak zaufania jest na miejscu, szczególnie w perspektywie wstąpienia Polski do UE?

W NASZYM KRAJU brakuje parkingów, gdzie kierowcy ciężarówek mogliby zjeść, umyć się i odpocząć. Zamiast tego na międzynarodowych trasach pełno jest kramów z fajansowymi krasnoludkami i drewnianymi wiatrakami.