Producent skrobi zamknął 2010 r. na plusie. Chce zwiększyć skalę i planuje przejęcia.
Wojciech Faszczewski, prezes lubelskiego Pepeesu, zapowiadał niedawno na łamach "PB", że wyniki czwartego kwartału zadowolą akcjonariuszy. Nie były to czcze obietnice: producent skrobi pokazał 1,5 mln zł rocznego zysku netto, podczas gdy narastająco po trzech kwartałach miał ponad 3,7 mln zł straty. Dla porównania — w całym 2009 r. Pepees zanotował 9,4 mln zł czystej straty. W 2010 r. pomógł skok cen skrobi w czwartym kwartale — poszybowały przeciętnie o ponad 90 proc. rok do roku. Sprzedaż wzrosła w minionym roku nieznacznie — z 88 mln do 94 mln zł.
W 2011 r. wyniki mają być jeszcze lepsze — planowane jest ścięcie kosztów i zwiększenie sprzedaży. W strategii są też przejęcia.
"Chcemy powiększyć grupę kapitałową o zakłady przetwórstwa ziemniaczanego, by pozyskać nowe dostawy surowca" — napisał zarząd w komentarzu do raportu.
Pierwsze przejęcie Pepees dopiął kilka dni temu. Za 400 tys. zł spółka kupiła 51 proc. udziałów w Przedsiębiorstwie Przemysłu Ziemniaczanego Bronisław.
— Kupiliśmy tanio, ponieważ ta spółka ma wiele problemów. Potrzebuje m.in. kilku milionów złotych na kapitał obrotowy, by terminowo płacić rolnikom. Zaletą tej firmy jest jednak jej lokalizacja — znajduje się w Kujawsko-Pomorskiem, czyli 330 km od Pepeesu. A my dziś sprowadzamy ziemniaki od jeszcze odleglejszych dostawców. Liczymy więc na oszczędności na transporcie — tłumaczy Wojciech Faszczewski.