Taka okazja zdarza się raz na kilka lat. Ostatni raz miejsce prezesa banku z listy pięciu największych zwolniło się sześć lat temu — w mBanku. Zresztą w instytucjach finansowych dużych zmian kadrowych ostatnio nie ma. Przybywa natomiast menedżerów bez przydziału, co jest konsekwencją fuzji, przejęć i spadku liczby posad prezesowskich w bankowości. Wygląda na to, że konkurs w BZ WBK, trzecim pod względem wielkości banku w kraju, nie przysporzy pracy łowcom głów. Nie powinien też budzić specjalnych nadziei wśród bankowców spoza wrocławskiej instytucji. Według naszych informacji, sukcesja zostanie przeprowadzona w „rodzinie”, czyli w taki sposób, w jaki osiem lat temu Mateusz Morawiecki, obecnie już wicepremier i minister rozwoju w rządzie PiS, przejął schedę po swoim poprzedniku — Jacku Kseniu.

— Teoretycznie postępowanie konkursowe nie jest zamknięte dla kandydatów z rynku, ale przystąpić do niego można tylko na zaproszenie banku — mówi zastrzegając anonimowość przedstawiciel BZ WBK. Warunki konkursu zostały tak określone, że szansę na objęcie fotela prezesa mają członkowie zarządu, ale też kluczowi menedżerowie niższego szczebla. Przynajmniej teoretycznie. Na giełdzie najpoważniejszych kandydatów do fotela prezesa są bowiem tylko nazwiska ze ścisłego kierownictwa BZ WBK.
Ryzyko górą
Według naszych ustaleń, wysokie miejsce tej liście zajmuje Feliks Szyszkowiak, obecnie nadzorujący pion wspierania biznesu, a do niedawna szef IT banku. Jeszcze wcześniej pracował w ryzyku, co sprawia, że jest jednym z najbardziej wszechstronnych menedżerów w kierownictwie BZ WBK. Nie bez znaczenia jest również to, że od lat zna się z byłym szefem. Niektórzy pracownicy banku uważają wręcz, że Mateusz Morawiecki „namaścił” go na następcę.
— Etapem przygotowującym go do nowej roli była zmiana kompetencji w zarządzie z technicznej funkcji w IT na związaną z prowadzeniem biznesu — mówi jeden z naszych rozmówców. Szanse na objęcie schedy po Mateuszu Morawieckim ma też Andrzej Burliga, szef ryzyka banku, bo Santander, właściciel BZ WBK, przykłada dużą wagę do zarządzania ryzykiem na każdym rynku, na którym działa. Ostatnio obszar zyskał jeszcze na znaczeniu w związku z problemami, jakie Hiszpanie mają z jakością kredytów w Ameryce Łacińskiej.
Polskojęzyczny ekspat
Za mocnego kandydata uchodzi też Juan de Porras Aguire, jeden z dwóch Hiszpanów w zarządzie, odpowiedzialny za pion bankowości korporacyjnej, menedżer o silnej pozycji w banku i koneksjami w grupie Santandera. Do tego trzeba dodać ambicję i dobrą znajomość języka polskiego, którego, jako jeden z nielicznych ekspatów, nauczył się z własnej woli, a nie z obowiązku wynikającego z konieczności zdania egzaminu przed Komisją Nadzoru Finansowego.
— Z Santandera płyną sygnały, że w roli prezesa widziany byłby raczej lokalny menedżer. W centrali chcą kogoś, kto dobrze zna miejscowy rynek i niczego nie popsuje w dobrze działającej maszynce, jaką jest BZ WBK — mówi jeden z naszych rozmówców.
Ostatnim nazwiskiem na liście potencjalnych kandydatów do fotela prezesa jest Michał Gajewski, obecnie członek zarządu odpowiedzialny za detal w Millennium, w przeszłości wieloletni pracownik BZ WBK. W 2007 r. startował w wyborach na następcę Jacka Ksenia i zaliczany był do grona faworytów. Przegrał z Mateuszem Morawieckim, który okazał się czarnym koniem tamtego wyścigu. Wkrótce potem Michał Gajewski odszedł z banku. Czy będzie chciał drugi raz wejść do tej samej rzeki? Według naszych informacji, jest to kandydatura, z którą kontrkandydaci powinni się liczyć. Od Michała Gajewskiego nie udało nam się uzyskać komentarza.
Każdy nosi buławę
Kluczowe znaczenie dla ostatecznego rozstrzygnięcia konkursu na posadę prezesa będzie miał głos Gerry’ego Byrna, szefa rady nadzorczej, menedżera związanego z bankiem od 14 lat. Najpierw z ramienia AIB zarządzał polską dywizją w grupie i był wiceprzewodniczącym rady nadzorczej BZ WBK. Po sprzedaży banku Santanderowi znalazł się w gronie kilku Irlandczyków, którzy zostali w Polsce. W 2011 r. przejął fotel szefa rady nadzorczej, w ramach której kieruje tylko jednym komitetem: ds. nominacji i wynagrodzeń. Od czasu rezygnacji Mateusza Morawieckiego przejął czasowo kierownictwo banku.
— Formalnie postępowanie konkursowe ma zakończyć się w ciągu trzech miesięcy. Gerry Byrne wyraźnie daje do zrozumienia, że chce zamknąć postępowanie w ciągu kilku tygodni — mówi jeden z naszych rozmówców. Dla BZ WBK będzie to gorączkowy okres, ponieważ wielu menedżerów uważa, że warunki konkursu zostały tak ustalone, iż każdy nosi buławę w kieszeni i ma szanse wejść na najwyższy szczebel bankowej hierarchii. Czasu na zbudowanie stronnictw i znalezienie „dojść” pozostało jednak niewiele. BZ WBK nie komentuje naszych informacji. Stwierdza tylko, że „bank przykłada dużą wagę do przeprowadzenia tego procesu w sposób transparentny i zgodny z obowiązującymi regulacjami, dlatego nowy prezes zarządu zostanie wyłoniony w drodze konkursu”.