PB dotarł do apelacji Prokuratorii Generalnej (PG) wobec wyroku Sądu Okręgowego w Sieradzu, który 15 kwietnia 2024 r. przyznał 22 mln zł odszkodowania przedsiębiorcy zniszczonemu przez organy państwa.
Prawnicy PG przeciwko temu orzeczeniu wytoczyli najcięższe działa. Uważają, że Markowi Kubali nie należy się nawet... 1 zł. Takiego orzeczenia domagają się od sądu apelacyjnego.
Sąd pierwszej instancji uznał, że do upadku firmy Kubali (diler Seata w Wałbrzychu) przyczyniło się jego niezasadne aresztowanie w 2000 r. Spowodowało ono, zdaniem sądu, wypowiedzenie mu umów kredytowych przez banki, co podcięło skrzydła dobrze rozwijającej się firmie.
Prokuratoria kontra przedsiębiorca
Prawnicy skarbu państwa absolutnie nie zgadzają się z tym twierdzeniem. W apelacji podnoszą, że „sąd całkowicie zlekceważył zasady dotyczące ustalania związku przyczynowego, uznając, że normalnym następstwem tymczasowego aresztowania w wymiarze 17 dni, nieingerującego w działanie przedsiębiorstwa, jest doprowadzenie do upadłości”.
– Takie twierdzenie jest sprzeczne z faktami i dowodami zgromadzonymi w sprawie. Sąd okręgowy słusznie stwierdził, że bezpodstawne aresztowanie mnie spowodowało bardzo szybkie wypowiedzenie mi umów kredytowych przez banki i przystąpienie do działań egzekucyjnych. Banki po prostu obawiały się, że jako aresztowany i mający sprawę karną nie będą mógł spłacać tych kredytów. Przed aresztem miałem dużo kredytów i regularnie je spłacałem, a banki chętnie udzielały mi kolejnych. Także kontrahenci z tego powodu chcieli pilnie zabezpieczyć swoje interesy i również zerwali ze mną kontrakty. To wszystko doprowadziło do upadku mojej firmy – mówi Marek Kubala.
Kolejnym ważnym zarzutem PG w stosunku do wyroku sądu okręgowego jest tzw. powaga rzeczy osądzonej (dana sprawa może być tylko raz osądzona w polskim sądzie). Prawnicy Prokuratorii uważają, że kwestia odszkodowania dla Marka Kubali został osądzona w 2018 r. przez sąd karny. Marek Kubala dochodził wtedy 28 mln zł łącznie za niesłuszny areszt i zniszczoną firmę. Uzyskał wtedy 153 tys. zł zadośćuczynienia za bezpodstawne aresztowanie. PG uważa, że wtedy sprawa odszkodowania „za firmę” została skonsumowana przez sąd karny, więc Marek Kubala nie może po raz drugi go otrzymać.
– Sąd karny nie zamknął mi drogi cywilnej do dochodzenia odszkodowania za utratę firmy. Skorzystałem z tej drogi, wniosłem powództwo do sądu cywilnego, a ten uznał moje prawo i przyznał mi odszkodowanie – odpiera Marek Kubala.
Podważanie opinii biegłego
Radcy Prokuratorii uderzają też w opinię biegłego, który jasno stwierdził, że upadek firmy wałbrzyskiego dilera Seata nastąpił w wyniku jego aresztowania. Powołany przez sąd biegły Paweł Cygański doszedł do wniosku, że gdyby firma Marka Kubali nie została zniszczona i rozwijała się dynamicznie, to wartość jego majątku mogłaby sięgnąć nawet 162 mln zł. Przy wydawaniu wyroku sąd opierał się m.in. na tej opinii.
„Ta opinia została sporządzona wadliwie, przy wykorzystaniu niewłaściwych i w znacznej części nieweryfikowalnych oraz dowolnych założeń, w tym założeń przyjętych na podstawie spornych i niewykazanych twierdzeń strony powodowej oraz przy przyjęciu niewłaściwej metodologii” - czytamy w apelacji PG.
– Takie traktowanie biegłego to brak szacunku nie tylko do niego, ale i dla sądu. Na żadnym etapie procesu Prokuratoria Generalna nie była w stanie wnieść skutecznie zastrzeżeń wobec opinii tego biegłego. Sąd okręgowy szczegółowo przeanalizował jego opinię i dał jej wiarę – podkreśla Marek Kubala.
W procesie apelacyjnym Prokuratoria Generalna domaga się powołania nowego biegłego.
Marek Kubala zaczął działać jako diler Seata w Wałbrzychu 1 stycznia 2000 r. Tylko w pierwszym roku sprzedał 300 samochodów. Według niego państwowe służby dokonały nalotu na jego firmę po donosie. Były zainteresowane jego wcześniejszym biznesem, z drugiej połowy lat 90., którym był import pojazdów z USA i Kanady. 13 grudnia 2000 r. Straż Graniczna skuła go w kajdanki, a prokuratura postawiła mu wiele zarzutów, m.in. przemytu aut, korupcji, posługiwania się fałszywymi badaniami technicznymi pojazdów, zaniżania wartości celnej oraz udziału w zorganizowanej grupie przestępczej. Skarb państwa miał stracić 450 tys. zł. Marek Kubala trafił za kratki na ponad dwa tygodnie. Gdy wyszedł, jego biznes już się sypał. Salon samochodowy stał pusty, auta i wyposażenie zniknęły. Banki domagały się natychmiastowej spłaty kredytów i przystąpiły do windykacji. Firma szybko padła. Po 11 latach procesów Marek Kubala został całkowicie uniewinniony ze wszystkich zarzutów. Od wielu lat walczy o odszkodowanie za utratę biznesu.

PB: Marek Kubala, walczący ponad 23 lata o sprawiedliwość przedsiębiorca zniszczony przez organy państwa, apelował do premiera Donalda Tuska, aby ten sprawił, by podległa mu Prokuratoria Generalna nie składała apelacji i pozwoliła uprawomocnić się wyrokowi sądu pierwszej instancji. Niestety jego apele nie przyniosły efektu. Dlaczego nie odpuściliście temu człowiekowi?
Mariusz Haładyj: Musimy odróżnić dwie kwestie. Z czysto ludzkiego punktu widzenia niezmiernie współczujemy panu Markowi Kubali, że doświadczył tego, czego doświadczył, możemy zrozumieć jego emocje, przeżycia, żal, poczucie krzywdy. Jednak my nie możemy kierować się emocjami. Naszym obowiązkiem jest zawsze działać w oparciu o obiektywne przesłanki prawne i merytoryczne. Tak też było w tym przypadku. Przed podjęciem decyzji o wniesieniu apelacji wnikliwie analizowany był cały materiał dowodowy, także przez osoby niezaangażowane dotąd w sprawę, i doszliśmy do wniosku, że nie możemy nie wnieść apelacji. Jesteśmy przekonani, że apelacja jest konieczna i zasadna.
Na podstawie czego doszliście do takiego wniosku? Przecież sąd pierwszej instancji w uzasadnieniu swojego wyroku przyznającego Markowi Kubali 22 mln zł odszkodowania wyraźnie wskazał, że do upadku jego firmy przyczyniło się bezpodstawne aresztowanie przedsiębiorcy, w efekcie którego banki natychmiast wypowiedziały mu umowy kredytowe i przystąpiły do egzekucji, co szybko położyło firmę.
Przypomnijmy, że za nieprawidłowe aresztowanie, czego nie kwestionujemy, Marek Kubala otrzymał odszkodowanie w innym postępowaniu (153 tys. zł – red.). Tu mówimy o odszkodowaniu za doprowadzenie tymczasowym aresztowaniem do upadku firmy. Naszym zdaniem sąd pierwszej instancji wydał nieprawidłowy wyrok, gdyż dokonał błędnych ustaleń faktycznych. Sąd nie wykazał w stopniu wymaganym prawem, że był adekwatny związek przyczynowy między aresztowaniem na 17 dni pana Kubali i upadkiem jego firmy - a przyznając odszkodowanie, sąd miał obowiązek to wykazać. Szczegółowa analiza dokumentów bankowych oraz wypowiedzeń umów kredytowych prowadzi do wniosku przeciwnego. Banki, wypowiadając umowy, absolutnie nie wskazywały, że czynią to z powodu aresztowania kredytobiorcy. Zresztą część banków wypowiedziała kredyty dopiero po złożeniu wniosku o upadłość firmy. Przyczyny wypowiedzeń były inne niż areszt. Natomiast gdyby banki wypowiedziały umowy na podstawie pozornych przyczyn, co nie zostało ustalone przez sąd, skarb państwa nie może ponosić odpowiedzialności za niezgodne z umowami działania kontrahentów Marka Kubali. Podobnie importer marki Seat, wypowiadając umowę firmie pana Kubali, również nie powoływał się na areszt. Sąd poczynił więc istotne błędy w ustaleniach faktycznych. Odszkodowanie zostało przyznane niezgodnie z przesłankami prawnymi i faktycznymi. Dlatego jesteśmy zmuszeni walczyć z tym orzeczeniem w sądzie apelacyjnym. Brak zaskarżenia byłby niezgodny z interesem skarbu państwa.
Czyli uważacie, że żadne odszkodowanie nie należy się Markowi Kubali?
Należało się to będące rekompensatą za niesłuszne aresztowanie. Nie należy się za powiązanie aresztowania z upadkiem firmy, gdyż nie zachodzi między tymi wydarzeniami adekwatny związek przyczynowo-skutkowy. Ponadto nawet gdyby zachodził taki związek, to sąd źle obliczył wysokość odszkodowania. W dużym skrócie mówiąc, dwa razy dał odszkodowanie za to samo. Ponadto pierwszy raz spotkaliśmy się z tym, że odszkodowanie jest przyznawane 12 lat od wydarzenia. Wadliwie obliczone zostały też odsetki. Sąd okręgowy zignorował też wytyczne sądu apelacyjnego, który nakazał zbadanie, czy sprawa nie została już rozstrzygnięta wyrokiem sądu karnego. Gdybyśmy tego wyroku nie zaskarżyli, to złamalibyśmy kardynalne zasady, na których opiera się prawo cywilne. Potwierdza to stanowisko jednostek reprezentujących w tej sprawie skarb państwa, które wnioskowały o złożenie apelacji.
Czego domagacie się od sądu apelacyjnego?
Wnioskujemy o uchylenie zaskarżonego wyroku. Przede wszystkim dążymy do jego zmiany poprzez stwierdzenie, że odszkodowanie się nie należy.