Reforma rynku bilansującego (równoważącego w czasie rzeczywistym popyt i podaż energii w krajowym systemie elektroenergetycznym), która zaczęła obowiązywać w czerwcu 2024 r., zmieniła perspektywy zielonego biznesu PGE. Jeszcze w raporcie po pierwszym kwartale 2024 r. ta największa polska grupa energetyczna przewidywała, że jej wynik w segmencie OZE będzie stabilny. Wczoraj, w raporcie po drugim kwartale, podała jednak, że oczekuje wzrostu.
- Rynek bilansujący sprawia, że tanie godziny są jeszcze tańsze, a drogie jeszcze droższe. O ile wciąż pozytywnie patrzymy na energetykę wiatrową na lądzie i na morzu, a także na magazyny, o tyle w fotowoltaice staramy się selektywnie podchodzić do projektów - mówi Maciej Górski, wiceprezes PGE.
Szczyty produkcji energii z paneli fotowoltaicznych przypadają zwykle na środek słonecznego dnia, podczas gdy szczyty zapotrzebowania mają miejsce rano i wieczorem. To oznacza, że to w środku dnia pojawiają się, i będą pojawiać coraz częściej, ujemne ceny energii.
PGE planuje zatem zrewidować ambicje w obszarze fotowoltaiki. Nadal zamierza jednak budować farmy słoneczne z ruchomymi trackerami (dzięki nim panele podążają za słońcem) oraz na zasadzie cable pooling, czyli współdzielenia kabla z innymi źródłami OZE.