PIE: Dopłaty do e-aut są bez sensu

Paweł SołtysPaweł Sołtys
opublikowano: 2019-10-10 12:16
zaktualizowano: 2019-10-10 11:16

Rynek samochodów elektrycznych jest zbyt słabo rozwinięty, a pojazdy zbyt drogie, by je dotować bezpośrednimi dopłatami – przekonują analitycy Polskiego Instytutu Ekonomicznego (PIE). Radzą zaczekać, aż pojazdy potanieją, a do tego czasu wesprzeć samorządy.

Lider wysokości dopłat do samochodów elektrycznych, Norwegia dorzuca konsumentom do zakupu pojazdu równowartość 21 tys. EUR. W krajach UE dopłaty są różne i – jeżeli są – wahają się w większości przypadków od 2 tys. do 6,5 tys. EUR. W Polsce szans na dofinansowanie nie ma. I dobrze – przekonują analitycy PIE.

W raporcie, który opublikowany zostanie dziś na kongresie Impact Mobility w Katowicach, piszą, że „ze względu na strukturę rynku motoryzacyjnego w Polsce, niedostatecznie rozwiniętą infrastrukturę ładowania oraz specyfikę aut elektrycznych oferta sprzedaży e-samochodów jest skierowana do wąskiej grupy odbiorców indywidualnych” – w domyśle: tych najbogatszych. „Dlatego na tym etapie rozwoju rynku wsparcie zakupu aut elektrycznych przez osoby prywatne nie wydaje się wskazane i powinno być ograniczone ze względu na inne inwestycje i ulgi sektora publicznego w obszarze elektromobilności” – konkludują autorzy raportu pod redakcją Łukasza Czernickiego, kierownika zespołu strategii w PIE.

Zamiast dopłat do zakupu aut osobowych autorzy raportu przekonują, że powinno się wspierać samorządy w wymianie floty transportu publicznego.

- To stare, dieslowskie autobusy są głównym źródłem bezpośredniej emisji w transporcie. I to właśnie w tym kierunku powinny iść publiczne pieniądze – przekonuje Łukasz Czernicki w rozmowie z „PB”.