Roubini już rok temu w wywiadzie telewizyjnym mówił, że rok 2013 będzie dramatyczny i to nie dlatego, że będzie to trzynasty rok tysiąclecia. Niedawno powtórzył swoje tezy w wywiadzie dla agencji Bloomberg. Wywiad jest znany, bo media go w sezonie ogórkowym z chęcią omawiały, ale nie jest to substytut potwora z Loch Ness. Może się bowiem okazać, że Roubini znowu będzie miał rację. Może, ale nie musi i tu jest słabość tej prognozy. W obecnej sytuacji, kiedy wszystko zmienia się błyskawicznie umiejscowienie w czasie jakiegoś przyszłego, prognozowanego zdarzenia obarczone jest dużym prawdopodobieństwem popełnienia błędu.
Spójrzmy wpierw na to, co znajduje się w tych dramatycznych prognozach, a potem spróbujmy zastanowić się nad każdą z nich. W uproszczeniu można powiedzieć, że scenariusz katastrofy składa się z pięciu wydarzeń. Są to: rozpad strefy euro, recesja lub stagnacja w USA, stagnacja lub twarde lądowanie gospodarki w Chinach, spowolnienie w innych krajach rozwijających się (Rosja, Indie, Brazylia, Meksyk i Turcja), wojna Izrael – Iran ze wspomaganiem USA.
Jednego możemy być pewni: jeśli wszystkie pięć składników scenariusza się zrealizuje to wspomnienie o Wielkiej Depresji z lat trzydziestych zeszłego wieku zblaknie i zostanie zastąpione przez Wielki Krach początku XXI wieku. Wydaje się bardzo mało prawdopodobne, żeby wszystkie te wydarzenie skumulowały się w 2013 roku, ale każde z nich nie jest nieprawdopodobne.
Wydaje się, że najbardziej oczywisty jest ostatni punkt. Wojna Izrael – Iran ze wspomaganiem USA mogła się już rozpocząć w tym roku, ale amerykańskie wybory ją wstrzymały. Będę się bardzo dziwił, jeśli nie wybuchnie w 2013 roku. Iran z pewnością nie ustąpi i nadal będzie się zbroił, a być może budował broń nuklearną. Izraelscy politycy od dawna mówią o ataku i tylko USA go wstrzymywały. Po wyborach mogą dać Izraelowi wolną rękę. Taka wojna to nie tylko duży wzrost ceny ropy (Roubini mówi o jej podwojeniu), ale również potężne zamieszanie w bardzo newralgicznym rejonie świata.
Nie wiemy jednak, czy negatywny wpływ takiej wojny będzie krótko- czy długotrwały. To zależy od możliwości militarnych Iranu (których z pewnością do końca nie znamy) i od determinacji jego polityków. Wojna może się skończyć błyskawicznie. W 1981 roku lotnictwo Izraela zbombardowało iracki reaktor Osirak i przecież wojny z tego nie było. Jeśli jednak Iran będzie chciał i mógł mocno odpowiedzieć (choćby przez zablokowanie cieśniny Ormuz i uderzenie na Izrael) to Roubini będzie miał rację.
Dalsze punkty prognozy nie są oczywiste. Recesja lub stagnacja w USA jest możliwa. Fed może nadal drukować, ale wielu ekonomistów mówi, że taki dodruk pomaga przede wszystkim Wall Street, a nie Main Street, czyli rynkom finansowym, a nie gospodarce. Może nawet gospodarce zaszkodzić, jeśli fundusze inwestycyjne zaczną grać na zwyżkę cen surowców (szczególnie ropy). Poza tym w końcu roku znowu zacznie się dyskusja na temat podniesienie limitu zadłużenia Stanów Zjednoczonych, co może doprowadzić do większych perturbacji niż latem zeszłego roku. Jeśli USA wejdą na ścieżkę oszczędności budżetowych to dodatkowo zaszkodzi ich gospodarce.
O stagnacji lub twardym lądowaniu gospodarki w Chinach mówi się już od wielu lat i jakoś nigdy do tego nie doszło. Uważam, że kiedyś tak się stanie, ale nie dlatego, że gospodarka się załamie, a raczej dlatego, że napięcia między kapitalistyczną gospodarką i komunistyczną władzą doprowadzą do wybuchu społecznego. Kiedy to się może stać? Wtedy, kiedy władza nie będzie mogła zapewnić szeroko rozumianemu społeczeństwu stałej poprawy poziomu życia. Chiny nie mają jednak żadnych oporów. Jeśli będzie trzeba to politycy użyją potężnych rezerw walutowych (chyba już koło 4 bilionów dolarów) po to, żeby kupić sobie spokój. Tak kupuje sobie spokój na przykład Arabia Saudyjska. Nie wierzę, żeby już w 2013 roku doszło do załamania (rewolucji) w Chinach.
Rozpad strefy euro w 2013roku wydaje mi się jeszcze mniej prawdopodobny. Zbyt wiele jest interesariuszy, którzy mają zbyt wiele do stracenia. Chyba, że mówiąc „rozpad strefy euro” ma się na myśli jej restrukturyzację, czyli zmniejszenie ilości państw, w których eurojest środkiem płatniczym. To jest bardzo prawdopodobne, ale wykluczenie najsłabszych państw strefy euro w dłuższym terminie zdecydowanie pomogłoby tym, którzy by w niej zostali. Poza tym ECB ciągle jeszcze może (mimo że traktaty podobno na to nie pozwalają) użyć bazooki (i pewnie w końcu jej użyje), czyli zapowie, że w nieograniczony sposób będzie kupował obligacje zagrożonych państw strefy euro. Nie, strefa euro nie rozpadnie się w 2013 roku.
Spowolnienie w innych niż Chiny krajach rozwijających się? To tylko i wyłącznie pochodna innych zagrożeń. Oczywiste jest przecież, że jeśli zrealizują się pierwsze cztery to i piąte musi się wypełnić, bo kraje rozwijające się nie tworzą autarkicznego systemu gospodarczego. Jeśli na świecie pojawia się problemy i to w skali prognozowanej przez Roubiniego to oczywiste jest, że gospodarki krajów rozwijających się (w tym Polski) ucierpią.
Czy z tego, co napisałem wynika, że Nouriel Roubini myli się i nie ma sensu jego prognozami zbytnio się przejmować? Niekoniecznie. Wystarczy bowiem stagnacja (nie musi to być recesja) w USA, żeby sytuacja wyglądała bardzo źle. Jeśli doda się do tego (nieuniknioną według mnie) wojnę Izrael – Iran to najpewniej (zależy od reakcji Iranu) będzie gorzej niż źle. A jeśli do tego dojdą niepokojew strefie euro(z pewnością pojawią się zanim ECB użyje swojej bazooki) to powiemy, że Roubini miał rację. Z cała pewnością rok 2013 jawi się jako rok, który najchętniej by się opuściło…
Zapraszam na zaprzyjaźniony ze mną portal: http://studioopinii.pl/
