Znane na całym świecie centrum turystyki pielgrzymkowej? Tak — chodzi o poziom światowy, nie lokalny. I nie są to tylko pobożne życzenia, ale prosta kalkulacja władz miasta. Zmęczony Brytyjczykami, szukającymi tu nocnego życia, Kraków obiera kurs m.in. na turystykę religijną.

W 2014 r. padł rekord — miasto po raz pierwszy odwiedziło ponad 10 mln turystów. O połowę mniej niż np. Paryż, ale wszystko może się zmienić po wizycie papieża. W tym roku tylko podczas kulminacyjnego weekendu Światowych Dni Młodzieży (ŚDM) może tu przyjechać ponad 2 mln turystów. Choć organizatorem ŚDM jest episkopat, krakowianie nie zasypiają gruszek w popiele.
Doskonale wiedzą, że turysta pielgrzym to potencjalnie niemały zysk. Badania przeprowadzone w Madrycie i Rio de Janeiro, gdzie wcześniej odbyły się spotkania młodych z papieżem, dowodzą, że ponad 70 proc. gości z zagranicy odwiedza wtedy dany kraj po raz pierwszy. Urząd miasta już robi szacunki. Nie tylko związane z wydatkami, przede wszystkim — z korzyściami. Dla lokalnych włodarzy coraz bardziej staje się oczywiste, że turystyka religijna to dla miasta potencjalne zyski w kolejnych latach.
— Światowe Dni Młodzieży to murowany efekt dla rozwoju takiej turystyki. Kraków ma ogromny potencjał. Licheń czy Jasna Góra to miejsca ważne głównie dla Polaków, a związany z Krakowem Jan Paweł II to święty, którego kult rośnie na całym świecie. Już dziś w skali światowej liczą się dwa fenomeny: kult Bożego Miłosierdzia — światowym centrum tego kultu jest sanktuarium w Krakowie-Łagiewnikach i postać św. Jana Pawła II. Po Światowych Dniach Młodzieży spodziewamy się dalszego wzrostu zainteresowania zagranicznych turystów sanktuarium i centrum „Nie lękajcie się!”. Przyjadą, żeby nie tylko się pomodlić, ale także zobaczyć Wawel, Rynek, Emalię Schindlera — mówi Monika Chylaszek, rzecznik prezydenta Krakowa.
Aspekt duchowy zawsze trudno łączyć z materialnym, ale trudno też ich nie łączyć, skoro na całym świecie turystyka pielgrzymkowa oznacza niemałe zyski. Wystarczy popatrzeć na światowe trendy. Do San Giovanni Rotondo, do niedawna jeszcze niewielkiego miasteczka, w którym żył święty ojciec Pio, co roku przyjeżdża 6 mln ludzi z całego świata.
— Pielgrzym to nie jest już biedny gość, którego trzeba poczęstować obiadem. W najdroższych hotelach Krakowa coraz trudniej jest zarezerwować pokój na czas Światowych Dni Młodzieży — twierdzi Monika Chylaszek. Ratusz zakłada, że w trakcie ŚDM turysta z zagranicy zostawi 180-200 zł, a pielgrzym z Polski co najmniej 100 zł dziennie.
Biorąc pod uwagę skalę wydarzenia, krakowscy hotelarze, restauratorzy i sklepikarze z pewnością zarobią. Kraków, od lat promujący się jako miasto kultury, doskonale wie, co oznacza termin „produkt turystyczny”. Atrakcje, jakie przygotowało miasto z okazji ŚDM, można mnożyć. — W tym roku przedłużymy Noc Cracovia Sacra 2016 aż do czterech nocy. Pokażemy zwiedzającym niedostępne na co dzień skarby kościołów i klasztorów — mówi Monika Chylaszek.
Jak manna z nieba
Do Krakowa przyjedzie w lipcu ponad 6 tys. dziennikarzy. Czas antenowy transmisji na cały świat będzie się liczył w setkach godzin, a liczba odbiorców w setkach milionów, jeśli nie miliardach. Kraków na tydzień stanie się najważniejszym miejscem na ziemi. Za ten rodzaj promocji, gdybyśmy chcieli ją sfinansować z miejskiej kasy, musielibyśmy wydać dziesiątki milionów euro. Fakt, że będziemy ją mieć za darmo, to ogromna korzyść — mówi Monika Chylaszek, rzecznik prezydenta Krakowa.