Uchwalona w piątek wieczorem w dość anormalnym trybie ustawa „o przekształceniach i zmianach w podziale zadań i kompetencji organów państwowych właściwych w sprawach łączności, radiofonii i telewizji” nie jest dosłownie pierwszą ustawą PiS, ale pierwszą tak wiernie obrazującą filozofię nowej władzy. Błyskawiczne zdegradowanie oraz zawłaszczenie Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji wyznacza legislacyjne standardy IV RP. W czwartek ustawę rozpatrzy Senat i jeśli wróci ona z jakimikolwiek poprawkami, to Sejm zajmie się nimi tuż po świętach. Prezydent Lech Kaczyński podpisze ją od ręki i gdy w sylwestrowy wieczór będzie wygłaszał swoje pierwsze orędzie — akt wzięcia przez PiS publicznych mediów zostanie już ogłoszony w Dzienniku Ustaw.
Prezes PiS Jarosław Kaczyński dysponuje już własnym Senatem oraz prezydenckim podpisem własnego brata. Do zakończenia owych przekształceń własnościowych ścieżki legislacyjnej brakuje mu jeszcze przejęcia pierwszego, podstawowego ogniwa — czyli Sejmu. Cóż, konieczność budowania koalicji do każdego tematu rzeczywiście jest bardzo uciążliwa. Wspomniana nowelizacja medialna uchwalona została stosunkiem głosów 236:179, przy 2 wstrzymujących się i 43 nieobecnych. Okazała się poligonem, na którym przećwiczona została mała koalicja — PiS z Samoobroną i LPR. W tej akurat sprawie PSL zagrało razem z PO i SLD.
Ćwiczenie zaliczone, co pozwala rządowi na optymizm w kwestii budżetu. Wkrótce okaże się, jaka była cena przejęcia KRRiT. Zapewne w składzie tego okrojonego organu nie znajdzie się nikt desy-gnowany przez Leppera czy Giertycha, ale już w radach nadzorczych radia i telewizji — i owszem...