Pies-pająk tka sieć zysków z YouTube’a

Karol JedlińskiKarol Jedliński
opublikowano: 2014-09-10 00:00

Powstają kolejne firmy widzące profity wokół wideo od Google’a. Niszą są internauci szukający czegoś więcej niż rozrywki.

Suczka Chica przebrana za pająka-giganta straszy ludzi nocą, co rejestruje ukryta kamera. Wszystko firmuje młody Polak, którego internetowe motto brzmi: „Szaleni ludzie są najlepsi”. Szalony pomysł na biznes? Być może, jednak w przypadku sukcesu, jaki odniósł youtuber SA Wardega, jest w tym szaleństwie metodą na zysk.

Fragment filmu SA Wardęgi o psie-pająku
FOT. YouTube

Starsi w machinie

Stworzony w kilka godzin film, kosztujący kilka-kilkanaście tysięcy złotych, odtworzono niemal 70 mln razy w ciągu czerech dni. Szał na psa-pająka ogarną cały świat, a zyski kanału SA Wardegi tylko z tego jednego filmu liczone są w setkach tysięcy złotych. Jest w tym jednak mały haczyk — pieniądze od YouTube’a nie trafią bezpośrednio na konto twórcy. Znajdą się najpierw na rachunku polskiego syndykatu zrzeszającego youtuberów, dopiero potem, pomniejszone o marże, powędrują do SA Wardegi. A ten ostatni nie ma powodów do narzekań, bo syndykaty to machiny, zamieniające amatorską zabawę z wideo w profesjonalny biznes. Właśnie powstają kolejne.

— Zamierzamy skoncentrować się na międzynarodowym rozwoju i postawić na treści dotychczas mało promowane w polskim YouTube’ie. Np. związane z edukacją, poradami czy rozrywką dla osób bardziej wymagających, także tych starszych niż 16-24 lata — mówi Inez Białobrzeska, prezes BrandTube’a, który lada tydzień zostanie ogłoszone trzecią polską siecią partnerską YouTube’a.

Szept wspomagany

Pozostałe dwie sieci to AIA Agory i lider rynku, czyli LifeTube, zrzeszający najpopularniejsze kanały. Ich pomysł na biznes to kojarzenie budżetów reklamowych marek z promocją wideo lub product placement na kanałach twórców z YouTube’a, docierającego miesięcznie do 14 mln Polaków. To także profesjonalne wsparcie sprzętowe, własne studia nagrań i cały marketing wokół kanałów. Sieciowy hałas wokół SA Wardegi wziął się także z szeptanego marketingu rozsiewanego przez LifeTube’a.

Jednak BrandTube, choć obecnie nie zrzesza żadnego czołowego kanału wideo z sieci, twierdzi, że duopol obecnych sieci jest do złamania i podpiera się przy tym badaniami lokalnego rynku.

— Według badań, internauci bardziej ufają forom internetowym, stronom producentów, blogom niż wideoblogom. Dzieje się tak nie dlatego, że format wideo ma jakąś wrodzoną ułomność, ale dlatego, że brakuje profesjonalnych treści, gdzie celem nie jest np. nachalne promowanie marki czy produktu,lecz rzetelna recenzja — twierdzi Jacek Gadzinowski, autor filmów i dyrektor strategii w BrandTube’ie.

Według informacji „PB”, o akces do klubu sieci partnerskich YouTube’a stara się kilka kolejnych firm znad Wisły, powiązanych m.in. z branżą reklamową i wydawniczą. Jak wynika z badań, miejsca na kolejne kreacje reklamowejest aż nadto.

Jedynie 39 proc. Polaków używających YouTube’a uważa, że marki na vlogach promują się często lub bardzo często. Jednak 49 proc. youtuberów zauważa intensyfikację działań marketerów wokół wideo. Dlatego nie zdziwmy się, jeśli w kolejnym odcinku przygód Chica zacznie straszyć już w markowym wdzianku.