PKO BP BRONI POZYCJI
Największy polski bank detaliczny niecierpliwie
czeka na rozwiązanie
problemu kredytów mieszkaniowych.
To ostatnia przeszkoda przed rozpoczęciem przygotowań
do planowanej prywatyzacji banku PKO BP.
ŁATWIEJ: Zdaniem
Andrzeja
Topińskiego, prezesa zarządu PKO BP,
prywatyzacja banku okaże się o wiele
łatwiejsza niż prywatyzacja np. Pekao SA, ponieważ w przypadku PKO BP
nie będzie
kłopotu
związanego
z równocześnie prowadzoną
wewnętrzną konsolidacją.
fot. B. Skrzyński
Garbem, który utrudnia rozwój banku, są stare kredyty mieszkaniowe. Andrzej Topiński, prezes PKO BP, wierzy jednak, że z tym problemem można uporać się w ciągu kilku miesięcy. Jednak do tej pory nie wiadomo, jaka metoda działania zostanie ostatecznie wybrana.
— Do wyboru są trzy opcje. Pierwsza zakłada stworzenie jakiegoś specjalnego funduszu, który przejąłby te zobowiązania. Druga opcja to przeniesienie całego portfela do innego banku — być może wyjściem byłoby przejęcie go przez Bank Gospodarstwa Krajowego. Trzecie, teoretycznie najprostsze rozwiązanie, to dokapitalizowanie banku. Wówczas otrzymalibyśmy możliwość dodatkowego „zarobienia” pieniędzy, ograniczając koszty likwidacji tego obciążenia — tłumaczy prezes Topiński.
Istnieją jeszcze dodatkowe możliwości zlikwidowania złych kredytów mieszkaniowych — są to różnego rodzaju kombinacje trzech wymienionych rozwiązań.
— Najtańsze byłoby wydzielenie całego portfela z PKO BP — podkreśla jednak prezes banku.
Prywatyzacja
Andrzej Topiński ma nadzieję, że kwestia ta, która tak bardzo zaciążyła na wynikach banku za ubiegły rok, zostanie rozwiązana do końca grudnia. 1 stycznia 2000 roku bank będzie więc mógł rozpocząć prace przygotowujące go do prywatyzacji. Bank będzie można sprywatyzować szybko.
Jego zdaniem, prywatyzacja banku okaże się o wiele łatwiejsza niż prywatyzacja np. Pekao SA, ponieważ nie będzie kłopotu z równocześnie prowadzoną wewnętrzną konsolidacją.
— Jednakże sprzedawanie PKO BP trzeba będzie postrzegać w kategoriach politycznych. Tak jak prywatyzację Pekao SA czy Banku Handlowego — przyznaje prezes.
Wybór sposobu prywatyzacji wymaga uwzględnienia kryteriów merytorycznych, takich jak zdynamizowanie rozwoju banku oraz poprawa warunków obsługi klientów, ale także przesłanek budżetowych i politycznych.
Jeden czy kilku
Andrzej Topiński nie chce spekulować, co byłoby dla banku lepsze — jeden silny właściciel finansowy czy kilku inwestorów stabilnych. Pytanie, czy powinien pojawić się większościowy zagraniczny inwestor strategiczny — ma charakter polityczny i prezes wątpi, czy rząd zdecyduje się na takie rozwiązanie.
PKO BP jest ogromnym bankiem, z największą siecią na polskim rynku. To ponad 6 tys. oddziałów, placówek, kas zewnętrznych, ekspozytur i agend. To także, jak mówi prezes Topiński, 3 mln rachunków oszczędnościowo-rozliczeniowych. Gratka nie lada dla każdego.
Koncepcja połączenia PKO z Bankiem Handlowym powraca od lat.
— Nie da się ukryć, że istnieje spora komplementarność ofert i charakterów obu instytucji. Bank Handlowy dopiero niedawno zdecydował się na działalność stricte detaliczną, my z kolei mamy o wiele mniejsze możliwości niż chcielibyśmy — i na co wskazywałaby wielkość banku — w zakresie bankowości korporacyjnej. Pomysł połączenia obu instytucji nie jest więc niedorzeczny. Trudne jest do przyjęcia, by PKO otrzymał inwestor spoza Polski bądź grupa zachodnich inwestorów stabilnych. Jest więc wola polityczna, by PKO BP miał narodowy charakter — mówi Andrzej Topiński.
Nie ma zysku
Powodów do niepokojów dotarczają wyniki finansowe banku. O ile w 1996 roku bank zanotował zysk netto wysokości 1 mld zł, w 1997 roku — 0,6 mld zł, o tyle rok ubiegły zakończy stratą netto wynoszącą ponad 0,7 mld zł. To wina wspomnianych kredytów mieszkaniowych.
— Jest to strata księgowa, wynikająca z kosztów tworzenia rezerw na stare kredyty mieszkaniowe, które będą prawdopodobnie wyłączone do końca roku z portfela. Wówczas rezerwy te zostaną rozwiązane i poprawią bilans PKO. Gdyby nie było kosztów utworzenia rezerw, bank zamknąłby rok ubiegły zyskiem brutto wysokości 400 mln zł. Zysk netto wyniósłby wówczas około 100 mln zł. Przy sumie bilansowej 58 mld zł to oczywiście nie zadowala, ale proszę pamiętać, że druga połowa 1998 roku przyniosła gwałtowny spadek marż w systemie bankowym. Sądzę, że pozostałe banki komercyjne operujące na rynku również osiągną niższe wyniki niż oczekiwały. Zarówno za rok ubiegły, jak i za rok 1999 — mówi Andrzej Topiński.
Cień nowoczesności
Andrzej Topiński wylicza niedociągnięcia i problemy banku, z którymi szybko trzeba się uporać — przede wszystkim potrzebny jest skok technologiczny, poprawa jakości obsługi, system informatyczny dostosowany do obsługi ogromnej liczby klientów, centralna baza danych o klientach banku, która ułatwiłaby pracę departamentom kredytowym.
W znacznym stopniu pozwoli to rozwiązać problem kolejek, z którymi bank kojarzony jest przez obserwatorów i klientów.
— Każdego miesiąca są dwie fale kolejek — pierwszego i piętnastego dnia miesiąca, kiedy przychodzi czas wypłat i płacenia rachunków. Ale nasi klienci są w dużym stopniu sami sobie winni. Wiem, że większość operacji, jakie zlecają po odstaniu kilkudziesięciu minut w kolejce, to operacje, które z miesiąca na miesiąc się powtarzają. Można przecież złożyć zlecenie stałe i nie przychodzić do oddziału. Jeśli kwota zlecenia ulega zmianie można skorygować zlecenie telefonicznie. Sam mam konto w PKO o wiele dłużej niż jestem z nim związany służbowo i w oddziale pojawiam się tylko wtedy, gdy potrzebuję większej gotówki, której nie mogę pobrać z bankomatu. Musimy przekonać klienta do realizowania swoich operacji bezgotówkowo, bez zbędnych wizyt w oddziałach w okresie szczytów płatności — twierdzi prezes.
Obecnie bank ma ponad 700 bankomatów, z których ponad 150 działa w systemie on-line. Żaden nie ma jeszcze funkcji depozytowej i składania zleceń przelewu.
— Rozwijamy sieć wolno, ale sukcesywnie. Strategia zakłada, że większość nowo powstałych oddziałów będzie placówkami niewielkimi, kilkuosobowymi. Przede wszystkim chcemy lokować je w centrach handlowych, tam, gdzie najbliżej do klientów. Oczywiście, niekiedy sytuacja wymusza, byśmy stawiali duże, wieloosobowe oddziały banku — mówi A. Topiński.
Ostrożnie z komputerem
Budowanie ogromnej sieci to przede wszystkim nakłady na informatykę. Zdaniem prezesa Topińskiego, polskie banki i firmy komputerowe mają trudności z przystosowaniem kupowanych aplikacji do polskich warunków.
— Proszę zauważyć, że żadne z dotychczasowych wdrożeń systemów informatycznych w bankach nie zakończyło się pełnym sukcesem i w zakładanym czasie. W polskich warunkach trzeba było dokonywać tzw. kustomizacji systemu, czyli przystosowania oferty do tego, co zostało zakupione — uważa prezes PKO BP.
Pod jednym dachem
PKO dąży do rozszerzenia działalności finansowej poza obszar tradycyjnej bankowości detalicznej. Celem jest utworzenie silnej grupy, która będzie spełniała potrzeby klientów, oferując im wszechstronną ofertę usług. Obecnie obejmuje ona zawiązane w 1997 roku PKO/CreditSuisse Towarzystwo Funduszy Inwestycyjnych, utworzoną pod koniec 1998 roku wspólnie z Bankiem Handlowym spółkę PKO/Handlowy Powszechne Towarzystwo Emerytalne oraz PKO Towarzystwo Finansowe Sp. z o.o. zajmujące się pośrednictwem w sprzedaży ratalnej. W 1999 roku grupa kapitałowa PKO BP zostanie rozszerzona o spółkę świadczącą usługi leasingowe PKO-Leasing. Planuje też utworzenie banku hipotecznego.
Prezes nie rezygnuje
W środowisku bankowym krążą plotki o zmianach w zarządzie PKO BP, wywołanych i wynikami banku, i zmieniającym się układem politycznym. Mówi się, że Andrzej Topiński, który jest jednym z najdłużej sprawujących funkcję prezesów banków, miałby odejść i wyjechać na placówkę do Brukseli.
— Nie mam żadnych planów wyjazdowych i nikt nie stawiał mi takich propozycji. Nic mi nie wiadomo, jakoby zarząd naszej firmy miał być wkrótce odwołany — ucina te spekulacje prezes banku polskich ciułaczy.
Michał Kobosko
Paweł Zielewski