PKP potrzebują czystych rąk
Chyba jeszcze długo przyjdzie nam czekać na taką chwilę, kiedy pociągi w naszym kraju przestaną się spóźniać, a pracownicy narodowego przewoźnika będą mieć czyste sumienie. Pokontrolny raport NIK nie pozostawia złudzeń. Afera goni aferę: tajemnicze weksle z czasów prezesa Janika, fatalnie skonstruowana umowa z Adtranzem Pafawag Wrocław czy też niejasności związane z upadłością Kolspedu.
W raporcie NIK czytamy, że osoby z zarządów i rad PKP nie były monitorowane przez urzędujących ministrów transportu. Dlatego w sumie nie należy się dziwić, że bez żadnych zahamowań najpierw przelewano niebagatelne kwoty z państwowej kiesy, a następnie na lewo i prawo je wydawano.
Problem kolei, jak i wielu innych przedsiebiorstw państwowych, tkwi bowiem w ludziach, którzy wietrzą na PKP dobry interes, ale dla własnej kieszeni. Taki interes widzą banki komercyjne, głównie niemieckie, które tanim kosztem mogą w przyszłości przejąć naj- atrakcyjniejsze części PKP, zamieniając sumy dziś udzielanych kredytów na akcje w prywatyzowanych spółkach kolejowych. I dobrze. Może wreszcie ktoś przetnie ten węzeł gordyjski.