PKS: walka trwa

Arkadiusz Braumberger
opublikowano: 1999-11-19 00:00

PKS: walka trwa

Pracownicy warszawskiego PKS chcą powołać spółkę pracowniczą i przejąć przedsiębiorstwo. Ich zdaniem, wszczęcie w firmie postępowania naprawczego może się zakończyć ogłoszeniem jej upadłości. A wówczas potencjalny inwestor za bezcen przejmie grunty za ponad 850 mln zł.

Związkowcy PKS Warszawa obawiają się, że wprowadzenie do przedsiębiorstwa zarządcy komisarycznego nie tylko nie uzdrowi firmy, ale wręcz doprowadzi do przejęcia za bezcen jej majątku. Nie zgadzają się też z wyceną dokonaną przez wojewodę.

Walka o ziemię

— Wojewoda wycenił majątek PKS Warszawa na 8,1 mln zł. Jest to tak niska suma, że sami możemy przejąć przedsiębiorstwo jako spółka pracownicza — mówi Andrzej Ruda, szef związku zawodowego kierowców w warszawskim PKS.

Zdaniem protestujących, ewentualne odrzucenie propozycji utworzenia spółki pracowniczej przez wojewodę ujawni rzeczywiste intencje urzędników wojewódzkich, których związkowcy otwarcie posądzają o działanie na szkodę przedsiębiorstwa. Według nich, chodzi ponoć o przejęcie kontroli nad gruntami, które w świetle obowiązującego prawa, z tytułu zasiedzenia stanowią majątek przedsiębiorstwa (9 ha, których wartość szacuje się na ponad 850 mln zł).

Kolejne zarzuty związkowców z PKS dotyczą formalności związanych z procedurami rozwiązywania sporów zbiorowych.

— Dwa tygodnie temu oficjalnie ogłosiliśmy, że wstępujemy na drogę sporu zbiorowego. Wojewoda powinien rozpocząć z nami rozmowy w ciągu trzech dni. Dotychczas nie zajął stanowiska. Za to po dziesięciu dniach siłą wprowadzono na teren firmy zarządcę — wylicza Andrzej Ruda.

NIK po raz drugi

Najwyższa Izba Kontroli przeprowadziła w październiku drugą kontrolę w PKS Warszawa. Z nieoficjalnych źródeł wiadomo, że podobnie jak podczas kontroli przeprowadzonej latem nie stwierdzono poważniejszych uchybień w prowadzeniu firmy. Tymczasem Urząd Wojewódzki wciąż odmawia wyjaśnień w tej sprawie.