Wzrost płac jest wyższy od oczekiwań. Wzrost cen prądu również, a do tego podrożał gaz. Rząd chce zatrzymać inflację, tnąc podatki. Może to jednak zadziałać... proinflacyjnie.
W ostatnich dniach pojawiły się trzy informacje, które pogarszają perspektywy inflacyjne na najbliższy rok i jednocześnie podnoszą perspektywy dla stóp procentowych oraz zwiększają ryzyko silniejszego hamowania gospodarki w 2022 roku. Te proinflacyjne czynniki to szybki wzrost płac, dużo wyższy od oczekiwań wzrost cen energii i prawdopodobna dalsza stymulacja fiskalna w postaci cięć podatków. Pierwszy czynnik może być najważniejszy dla długoterminowych perspektyw inflacji, jeżeli dojdzie do rozkręcenia tzw. spirali płacowo-cenowej.
W piątek pojawiły się dane o przeciętnym wynagrodzeniu w sektorze przedsiębiorstw (ok. 6 mln pracowników w firmach niefinansowych, zatrudniających co najmniej 10 osób) w listopadzie. Wskazały one na wzrost płac aż o 9,8 proc. rok do roku, wobec 8,4 proc. w październiku. Takie przyspieszenie wydaje się dziwnym zjawiskiem i jest wielce prawdopodobne, że mogły nań wpłynąć jakieś czynniki przejściowe – wcześniejsze wypłaty premii, mocniejszy popyt na pracowników okresowych w przemyśle w warunkach, gdy setki tysięcy osób są na kwarantannie. Jeśli jednak płace miałyby rosnąć w tempie 9-10 proc., to byłoby to zjawisko z punktu widzenia inflacji dość niebezpieczne. Oznaczałoby ono, że firmy zgadzają się na wysokie podwyżki, bo są przekonane, że ławo przerzucą je na ceny. Taki łańcuch trudno potem przerwać, obniżenie inflacji w takich warunkach może wymagać podwyżek stóp procentowych dużo mocniejszych niż spodziewane.

W sprawie płac nie ma jeszcze co dramatyzować, bo w miesięcznych danych jest dużo szumu. Do płac dochodzą jednak kolejne czynniki proinflacyjne. Również w piątek Urząd Regulacji Energetyki podjął decyzję, że ceny detaliczne prądu będą mogły zostać podniesione od stycznia średnio o 22 proc. (cena netto), a gazu - aż o 54 proc. Wzrost jest wyższy od oczekiwań i podnosi perspektywy inflacyjne na 2022 rok. O ile przed tą decyzją wydawało się, że szczyt inflacji będzie na poziomie ok. 8 proc., o tyle teraz bardziej prawdopodobne wydaje się 9-10 proc. Oczywiście z prognozami inflacji jest trochę tak, jak z prognozami kursu walutowego – są bardzo niepewne. Istotne jest jednak, że ostatnie wydarzenia i decyzje są proinflacyjne.
Rząd robi wszystko, by ograniczyć inflację manewrami podatkowymi. Niedawno przyjął pakiet obniżek podatków, które do wiosny mają zatrzymać częściowo wzrost cen energii. Na przykład VAT na prąd na trzy miesiące zostanie obniżony do zera. Te decyzje są już uwzględnione w prognozach inflacyjnych. Teraz rząd zapowiada, że może wprowadzić zerowy VAT na żywność, co też mogłoby nieco ograniczyć wzrost cen. To wszystko jednak zaczyna robić się ryzykowne. Manewry podatkowe mają sens, jeżeli zmierzają do amortyzacji przejściowych wstrząsów cenowych, wynikających np. z czynników pogodowych, różnych zaburzeń w dostawach energii. Trwała obniżka wielu podatków będzie natomiast działaniem proinflacyjnym w dłuższym okresie – obniży ceny niektórych towarów, ale podniesie ceny innych. Koniec końców im bardziej rząd będzie ciął podatki, tym mocniej bank centralny będzie podnosił stopy procentowe.
Gospodarka przechodzi silny wstrząs w postaci wzrostu cen energii. Do tego dojdzie znaczny wzrost stóp procentowych. Na horyzoncie widać ryzyko głębszego dołka w 2022 roku.
Podpis: Ignacy Morawski