Płatności pod kontrolą

Łukasz Dec
opublikowano: 2003-09-08 00:00

Polski handel elektroniczny jest daleki od stanu, jaki mu przepowiadano w 2000 r., ale rocznie zwiększa wartość o około 100 proc.

Niekwestionowanym liderem rynku jest eCard, który w ciągu trzech lat szturmem zdobył rynek. Firma powstała w na fali hossy internetowej w marcu 2000 r. jako wspólne przedsięwzięcie Computerlandu, BRE Banku oraz BZ WBK. Nowo powstałe centrum autoryzacyjne skoncentrowało się wyłącznie na transakcjach internetowych, co do dzisiaj jest ewenementem na rynku. ECard zawdzięcza aktualną pozycję (około 72 proc. autoryzacji) nie tylko wykreowaniu wizerunku i sprawnemu marketingowi, ale również ospałości potencjalnych konkurentów. Na rynku było jeszcze kilka innych firm autoryzujących elektroniczne transakcje (choć nie w internecie), ale dla nich sieć była i jest drugorzędnym polem działania.

Miało być jeszcze lepiej

ECard rozwijał się równomiernie, wyłączając efektowny IV kw. 2001 r., kiedy obroty skoczyły prawie o 300 proc.

— Było to wynikiem dużej kampanii reklamowej poprzedzającej okres wzmożonych zakupów. Ale pierwszy kwartał następnego roku był pod względem obrotów jeszcze lepszy. Sytuacja powtórzyła się rok później. Przed nami jeszcze co najmniej 3-4 lata takiego rozwoju rynku — opowiada prezes eCardu Allan J. Wodzyński.

Dynamika obrotów w sieci eCardu rzeczywiście wygląda nieźle, chociaż trzy lata temu zakładano, że będzie jeszcze lepiej. Według pierwotnego biznesplanu, eCard miał osiągnąć próg zyskowności w bieżącym roku. Rzeczywistość zmusiła jednak zarząd do weryfikacji biznesplanu, w maju 2001 r. firma otrzymała od akcjonariuszy dodatkowe 1,5-2 lata na zbilansowanie przychodów z wydatkami.

Dobre perspektywy

ECard trzyma koszty na wodzy, ale ma ograniczone możliwości ich redukowania. Kluczem jest zatem intensyfikacja przychodów i w 2002 r. centrum udało się podnieść je trzykrotnie. Wzrost wartości handlu elektronicznego jest w 2003 r. pewny.

Aktywniej od zeszłego roku działa Bank Handlowy, ale przede wszystkim PolCard, który do połowy roku stworzył sieć autoryzacji niemal równą eCardowi.

— Zintensyfikowaliśmy działania naszych handlowców, co zaowocowało dynamicznym wzrostem liczby podpisanych umów i uruchomień produkcyjnych. Zdywersyfikowaliśmy też ofertę — mówi rzecznik PolCardu Renata Gawkowska.

Przychodowość klienta PolCardu jest jednak trzykrotnie niższa w eCardzie, w związku z czym pod względem obrotów obie sieci dzieli wciąż bardzo duży dystans. Atutem bardziej zasiedziałej konkurencji jest skala obrotów off-line i kontakty z korporacyjnym klientem, słabością — niski priorytet działań w internecie. To szczęśliwa okoliczność dla eCardu, któremu wojna cenowa byłaby bardzo nie na rękę.

Postawa udziałowców

Pośród wszystkich akcjonariuszy eCardu najwięcej determinacji w podtrzymaniu inwestycji wykazuje BRE Bank, który jeszcze w tym roku obejmie większościowy pakiet udziałów poprzez umorzenie pożyczki i — prawdopodobnie — dokapitalizowanie spółki. ECard otrzymał deklarację wyłożenia 2 mln zł przez BRE Bank i 1 mln zł przez Computerland, chociaż ta ostatnia firma od zeszłego roku wykazuje udziały w eCardzie, jako aktywa do sprzedaży. Dokapitalizowania nie deklarował na razie BZ WBK.