Pływające wiatraki z Ocean Winds

Grzegorz Górski, Polak z najciekawszą karierą w światowej energetyce, był sceptykiem w kwestii offshore. Zmienił zdanie i kieruje nowym graczem z ambicjami i potencjałem

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • jaką strategię będzie realizował Grzegorz Górski, wiceprezes wiatrakowej firmy, odpowiedzialny za działalność operacyjną 
  • dlaczego, jego zdaniem, energetyka wiatrowa na morzu będzie się rozwijała
  • jakie inne firmy planują podobne inwestycje 

Biznesowy start Ocean Winds miał się odbyć z większą pompą — przyznaje Grzegorz Górski, COO, czyli wiceprezes odpowiedzialny za działalność operacyjną firmy.

POLAK Z CIEKAWĄ KARIERĄ:
POLAK Z CIEKAWĄ KARIERĄ:
Grzegorz Górski pracuje dla francuskiego Engie (dawny GdF Suez) od prawie 20 lat. Wcześniej był biznesmenem, od którego Francuzi kupili firmę. Z doświadczeniem przedsiębiorcy i menedżera bierze się teraz za rozwój nowego biznesu Engie — morskiej energetyki wiatrowej.
Fot. ARC

Czas pandemii imprezom jednak nie sprzyja, dlatego nowy gracz na rynku morskiej energetyki wiatrowej przedstawił się w komunikacie prasowym. Powstanie Ocean Winds zapowiedziano jeszcze w 2019 r., nazwę ogłoszono w lipcu 2020, a z Grzegorzem Górskim spotkaliśmy się w Warszawie w ostatnich dniach sierpnia.

— Dzięki rozwojowi energetyki morskiej będę mógł znów zawodowo przyjeżdżać do Polski — cieszy się polski menedżer.

Sceptyk entuzjastą

Grzegorz Górski zarządza firmą będącą wspólnym przedsięwzięciem francuskiego Engie i chińsko-portugalskiego EDP Renewables, dwóch gigantów światowej energetyki. Sam wywodzi się z Engie i od lat robi karierę w ramach grupy, najpierw w Polsce, a od 2012 r. w paryskiej centrali i amerykańskiej spółce koncernu. Nie znamy w „PB” Polaka z ciekawszą ścieżką kariery w światowej energetyce. W Ocean Winds, z biurem w Madrycie, Grzegorz Górski jest od stycznia 2020 r.

— Dawniej byłem sceptykiem, jeśli chodzi o rozwój energetyki wiatrowej na morzu. Uważałem, że cena produkowanej przez nią energii nie zejdzie poniżej 100 EUR za MWh. Zmieniłem jednak zdanie i dziś uważam, że offshore ma wielką przyszłość — mówi Grzegorz Górski.

Ocean Winds, mimo wieku niemowlęcego, ma o offshore sporo do powiedzenia. Francuski i portugalski partner wnieśli do firmy portfolio morskich aktywów o mocy zainstalowanej 1,5 GW w budowie i 4 GW w rozwoju. Plan zakłada, że do 2025 r. będzie to już 5-7 GW w eksploatacji lub budowie oraz 5-10 GW w fazie zaawansowanego rozwoju. Dla porównania: duński Orsted, który jest liderem morskiej branży wiatrowej, na koniec 2019 r. dysponował 6,8 GW działających mocy, 3 GW mocy w budowie oraz 5 GW w fazie rozwoju.

Pływająca energia

Grzegorz Górski lubi mówić, że o ile Orsted przetarł szlak dla morskich wiatraków przytwierdzonych do dna, o tyle Ocean Winds zrobi to samo dla wiatraków pływających.

— Jestem wielkim zwolennikiem pływających farm wiatrowych, bo ta technologia otwiera zupełnie nowe możliwości inwestowania tam, gdzie jest wiatr, ale jest zbyt głęboko, by stawiać wieże. Pływające farmy wiatrowe są dziś oczywiście droższe od posadowionych na dnie, ale pamiętajmy, że wraz z rozwojem technologia ta będzie taniała — mówi Grzegorz Górski.

W przyszłości Ocean Winds zastanowi się nad możliwością umieszczenia wokół wiatraków pływających paneli fotowoltaicznych. Wiąże też nadzieje z postępem w pracach nad magazynowaniem energii.

— Bardzo na to liczę. Śledzę też prace nad wodorem. Kiedyś sądziłem, że zawodowo z pewnością nie doczekam czasów, kiedy wodór będzie mógł zostać przemysłowo wykorzystany w energetyce. Dziś obserwuję to z nadzieją, zwłaszcza że planowane przez UE nakłady finansowe na ten obszar powinny skrócić czas dochodzenia kosztów do konkurencyjnego poziomu — uważa Grzegorz Górski.

A inne sposoby wykorzystania energii fal czy pływów morskich? Świat wiele sobie po nich obiecywał.

— Wygląda na to, że sukces morskiej energetyki wiatrowej zepchnął te prace na bardzo daleki plan — komentuje Grzegorz Górski.

Polska silna łańcuchem

Ocean Winds chce inwestować na całym świecie — w Europie, USA i Azji. W Polsce ma dziś dwa projekty wiatrowe na naszej części Bałtyku, kupione w 2019 r. przez Engie. Każdy z nich przewiduje możliwość budowy farmy wiatrowej o mocy 200 MW. W planach są kolejne projekty.

— W polskim biurze Ocean Winds zatrudniamy już pięć osób i wciąż rekrutujemy — mówi Grzegorz Górski.

Siłą polskiego sektora offshore jest, jego zdaniem, rozwinięty lokalny łańcuch dostaw.

— Widzę to na co dzień, ponieważ praktycznie przy każdej naszej inwestycji współpracujemy z polskimi podwykonawcami, np. dostawcami kabli czy producentami konstrukcji stalowych. Rozumiem też, że Polsce może zależeć na tym, by w kraju rozwijała się również produkcja turbin czy fundamentów. Jeśli kraj będzie miał jasny plan rozwoju tej branży i przejrzyste ramy prawne, kapitał sam przyjdzie z takimi projektami — uważa Grzegorz Górski.

A jak przyjdzie, to dobrze by było rozwijać uzbrojone tereny portowe, by były w stanie przyjmować kolejne inwestycje w tej branży.

Gwarancje potrzebne

Polskie projekty morskie należą dziś w całości do Ocean Winds, a Grzegorz Górski nie ujawnia, czy tak zostanie, czy trwają poszukiwania partnera. Druga opcja nie byłaby niespodzianką, skoro na polskim Bałtyku Polenergia inwestuje z Equinorem, PGE rozmawia z Orstedem, a PKN Orlen z firmą, której nazwy na razie nie ujawnia.

— W zależności od rynku inwestujemy albo od początku z partnerem, albo pozyskujemy go dopiero na etapie oddania do eksploatacji. Na wczesnym etapie dobieramy partnerów np. w USA, ponieważ koszty koncesji są tam znaczące. Nie wyobrażam też sobie inwestowania bez lokalnego partnera np. w Japonii — tłumaczy Grzegorz Górski.

Ocean Winds finansuje inwestycje głównie w formule project finance. Nie narzeka na warunki.

— Rynek morskiej energetyki wiatrowej jest na tyle dojrzały, a kompetencje naszych akcjonariuszy na tyle silne, że nie mamy problemu z pozyskiwaniem finansowania — twierdzi Grzegorz Górski.

Podkreśla jednak, że dla modelu biznesowego niezbędny jest mechanizm gwarantowania ceny energii.

— Są wprawdzie w Europie przypadki inwestowania w morską farmę wiatrową bez państwowych mechanizmów wsparcia, ale po pierwsze — to pojedyncze przypadki, a po drugie — już w tym roku jest ich mniej niż w zeszłym. Uważam, że ten model nie będzie powszechny. Zobaczymy zresztą, jakie rezultaty dadzą aukcje zaplanowane na przyszły rok w Niemczech — mówi Grzegorz Górski.

Biznes ciągnie do morza

Poza Ocean Winds na polskim Bałtyku inwestycje prowadzi Polenergia, kontrolowana przez Dominikę Kulczyk, polskie PGE i PKN Orlen, a także niemieckie RWE. Prognozy dla morskiej energetyki wiatrowej są ambitne. Według analiz Międzynarodowej Agencji Energii (IEA) globalna moc morskich elektrowni wiatrowych wyniosła na koniec 2019 r. 5,9 GW, co oznacza wzrost o 40 proc. w stosunku do 2018 r. Widoczne jest umacnianie się pozycji Chin na tym rynku. Wyprzedziły Wielką Brytanię (1,6 GW nowych mocy) i Niemcy (1,1 GW), uruchamiając 2,3 GW w 2019 r., i zostały liderem wzrostu.

OKIEM EKSPERTA

Polska brodzi przy brzegu

ANETA WIECZERZAK-KRUSIŃSKA, Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej

W Europie rzeczywiście jest już pływająca farma wiatrowa produkująca prąd — u wybrzeży Portugalii. Na polskiej części Bałtyku jest jeszcze za wcześnie na takie przedsięwzięcia, bo dopiero zaczynamy inwestycje w morskie farmy wiatrowe. Najpierw musimy zagospodarować obszary płytsze, bliżej brzegu. Później przyjdzie czas na głębsze wody.

© ℗
Rozpowszechnianie niniejszego artykułu możliwe jest tylko i wyłącznie zgodnie z postanowieniami „Regulaminu korzystania z artykułów prasowych” i po wcześniejszym uiszczeniu należności, zgodnie z cennikiem.

Podpis: Magdalena Graniszewska

Polecane