Pojawiły się kolejne apele o obniżkę stóp

Cezary Koprowicz, Małgorzata Birnbaum
opublikowano: 2001-03-15 00:00

Pojawiły się kolejne apele o obniżkę stóp

Zdaniem resortu finansów, inflacja średnioroczna wyniesie 6 proc.

Szybki spadek inflacji zaskakuje wszystkich. Jarosław Bauc, minister finansów, uważa, że średnioroczna inflacja może wynieść w 2001 r. nawet 6,0 proc. Dziś GUS poda dane o inflacji w lutym. Rynek spodziewa się, że pozwolą one na kolejną redukcję stóp procentowych.

Przed dwoma miesiącami w autopoprawce do ustawy średnioroczną inflację szacowano jeszcze na 7,0 proc. Teraz Jarosław Bauc, minister finansów, zapowiada, że średnioroczna inflacja spadnie do poziomu 6,0 proc.

— Inflacja spada zdecydowanie szybciej niż zakładaliśmy i już widać, że średnioroczna w 2001 r. będzie w okolicach sześciu procent — zakłada Jarosław Bauc.

6 proc? Niemożliwe

Wynik, który prognozuje minister finansów, będzie możliwy do osiągnięcia, jeśli roczna inflacja w ostatnich miesiącach 2001 r., wyniesie grubo poniżej 6 proc. Taki scenariusz przewiduje Mirosław Gronicki, główny ekonomista BIG BG. Tymczasem cel inflacyjny założony przez Radę Polityki Pieniężnej na 2000 r. wynosi 6-8 proc.

— Cel ponownie nie zostanie zrealizowany i tym razem będzie przestrzelony w dół. Minister Bauc ma rację. Średnioroczna inflacja wyniesie około 6,0 proc., a ja uważam, że może to być nawet 5,8-5,9 proc. — mówi Mirosław Gronicki.

Jednak nie wszyscy zgadzają się z takimi prognozami.

— Wydaje mi się, że średnioroczna inflacja będzie wyższa niż 6 proc. Jeśli jednak miałaby wynieść 6 proc., oznaczałoby to z jednej strony brak szoków podażowych, a z drugiej niezbyt duży popyt wewnętrzny. A jeśli z kolei ten drugi warunek miałby zostać spełniony, to nie ma raczej co liczyć na wzrost PKB na poziomie założonym w budżecie. Jeśli więc minister Bauc zakłada spadek inflacji średniorocznej, to prawdopodobnie zweryfikował również założenia dotyczące PKB — mówi Marek Zuber z BPH.

Są też wyższe prognozy.

— Średnioroczna inflacja na poziomie 6 proc. to duży optymizm. Taki scenariusz wydaje się mało prawdopodobny — mówi Marcin Bilbin z Banku Handlowego.

— Prognozy ministra są zbyt optymistyczne. Inflacja spada, ale pod koniec roku może wzrosnąć. Myślę, że jej średnioroczny poziom wyniesie 6,2-6,3 proc. — uważa Przemysław Magda, analityk z Amerbanku.

— Nasz szacunek to 6,4 proc. Dezinflacja następuje dużo szybciej niż spodziewano się tego jeszcze w ubiegłym kwartale. Teraz spodziewamy się inflacji na poziomie 7 proc., w marcu — poniżej tej wartości. W połowie roku może ona spaść poniżej 6 proc. — szacuje Piotr Bielski, ekonomista w PKO BP.

Spadek i odbicie

Dziś GUS ogłosi dane o inflacji za luty. Większość ekonomistów spodziewa się, że wyniesie ona nawet poniżej 7 proc. Jarosław Bauc przewiduje dalszy spadek inflacji. Jego zdaniem, po pierwszym kwartale wyniesie już tylko 6,5 proc. Podobny spadek prognozują analitycy ING Barings, którzy twierdzą, że inflacja w marcu wyniesie tylko 6,4 proc.

Tak szybki spadek inflacji grozi jednak jej odbiciem w górę. Na razie kurs złotego jest bardzo mocny. Jeśli dojdzie do jego deprecjacji, odbije się to na wyższych cenach towarów z importu.

— Uważam, że inflacja będzie na razie spadać i najniższy poziom powinna osiągnąć jesienią. Później możemy odczuć delikatne odbicie w górę — zapowiada Mirosław Gronicki.

Coś za coś

Znaczny spadek inflacji to dobra wiadomość, ale nie dla wszystkich. Jarosław Bauc obawia się, że niższa od założonej średnioroczna inflacja i silny wzrost eksportu mogą skutkować niższymi wpływami do budżetu, przede wszystkim z podatków pośrednich.

— Eksport nadal jest bardziej dynamiczny, niż zakładaliśmy, i to może wpłynąć na niższe dochody podatkowe — mówi Jarosław Bauc.

Walka o budżet już się zakończyła. Teraz minister finansów ma zupełnie inny problem — wykonanie ustawy. Ekonomiści i członkowie RPP nie ukrywają, że może być z tym ogromny problem. Minister szuka oszczędności. Zapowiedź, że średnioroczna inflacja będzie dużo niższa niż zakładano, można odczytać jako apel do RPP o kolejne redukcje stóp. Każda taka decyzja oznacza oszczędności w budżecie z tytułu obsługi zadłużenia.

Ministerstwo Finansów szacuje, że deficyt budżetowy po lutym sięgnie 50 proc. sumy zakładanej w ustawie, a po marcu będzie to już 70 proc.