W maju zrobiło się głośno o Polsce i szparagach. Przyczyniła się do tego niemiecka agencja prasowa DPA, cytując producentów zza Odry, narzekających na brak rąk do pracy przy zbiorze tych warzyw. Miriam Adel ze Stowarzyszenia Producentów Szparagów z Frankonii stwierdziła, że o ile 10 lat temu Polacy stanowili większość sezonowych pracowników w branży szparagów, o tyle teraz są rzadkością. Wtórował jej Hans Lehar, szef spółdzielni owocowo-warzywnej w Bruchsal w Badenii-Wirtembergii, twierdząc, że nawet zakontraktowani już pracownicy przestali się pojawiać, a brak ludzi połączony z podwyżką płacy minimalnej doprowadzą w najbliższych latach do ograniczenia produkcji szparagów nawet o jedną trzecią. Tymczasem w Polsce, przynajmniej na razie, branża rozkwita. W tym roku w pobiciu kolejnego rekordu przeszkodziła jej pogoda, ale kolejne lata mają być coraz lepsze.

Zalety zielonych
— Cały czas rośnie produkcja i krajowa konsumpcja, a niewykorzystany potencjał jest wciąż olbrzymi. Polska powoli zaczyna specjalizować się w szparagach — twierdzi Włodzimierz Janusiewicz, który zarządza Green River, największą, 200-hekatrową, plantacją szparagów w Polsce.
Marian Jakobsze, plantator i szef Polskiego Związku Producentów Szparaga (PZPS), mówi już o 13 tys. ton zebranych w kraju. Jego zdaniem, w przeciwieństwie do Niemiec będziemy poprawiać wyniki.
— Niemcy upierają się przy białych szparagach, my coraz mocniej nastawiamy się na zielone, bo to o nie coraz częściej pytają konsumenci. Zielone szparagi są mniej pracochłonne niż białe. To istotna zaleta, bo też miewamy problemy ze znalezieniem pracowników — podkreśla Marian Jakobsze.
Ten rok był dla polskich plantatorów inny niż poprzednie lata — nie było wysypu na początku maja, a teraz na rynku dostępna jest większa ilość szparagów.
— Wyjątkowo zimny maj sprawił, że zebrano mniej szparagówniż zwykle. Teraz produkcja się zwiększyła, ale nie da się wszystkiego nadrobić, więc tym sezonie zbiór z hektara będzie mniejszy niż powinien być. Nie zmienia to faktu, że to wciąż atrakcyjny rynek — mówi Włodzimierz Janusiewicz.
Zmiana krajobrazu
Green River, firma sprzedająca głównie na eksport, w tym roku po raz pierwszy zaopatrzyła w większą ilość krajowy rynek.
— W Polsce można było sprzedać szparagi za dobre stawki, a odpadły koszty transportu, np. do Francji. Sądzę, że w ciągu najbliższych pięciu lat rynek wewnętrzny może urosnąć pięciokrotnie.
Marian Jakobsze przyznaje, że już nawet trzy czwarte szparagowej produkcji zostaje w kraju. To dobry wynik, bo producenci szparagów w Polsce wyrośli na zaopatrywaniu rynków zachodnich, głównie niemieckiego.
— Teraz mniejsze plantacje, również na zachodzie kraju, sprzedają na miejscu. To świadczy, jak zmienił się rynek — zaznacza szef PZPS.
— Jednocześnie stoi przed nami wielkie zadanie — musimy zadbać o jakość szparagów na sklepowych półkach. Handel, oferując nienajświeższy towar, zniechęca konsumentów, którzy raz spróbują i nie wracają — uważa Włodzimierz Janusiewicz.
Marian Jakobsze szacuje, że konsumujemy już nawet kilkadziesiąt gramów szparagów na osobę rocznie. Jeszcze trzy lata temu była mowa o 10 gramach.
— To wciąż nie jest poziom szwajcarski, mierzony w kilogramach, tym bardziej jednak jest przestrzeń do wzrostu. Polacy już wiedzą, jak się przyrządza szparagi, o szparagach mówi się w mediach — również pod kątem walorów zdrowotnych — więc świetne lata przed nami — twierdzi prezes PZPS.