Od kilku lat trwa spór między jednym z serwisów do udostępniania plików a stowarzyszeniem filmowców. W serwisie zamieszczono nielegalne kopie trzech polskich filmów. Właściciele praw do nich domagają się nie tylko usunięcia plików, ale także nałożenia obowiązku monitorowania przez właściciela serwisu treści zamieszczanych przez użytkowników i usuwania tych, które naruszają ich prawa autorskie.

Coraz większy problem
Sprawa trafiła pod koniec stycznia do Sądu Najwyższego (SN). Poprzednie instancje wydały wyroki przychylne filmowcom.
– Jeśli SN je podtrzyma, może być precedens, ponieważ różne serwisy, dostawcy usług i media społecznościowe zastrzegają sobie w regulaminach, że nie ponoszą odpowiedzialności za legalność treści zamieszczanych przez użytkowników, a usuwać je będą tylko po zgłoszeniu naruszenia prawa. Przychylny filmowcom wyrok wpłynie na działalność firm w sieci, ale także na wzrost zainteresowania ubezpieczeniami od ryzyk cybernetycznych oraz od skutków naruszenia praw własności intelektualnej – zauważa Aleksander Chmiel, broker ubezpieczeniowy w firmie EIB.
Problem z naruszeniami praw intelektualnych jest coraz większy. Ze statystyk prowadzonych przez Komendę Główną Policji, wynika, że każdego dnia pojawia się kilka przestępstw związanych z legalnością treści w internecie oraz przestrzeganiem praw autorskich.
– O skali istotności tego obszaru świadczy fakt, że o ile w latach 70-tych udział wartości niematerialnych, w tym praw autorskich i innych praw własności intelektualnej w bilansie przedsiębiorstw wynosił poniżej 20 proc., to obecnie sięga on zdecydowanie powyżej 80 proc. – mówi Włodzimierz Pyszczek, dyrektor ds. kluczowych klientów w firmie Marsh Polska.
Cyberpolisa
Prawo autorskie w sieci można złamać zupełnie nieświadomie, na przykład udostępniając zdjęcie, którego pochodzenia nie jesteśmy pewni, korzystając ze znaku towarowego bez wyraźnej zgody właściciela albo tworząc hasła reklamowe oparte na popularnych zwrotach.
– Jeżeli do takiego naruszenia doszło w związku z działalnością multimedialną ubezpieczonego i ma on wykupione odpowiednie rozszerzenie ochrony, to ratunkiem w razie wniesienia przeciwko niemu roszczenia będzie ubezpieczenie od ryzyk cybernetycznych – tłumaczy Aleksander Chmiel.
Takie polisy mogą refundować koszty ponoszone na obronę za zdarzenia cyfrowe. Nie zawsze jednak pomogą.
– Polisa cyber w odniesieniu do praw autorskich ma wąskie znaczenie. Ochrona dostępna jest jedynie w ramach klauzuli multimedialnej. Zadziała w przypadku naruszenia praw autorskich w związku z zamieszczanymi przez przedsiębiorcę publikacjami w sieci albo na innych kanałach – mówi Sylwia Kozłowska, dyrektor departamentu ubezpieczeń odpowiedzialności cywilnej w Willis Towers Watson Polska.
Włodzimierz Pyszczek tłumaczy, że polisy cyber zapewniają też ochronę w odniesieniu do odpowiedzialności ubezpieczonego za nieuprawnione ujawnienie przez niego poufnych informacji czy tajemnicy handlowej albo sekretów firmowych przechowywanych w systemach komputerowych.
– Z kolei ochronę na wypadek roszczeń dotyczących plagiatów, piractwa czy naruszenia praw autorskich znajdziemy w sekcji dotyczącej odpowiedzialności związanej z działalnością medialną. Ale w takich polisach wyłączone są już na przykład sprawy związane z naruszeniem patentów – mówi Włodzimierz Pyszczek.
Trudne zadanie
Warto pamiętać, że definicja prawa własności intelektualnej znacznie wykracza poza definicję praw autorskich. Mieści się w niej zarówno działalność artystyczna i wynikające z niej prawa, jak i wszelkie wynalazki, znaki towarowe lub wzory przemysłowe.
– Ubezpieczyciele od wielu lat próbują odpowiedzieć na potrzeby rynku w zakresie ochrony praw własności intelektualnej. Jest to jednak niezmiernie trudne. Powodów jest kilka. Przede wszystkim niełatwo ocenić ryzyko związane z posiadaniem przez firmę określonego wolumenu unikalnych informacji, danych czy patentów. Do tego likwidacja szkód w podobnych sprawach nastręcza wielu trudności. Problemem jest choćby wycena realnych strat związanych z utratą unikalnej własności intelektualnej przez firmę – mówi Włodzimierz Pyszczek.
Wypracowane rozwiązania ubezpieczeniowe w zakresie własności intelektualnej skupiają się więc na ochronie kosztów prawnych. Zapewniają obronę ubezpieczonego przed kierowanymi wobec niego przez osoby trzecie roszczeniami lub zarzutami naruszenia własności intelektualnej. Z drugiej strony obejmują też pomoc prawną w dochodzeniu odszkodowań w imieniu ubezpieczonego od podmiotów, które naruszyły jego własność intelektualną.
Dla spółek, w przypadku których ochrona przed roszczeniami związanymi z naruszeniem praw własności intelektualnej jest kluczowa, funkcjonują polisy odpowiedzialności zawodowej, w których kluczowy rodzaj ryzyka objętego ochroną dotyczy nieumyślnego naruszenia prawa własności intelektualnej. Polisa nie zadziała w przypadku celowego złamania prawa. Ochroną nie będzie objęte też m.in. korzystanie z praw własności intelektualnej po wygaśnięciu licencji czy złamanie postanowień umownych z byłym pracownikiem ani wspólnikiem.
– Zanim ubezpieczyciel zdecyduje się wziąć na siebie ryzyko naruszenia własności intelektualnej, bierze pod uwagę wielkość prowadzonej przez ubezpieczonego działalności oraz branżę, w jakiej on działa. Duże, międzynarodowe przedsiębiorstwa mogą mieć trudności ze znalezieniem ochrony. Podobnie firmy działające w branży farmaceutycznej lub telekomunikacyjnej. W ich przypadku prawdopodobieństwo naruszenia czyichś praw jest zbyt duże – mówi Aleksander Chmiel.
Przypadkowa ochrona
W Europie Zachodniej funkcjonuje specjalistyczne ubezpieczenie Intelectual Property (IP).
– Nie jest ono skierowane do konkretnej branży. Może je zawrzeć każdy. W Polsce ryzyka naruszenia praw autorskich włączane są do ochrony dość rzadko – mówi Sylwia Kozłowska.
Co więcej, generalnie naruszenie praw własności intelektualnej znajduje się na liście podstawowych wyłączeń w ramach ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej z tytułu prowadzenia działalności lub ubezpieczenia odpowiedzialności zawodowej.
– Jednak w niektórych przypadkach można dostać ochronę ubezpieczeniową w ramach zwykłych polis odpowiedzialności cywilnej. To tzw. cicha ochrona IP, która jest zapewniana wbrew intencjom ubezpieczycieli – mówi Włodzimierz Pyszczek.