Polisy szkolne nie zdają egzaminu

Mariusz GawrychowskiMariusz Gawrychowski
opublikowano: 2017-05-31 22:00
zaktualizowano: 2017-05-31 21:07

Bardzo niskie świadczenia i część składek trafiająca do kieszeni szkół — to główne zastrzeżenia rzecznika finansowego do ubezpieczeń dla uczniów.

Z okazji Dnia Dziecka finansowy ombudsman wziął pod lupę polisy szkolne, czyli ubezpieczenia chroniące dzieci przed skutkami wypadków w szkołach. W raporcie mocno skrytykował popularny w naszym kraju produkt ubezpieczeniowy. Niskie świadczenia, pułapki w warunkach ubezpieczenia i pieniądze idące na inne cele niż ochrona dzieci — to główne zastrzeżenia rzecznika do polis szkolnych.

Choć od ubiegłego roku szkoły nie mogą dostawać od ubezpieczycieli wynagrodzenia za sprzedaż polis, to nadal płyną do nich pieniądze od firm, m.in. w formie darowizn czy fundowanych remontów, twierdzi Aleksandra Wiktorow, rzecznik finansowy.
Fot. Marek Wiśniewski

— Co roku trafia do nas podobna liczba skarg na ten rodzaj produktów ubezpieczeniowych. Dlatego postanowiliśmy przyjrzeć mu się z bliska — mówi Aleksandra Wiktorow, rzecznik finansowy. Podkreśla, że polisy szkolne nie są obowiązkowe. Rodzicom decydującym się na ochronę ubezpieczeniową za pośrednictwem szkoły doradza bliższe przyjrzenie się warunkom polisy. Choć suma ubezpieczenia sięga 10-20 tys. zł, to w przypadku częstych zdarzeń, jak złamanie palca, odszkodowania wynoszą zaledwie kilkadziesiąt złotych. Ponadto — choć od ubiegłego roku szkoły nie mogą dostawać od ubezpieczycieli wynagrodzenia za sprzedaż polis — nadal płynie do nich szeroki strumień pieniędzy. Ubezpieczyciele obchodzą przepisy, wypłacając im wynagrodzenia w formie darowizny, remontując szkolną infrastrukturęlub oferując zniżki na inne rodzaje ubezpieczeń.

— To wszystko odbywa się kosztem dzieci — mówi Aleksander Daszewski, radca prawny w biurze rzecznika finansowego.

Jak twierdzi, w umowach ubezpieczeń szkolnych występują także zapisy, który można uznać za abuzywne. Ma nadzieję, że sprawie przyjrzy się bliżej Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Apeluje też do ubezpieczycieli o wycofanie z umów zapisów, które mogą być uznane za naruszające zbiorowe interesy konsumentów. Aleksandra Wiktorow zwraca uwagę, że w przypadku szkód osobowych świadczenia mogą być wypłacane z kilku różnych polis. Dlatego zachęca rodziców, by — oprócz ubezpieczenia, które oferuje szkoła — ubezpieczyli swoje dzieci samodzielnie. W ten sposób mogą im zagwarantować wyższe odszkodowania w przypadku nieszczęśliwego wypadku. Sami ubezpieczyciele argumentują, że polisy szkolne są potrzebne. Jak podaje Polska Izba Ubezpieczeń (PIU), bazując na danych resortu edukacji, w ubiegłym roku doszło do ponad 65 tys. wypadków w placówkach szkolnych, czyli średnio 180 dziennie. PIU zachęca, by z okazji Dnia Dziecka nie tylko kupować dzieciom słodycze i zabawki, ale także dobre ubezpieczenia.

— Jeśli kupujemy polisę w szkole, sprawdźmy dokładnie, jaki jest zakres ochrony, w tym terytorialny, oraz ile wynosi suma ubezpieczenia. Od niej zależy ewentualne odszkodowanie, które jest określane procentowym uszczerbkiem na zdrowiu — mówi Marcin Tarczyński, analityk PIU.