Polonizacja Vivusa

Eugeniusz TwarógEugeniusz Twaróg
opublikowano: 2022-04-13 20:00

Menedżerowie odkupili biznes od grupy powiązanej z rosyjskim oligarchą, który wcale nie kwapił się do sprzedaży. Przekonał go argument, że inaczej rząd go zamrozi.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • dlaczego Rosjanie zdecydowali się sprzedać Vivusa
  • kto odkupił spółkę
  • jak zostanie sfinansowana transakcja
  • kim jest Oleg Bojko

To było prawdziwe „fire sale”. Jeszcze miesiąc temu nikt w grupie 4Finance, do której należy Vivus Finance, jedna z największych w Polsce firm pożyczkowych, nie brał pod uwagę takiej możliwości. W raporcie rocznym, opublikowanym 2 marca, w kontekście Polski mowa jest tylko o wyzwaniach regulacyjnych, związanych z kolejną wersją ustawy antylichwiarskiej, nad którą pracuje Sejm. W związku z wojną na Ukrainie grupa informuje inwestorów, że nie ma biznesów w tym kraju, podobnie jak w Rosji, i że przekazała pieniądze na pomoc Ukraińcom. A jednak od wczoraj firma 4Finance nie prowadzi również biznesu w Polsce, gdyż w trybie hiperpilnym pozbyła się spółki Vivus Finance - w związku z Ukrainą, a raczej Rosją.

Nowa właścicielka:
Nowa właścicielka:
Ewa Wernerowicz przejęła stery Vivusa w 2016 r. - zrobiła z niego sprawny i transparentny biznes. To ona wpadła n apomysł odkupienia spółki i przekonała do niego właścicieli.
materiały prasowe

Wykup menedżerki

Według naszych informacji we wtorkowe popołudnie w Rydze, gdzie jest siedziba grupy, została podpisana umowa sprzedaży Vivusa Finance. Transakcja została przeprowadzona w drodze tzw. management buy out. Pół żartem pół serio można powiedzieć, że nie jest to wykup menedżerski, ale wykup menedżerki. Na razie jedynym nabywcą jest Ewa Wernerowicz, która kieruje Vivusem od 2016 r. Pozostali menedżerowie - ma to być 5-6 osób - wykonują obowiązki w ramach działalności gospodarczej i muszą najpierw wystąpić do regulatora o uzyskanie odpowiednich zezwoleń.

Nasi informatorzy twierdzą, że zaraz po podpisaniu umowy nowa właścicielka ma rozesłać pisma do regulatorów, kancelarii premiera i odpowiednich służb z informacją o transakcji. Dotarliśmy do listu, który Ewa Wernerowicz wysłała do pracowników: „Mam dla Was ogłoszenie z kategorii tych przełomowych. Najpierw kawa na ławę, a potem wyjaśnienia: dziś ścieżki polskiego Vivusa i grupy 4Finance się rozchodzą. Vivus, poprzez wykup managerski, staje się niezależną spółką”. Nowa właścicielka uspokaja, że wszystkie umowy pozostają bez zmian.

Pomysł, aby polski Vivus uniezależnił się od grupy, dojrzewał w nas już od dłuższego czasu. Czuliśmy, że radzimy sobie dobrze, a w wielu obszarach chcieliśmy mieć więcej niezależności. Rozmawialiśmy na ten temat, jednak ze strony HQ nigdy nie było zainteresowania pozbyciem się części albo całości udziałów na rzecz polskich managerów. Sprawy nabrały tempa wraz z rozpoczęciem wojny na Ukrainie. Nasza pozycja negocjacyjna – mówiąc najprościej - mocno wzrosła i w pewnym momencie propozycja stała się już nie do odrzucenia” - czytamy w liście.

Według naszych informacji ostateczna decyzja zapadła ledwie kilka dni temu, choć menedżment Vivusa zastanawiał się nad tym od dłuższego czasu. Absolutnie nie podzielali dobrego samopoczucia grupy, która bagatelizowała konsekwencje inwazji na Ukrainę dla jej biznesu. Vivus od dawna był w Polsce wytykany palcmi - głównie przez media prawicowe - w związku z powiązaniami z rosyjskim oligarchą Olegiem Bojką.

Rocket business

Vivus powstał w 2012 r. w Rydze jako finansowy start-up grupy Łotyszy. Niedługo później założyciele zaprosili na rozmowę Loukasa Notopoulosa, młodego bankowca, który stracił pracę w Polbanku przejętym przez austriackiego Raiffeisena. Rok później Vivus zaczął działalność w Polsce. Były to czasy, gdy rynek pożyczek pozabankowych stanowił Provident i długo, długo nic, a pożyczek internetowych nie było wcale.

Cały rynek od podstaw zbudował Vivus, a dokładniej zespół Loukasa Notopoulosa, który okazał się rzutkim menedżerem i świetnym organizatorem. Marketingowy rozmach, skuteczny PR i mnóstwo pieniędzy wpompowanych w pożyczki sprawiły, że w krótkim czasie nowa marka stała się dobrze rozpoznawalna.

Głośno było o niej także dlatego, że Łotysze sprzedali 4Finance grupie Finstar, kontrolowanej przez wspomnianego Olega Bojkę. Łatka „ruskiego” biznesu przykleiła się do Vivusa na stałe, a sama firma była wykorzystywana jako poręczna pałka w sporach politycznych. O ile jednak jeszcze w 2015 r. Tygodnik „wPolityce” wskazywał na niejasne powiązania spółki ze „znanym lobbystą” PO, o tyle już kilka lat później doszukiwano się relacji z PiS. W okolicach wyborów rytualnie wyciągany był temat „brat Krzysztofa Boska [lidera Konfederacji - red] pracuje w rosyjskiej firmie”. Faktycznie - Marek Bosak od początku odpowiada za komunikację Vivusa.

Przyjaciel Kremla

Sprawa rosyjskich korzeni firmy nigdy jednak nie była przedmiotem poważnej dyskusji w Polsce. Nie bez znaczenia był fakt, że Vivus walnie przyczynił się do powstania cywilizowanego rynku pożyczkowego. Różnie bywało, jeśli chodzi o zasady fair play, bo walka konkurencyjna w tej części sektora finansowego była bezpardonowa. Niemniej, mimo częstych oskarżeń o lichwę, mamy sprawny i nowoczesny pozabankowy system finansowania klientów detalicznych. W przeciwieństwie np. do Wielkiej Brytanii, gdzie narodził się model sprzedaży pożyczek online, który z czasem przekształcił się w zorganizowany system nadużyć wobec klientów, co sprawiło, że ostatecznie regulator „zaorał” całą branżę.

Rosyjskie konotacje Vivusa były zawoalowane - Oleg Bojko skutecznie krył się w łańcuszku spółek prowadzącym do Polski. Nie brylował w mediach jak Roman Abramowicz. Informacji o nim jest mało, a nieliczne dostępne trudno zweryfikować. Jego fortuna powstała w latach 90. dzięki bliskim relacjom z „familią”, czyli stronnictwem Borysa Jelcyna. Odnalazł się też pod rządami Władimira Putina, w czym pomogła mu bliska znajomość z Igorem Szuwałowem, pierwszym wicepremierem w rządzie Dymitra Miedwiediewa, a od 2018 r. prezesem państwowego VEB Banku.

Nazwisko Olega Bojki pojawia się w raporcie senackiej komisji USA dotyczącym ingerencji Rosji w wybory w Stanach Zjednoczonych w 2016 r. w związku z jego znajomością z Dawidem Geovanisem, jedną z kluczowych postaci w sprawie rosyjskich machinacji. Od 2017 r. Bojko powierzył Geovanisowi miejsce w radzie nadzorczej 4Financer. O samym właścicielu grupy finansowej czytamy w jawnej części raportu (większość informacji o nim jest utajniona), że „uważa się, iż ma on związki z rosyjskim rządem, służbami specjalnymi oraz organizacjami przestępczymi”. Miał też wpływać na wybory w Mołdawii i, przy poparciu Kremla, oferować pomoc lokalnej partii komunistycznej.

Albo sprzedaż, albo czarna lista

Majątek Olega Bojki wyceniany jest przez „Forbesa” na ponad 3 mld USD. W skład imperium wchodzi grupa finansowa Finstar, do której należy m.in. Fashion TV a także, pośrednio, 4Finance, który kontroluje dwa banki - w Rumunii i Bułgarii, ma duży biznes w Hiszpanii, w Danii właśnie zwija działalność i przymierza się do startu w Grecji.

Polska spólka była jednym z najważniejszych aktywów w grupie. Gdyby nie wojna w Ukrainie Vivus, dalej należałby do 4Finance. Według naszych informacji Rosjanie czuli się u nas pewnie. Sądzili, że skoro nie mają żadnych biznesów ani w Rosji, ani w Ukrainie, a sam Oleg Bojko nie został wpisany na żadną listę sankcyjną, to Vivus jest bezpieczny. Dlatego nie szukali kupca ani nawet nie rozważali sprzedaży.

Mocny sygnał, że jest inaczej, nadszedł 28 lutego, kiedy ZPP wykluczył Vivusa ze swoich szeregów. Potem w Sejmie zaczęły się intensywne prace nad ustawą sankcyjną, przewidującą możliwość zamrożenia rosyjskich aktywów w Polsce. Kłopot w tym, że na terenie RP takich biznesów jest niewiele. Po pakiecie akcji Azotów kolejnym dużym rosyjskim aktywem jest właśnie Vivus.

Polska załoga spółki zupełnie niedawno uświadomiła sobie, że łatwo może stać się przedmiotem politycznego marketingu, gdy firma w świetle jupiterów trafi na listę sankcyjną. Rosjanie długo wypierali taką myśl. Ludzie z Vivusa przekonali ich jednak, że wybór jest bardzo ograniczony: albo ratunkowa sprzedaż, albo możliwość rychłej utraty całego biznesu. W przypadku takiej firmy jak Vivus wystarczyłoby zamrożenie kont bankowych i byłoby pozamiatane.

Pożegnanie z Rosją

Na opracowanej przez „PB” i aktualizowanej przez kilka tygodni liście firm, instytucji i organizacji, które ograniczyły lub zerwały kontakty z Rosją po jej agresji na Ukrainę znalazło się ponad 600 podmiotów. Zakres ich działań był bardzo różny. Część przedsiębiorstw zrezygnowała tylko z nowych projektów inwestycyjnych, rozbudowy istniejących już i działających w Rosji mocy produkcyjnych czy udziału w kolejnych przetargach. Inne podmioty zadeklarowały, że czasowo wstrzymują działalność na tamtejszym rynku, do czego zresztą niekiedy zmuszały zewnętrzne warunki, np. brak komponentów do produkcji. Spora grupa przedsiębiorców postanowiła definitywnie rozstać się z rosyjskim rynkiem, co wiąże się z ryzykiem np. znacjonalizowania majątku znajdującego się w Rosji. W każdej z tych kategorii są też polskie firmy - łącznie 40. [BAM]

Decyzja sprzedać czy nie sprzedawać zapadła w poniedziałek po południu. Wartości transakcji nie ujawniono. Z naszych ustaleń wynika, że zakup ma być opłacony z przyszłych zysków.

„Polonizacja” Vivusa jest drugą tego typu operacją w sektorze bankowym. W marcu 2019 r. Kruk kupił od Brytyjczyków firmę Wonga. Vivus jest znacząco od niej większy. Spółka zatrudnia 230 osób, a w 2020 r. miała blisko 300 mln zł obrotów i 23 mln zł zysku netto. W najlepszych latach zarabiała na czysto ponad 100 mln zł.

Szybka zmiana

Inwazja Rosji na Ukrainę rozpoczęła się 24 lutego. Już 3 marca Go Sport Polska (należący od 2019 r. do singapurskiej spółki Sportmaster Operations, którą kontrolują trzej Rosjanie - bracia Nikołaj i Władimir Fartuszniakowie oraz Dmitrij Dojczen) poinformował, że został wystawiony na sprzedaż i prowadzone są już wstępne rozmowy. Sprawy potoczyły się z zawrotną prędkością. Już 30 marca do UOKiK trafił wniosek o zgodę na koncentrację, złożony przez Sports Direct - firmę zajmującą się sprzedażą detaliczną artykułów sportowych, w tym odzieży, obuwia i sprzętu. Przyszły właściciel Go Sportu ma w Polsce 13 stacjonarnych sklepów w 10 miastach. Należy do brytyjskiej Frasers Group, mającej zdywersyfikowany portfel markowych sklepów sportowych, fitness, lifestyle’owych premium i luksusowych w ponad 20 krajach. [GSU]