Polscy wynalazcy ratują marynarzy i armatorów

opublikowano: 05-11-2013, 00:00

Kilka lat temu szczecińscy naukowcy opracowali system, który zapobiega kolizjom na morzu. Przy wsparciu funduszu zaczynają go sprzedawać

Na początku października powstała spółka Sup4Nav. Dzięki niej grupa naukowców z Akademii Morskiej w Szczecinie chce wypłynąć na szerokie wody biznesu. Stworzyli bowiem system zapobiegający kolizjom statków. — W ciągu 10 lat tylko na Morzu Bałtyckim doszło do kilkuset kolizji — zaznacza dr Piotr Wołejsza, prezes Sup4Nav.

SZERSZA GRUPA DOCELOWA: Dr Piotr Wołejsza, prof. dr hab. Zbigniew Pietrzykowski i dr Piotr Borkowski, którzy tworzą zarząd Sup4Nav, liczą, że Navdec znajdzie zastosowanie nie tylko na dużych statkach handlowych, ale też np. na jachtach. [FOT. AS]
SZERSZA GRUPA DOCELOWA: Dr Piotr Wołejsza, prof. dr hab. Zbigniew Pietrzykowski i dr Piotr Borkowski, którzy tworzą zarząd Sup4Nav, liczą, że Navdec znajdzie zastosowanie nie tylko na dużych statkach handlowych, ale też np. na jachtach. [FOT. AS]
None
None

W ciągu 10 lat tylko na Morzu Bałtyckim doszło do kilkuset kolizji.

Statek kosztuje od kilku do kilkudziesięciu milionów dolarów, a więc straty armatora są dość wysokie. — To nie tylko koszty napraw, ale również koszty związane z wyłączeniem statku z eksploatacji. Na armatora mogą też być nałożone kary związane z zanieczyszczeniem środowiska — dodaje dr Piotr Borkowski, członek zarządu Sup4Nav.

Oprogramowanie stworzone przez szczecińskich naukowców nazywa się Navdec. Zbiera dane z instalowanych na statkach systemów i urządzeń: nawigacji satelitarnej, systemu automatycznej identyfikacji statków, radaru, żyrokompasu (podaje kierunek),logu (prędkościomierz) i anemometru (mierzy prędkość i kierunek wiatru).

Po przetworzeniu danych przeprowadzana jest analiza sytuacji. Jeśli zostaje zakwalifikowana jako kolizyjna, na podstawie międzynarodowego prawa drogi morskiej system podaje możliwe zakresy zmian kursów i wskazuje optymalny. — To innowacja na skalę światową. Takiego systemu nikt jeszcze nie stworzył — podkreśla Piotr Borkowski.

— Obecne systemy umożliwiają nawigatorowi zdobycie potrzebnych informacji, ale to on musi samodzielnie wypracować rozwiązanie. W naszym systemie ten ostatni etap jest realizowany automatycznie. Nawigator otrzymuje kilka propozycji ze wskazaniem jednej jako najlepszej — tłumaczy prof. dr hab. Zbigniew Pietrzykowski, członek zarządu Sup4Nav.

Naukowcy porównują wynalazek do nawigacji samochodowej poszerzonej o wirtualnego pilota, która uwzględnia zarówno obowiązujące przepisy, jak i aktualne warunki ruchu.

— Samochód reaguje natychmiast na ruch kierownicą. Statek jest dużo większy i każdy manewr wymaga czasu. Dlatego tak ważna jest właściwa ocena sytuacji. Jeśli decyzji o manewrze nie podejmie się odpowiednio wcześnie, nie ma możliwości uniknięcia zderzenia — wyjaśnia Zbigniew Pietrzykowski.

Prototyp systemu Navdec powstał już w 2009 r. W czerwcu 2011 r. Akademia Morska w Szczecinie podpisała z jego twórcami umowę licencyjną związaną z komercjalizacją produktu. Nie znając wartości systemu, rektor nie chciał zawrzeć umowy ostatecznej. Prawo zabraniało mu wtedy podpisania takiej umowy dla produktu o wartości przekraczającej 50 tys. EUR (obecnie 250 tys. EUR) bez zgody Ministerstwa Skarbu Państwa (MSP).

— Pracujemy w Akademii Morskiej na umowy o pracę, więc jeśli coś stworzymy, wszelkie prawa komercyjne należą do uczelni. Do niej należą też zgłoszenia patentowe systemu — wyjaśnia Piotr Borkowski. Sprawy do przodu pchnęło zaangażowanie Polskiej Fundacji Przedsiębiorczości (PFP), prowadzącej fundusz zalążkowy Pomeranus Seed.

— Sfinansowaliśmy m.in. wycenę produktu, biznesplan i usługi prawne. Łącznie wydaliśmy 72 tys. zł — twierdzi Grzegorz Gawlik, menedżer ds. projektów inwestycyjnych PFP. W lipcu 2013 r. rektor udzielił ośmiu naukowcom ostatecznej licencji na komercjalizację systemu Navdec. Ci założyli spółkę Navdec, a następnie uprawnienia z licencji przenieśli na spółkę Sup4Nav, w której Navdec ma 55 proc. udziałów. Reszta należy do PFP, która zainwestowała 800 tys. zł gotówki.

— Wydatki na etapie preinkubacji to pomoc bezzwrotna. Pieniądze zainwestowane w Sup4Nav chcemy odzyskać maksymalnie w ciągu dziewięciu lat. Wolelibyśmy jednak sprzedać nasze udziały z zyskiem po 5-6 latach — mówi Grzegorz Gawlik.

W przypadku sukcesu zarobi też uczelnia, na której powstał system. Licencja gwarantuje jej bowiem udział w zyskach z jego sprzedaży.

— Proces komercjalizacji wyników badań lub opracowanego na uczelni wynalazku można realizować na dwa sposoby. Uczelnia może stworzyć spółkę celową, która komercjalizuje produkt i np. wnosi go aportem do kolejnej spółki z inwestorami lub może przekazać prawa licencyjne twórcom produktu, którzy sami komercjalizują wynalazek i poprzez utworzoną przez siebie spółkę zawiązują kolejne firmy z inwestorami. W naszym przypadku doszło do drugiej sytuacji, a wynikało to z decyzji samych naukowców. Zdecydowali, że sami chcą zająć się procesem komercjalizacji — wyjaśnia Bogna Bartkiewicz, rzeczniczka Akademii Morskiej w Szczecinie.

© ℗
Rozpowszechnianie niniejszego artykułu możliwe jest tylko i wyłącznie zgodnie z postanowieniami „Regulaminu korzystania z artykułów prasowych” i po wcześniejszym uiszczeniu należności, zgodnie z cennikiem.

Podpis: Kamil Kosiński

Polecane