Z podsumowań pierwszego roku polskiego członkostwa w Unii wynika, że zainteresowanie Polską, jako miejscem do inwestowania, znacznie wzrosło.
Według danych Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagraniczych (PAIIZ), w 2004 r. do Polski w formie bezpośrednich inwestycji zagranicznych napłynęło 7,86 mld USD. Ten wynik oznacza wzrost w stosunku do roku 2003 o ponad 20 proc.
Znają nas
Zdaniem Andrzeja Zdebskiego, prezesa PAIIZ, od kiedy Polska weszła do UE, zainteresowanie inwestorów naszym krajem wyraźnie wzrosło.
— Myślę, że jako kraj zyskaliśmy na wiarygodności. W ostatnim roku otrzymaliśmy znacznie więcej zapytań od potencjalnych inwestorów ze starych krajów członkowskich — mówi Zdebski.
Najważniejsze dla inwestorów to unijne, jasne reguły działalności gospodarczej.
— To, że inwestor może u nas działać na bardzo zbliżonych warunkach, jak w swoim kraju macierzystym, to dla niego duże ułatwienie i zachęta — wyjaśnia Andrzej Zdebski.
Wraz z naszym członkostwem znikła ostatecznie bariera niepewności. Ale nie stało się to 1 maja 2004 r. Sama perspektywa integracji już od kilku lat pozytywnie wpływała na wizerunek Polski.
Z informacji PAIIZ wynika także, że Polska wciąż ma silną pozycję na tle pozostałych krajów w regionie. Jest drugim, po Rosji, rynkiem, który przyciąga najwięcej kapitału w formie bezpośrednich inwestycji zagranicznych w Europie Środkowej i Wschodniej. Naszym ogromnym atutem jest przede wszystkim wielkość i potencjał rynku. Wiele firm z Europy Zachodniej decyduje się na rozpoczęcie działalności w Polsce. Najwięcej inwestycji dokonano w przemyśle samochodowym, usługach finansowych i sektorze nieruchomości. Nie są to jednak tzw. delokalizacje, których obawiali się pracownicy fabryk i zakładów firm w krajach starej Unii. Delokalizacja to przeniesienie dotychczasowej produkcji do nowych krajów przy jednoczesnej likwidacji tej produkcji w dotychczasowym miejscu. Natomiast w rozszerzonej wspólnocie mamy do czynienia z reinwestycjami.
— Koncerny decydują się na podbój nowych rynków, nie rezygnując z dotychczasowych. Chcą po prostu wykorzystać szansę, jaka powstała po pełnym otwarciu dziesięciu dynamicznie rozwijających się krajów —wyjaśnia Andrzej Zdebski.
Więcej fuzji
Korzystne dla polskiego rynku dane ukazuje także opublikowany w kwietniu raport PricewaterhouseCoopers, dotyczący fuzji i przejęć na naszym rynku w minionym roku.
Zdaniem Michała Towpika, starszego menedżera w PricewaterhouseCoopers, nasze przystąpienie do UE zredukowało ryzyko, które jest jednym z czynników wpływających na decyzję inwestorów. Zmniejszenie ryzyka jest szczególnie widoczne w branżach regulowanych, takich jak energetyka. Nasilona konkurencja wymogła też zmianę strategii poszczególnych firm, dzięki czemu stały się nowocześniejsze i przez to bardziej atrakcyjne dla zagranicznych inwestorów.
Michał Towpik podkreśla jednak, że nie należy generalizować.
— Sam fakt, że Polska jest członkiem UE, nie tłumaczy w pełni wzrostu liczby oraz wartości fuzji i przejęć w naszym kraju. Wpływ na to ma wiele innych czynników, m.in.: perspektywy dla danej branży czy też ogólna sy- tuacja rynkowa, która znacznie poprawia się po kilkunastu miesiącach stagnacji — wyjaśnia.
Wzrost, o którym mówi, jest znaczny. Wskaźnik wartości fuzji i przejęć w stosunku do PKB wzrósł w odniesieniu do poprzedniego roku o 20 proc. Zdaniem autorów raportu, w kolejnych latach czeka nas wzrost tego wskaźnika, co da Polsce pozycję lidera w regionie. W 2004 r. wartość fuzji i przejęć w Polsce oceniono na 6,22 mld USD. 45 proc. jego wartości stanowią transakcje z udziałem inwestorów zagranicznych.
Niewykorzystany potencjał
Rynek polski, obok wielu niewątpliwych atutów, ma kilka poważnych wad. Z tego powodu jego potencjał pozostaje nie do końca wykorzystany. Największą bolączką jest jakość prawa i jego wykładnia.
— Zawiłe przepisy, przewlekłość postępowania sądowego to czynniki, które zniechęcają do angażowania kapitału na naszym rynku — uważa prezes Zdebski.
Brakuje także dobrej jakości gruntów, z nowoczesną infrastrukturą i wyjaśnionymi kwestiami własności. To ogranicza liczbę projektów realizowanych od podstaw, które stanowią 58 proc. wszystkich inwestycji zagranicznych w Polsce. Gdyby te trudności zniknęły, mogłoby być ich znacznie więcej. Podobny problem dotyczy rozwoju centrów usługowych, na przykład finansowych. Zdaniem Andrzeja Zdebskiego, brakuje w Polsce dużych powierzchni biurowych w przystępnych cenach. Poza Warszawą, w której ceny osiągają niebotyczne poziomy, Polska jest pod tym względem pustynią.
W drugą stronę
Czy polskie firmy także rozpoczęły inwestycyjną ekspansję na starym unijnym rynku? Nie — z prostego powodu: nie ma to ekonomicznego uzasadnienia.
— Rodzime przedsiębiorstwa produkują w kraju i eksportują. Inwestycje w starych krajach wspólnoty się nie opłacają. Jeśli Polacy inwestują, to na Wschodzie — wyjaśnia prezes Zdebski.
Dla polskich przedsiębiorstw atrakcyjna jest Ukraina, Rosja czy Chiny. To te rynki oferują ogromny potencjał wzrostu i dostęp do tanich surowców.
Szansą na obecność Polaków na zachodnich rynkach jest unijna swoboda świadczenia usług. Mając działalność zarejestrowaną w Polsce, mogą oferować konkurencyjne ceny. Problem jednak w tym, że wciąż swoboda ta jest ograniczana. A ostatnio Francja skutecznie zablokowała próby jej pełnego urzeczywistnienia.
Z podsumowań i raportów po pierwszym roku polskiego członkostwa w UE wynika, że był on udany dla naszego rynku. Przynależność do wspólnoty stała się swoistym certyfikatem wiarygodności kraju dla potencjalnych inwestorów. Na pewno akcesja nie zaszkodziła, nawet jeśli jej efekty nie były spektakularne. Być może trzeba na nie poczekać jeszcze rok...
Okiem eksperta
Rynek kapitałowy jest atrakcyjny
Polska już od kilkunastu lat jest atrakcyjnym rynkiem dla inwestorów giełdowych. To, że od roku jest członkiem UE w nieznaczny sposób wpłynęło na zachowanie inwestorów zagranicznych. Na pewno wzrosła wiarygodność Polski wśród tej części spośród nich, która do tej pory obawiała się angażowania u nas swoich środków. Od 1 lipca zaczną obowiązywać unijne regulacje dotyczące wymogów prospektowych, co stanowić będzie kolejny krok do ujednolicania regulacji i tym samym zwiększenia komfortu niektórych inwestorów. Proces ten z biegiem lat spowoduje, że rynek relatywnie stanie się bardziej dojrzały.
Z drugiej strony, nadmierne regulacje — i rodzime, i unijne — hamują rozwój rynku kapitałowego. Różnice między krajowym i unijnym prawem rynek polski mógłby wykorzystać na swoją korzyść i przyciągnąć zarówno więcej emitentów jak i inwestorów. Dzięki temu Warszawa mogłaby stać się czymś więcej niż tylko zalążkiem regionalnego centrum finansowego.
JarosŁaw Deryło Centrum im. Adama Smitha