W wielu komentarzach wyczytacie Państwo o wpływie informacji ze spółek i o danych makro na sesję w USA. Ja jednak uważam, że nie to miało przede wszystkim wpływ na wczorajszą sesję. Dane makro były niejednoznaczne. Halliburton i Honeywell oświadczyły, że zamykają sprawy związane z odszkodowaniami za pracę przy azbeście. Procter & Gamble oraz Ciena zwiększyły prognozy. Jedynym minusem z tego frontu była informacja o tym, że według „Wall Street Journal” spółka Bristol-Myers Squibb zawyżała zyski. Jeśli było tak dobrze, to dlaczego indeksy nie zanotowały trzycyfrowych wzrostów? Odpowiedź jest prosta: nadchodząca wojna osłabia rynek.
Wczoraj najważniejszą informacją był artykuł z „The Washington Post” o tym, że administracja USA ma wiarogodne informacje, iż ekstremiści islamscy mogli wejść w posiadanie broni chemicznej sprzedanej przez Irak. Jeśli to prawda, to USA mają powód do wojny. Warto popatrzyć na wykresy złota i euro. W obu przypadkach nastąpiło wyjście z formacji zapowiadających osłabienie dolara o 15 proc. i wzrost ceny złota o 23 proc. To klasyczna reakcja na nadchodzącą wojnę. Wzrosła też cena ropy naftowej, ale to raczej dlatego, że OPEC postanowił obciąć nadmierne dostawy. W tej sytuacji rynek zachował się i tak bardzo dzielnie. Wczoraj indeksy w Eurolandzie bardzo mocno spadały. Wpływ miało obniżenie przez Moody’s rekomendacji dla Commerzbanku oraz niespodziewany spadek produkcji przemysłowej we Francji. Mocno zniżkował sektor produkcji samochodów po informacji o tym, że sprzedaż samochodów spadła o 6,2 proc. Nastrój pogarszała przede wszystkim obawa o szybki początek wojny z Irakiem.
Dzisiaj znowu są ważne dane makro. O 14.30 będzie to inflacja w cenach producentów (PPI). Prognoza mówi o tym, że pozostanie bez zmian. Miesiąc temu inflacja wzrosła aż o 1,1 proc., więc te dane będą oczekiwane z niepokojem. Nie można wykluczyć, że stały wzrost cen surowców zmniejsza zyski producentów. Jednak najważniejszy dla rynku będzie wstępny odczyt indeksu nastroju Uniwersytetu Michigan. Inwestorzy mają nadzieję, że przed świętami i na koniec roku będzie dużo lepszy od oficjalnych prognoz.
Nasz rynek zachowywał się od rana bezbarwnie, ale w porównaniu do tego, co działo się w Eurolandzie całkiem nieźle. Obrót skupił się na PKN i TPSA (75 proc. obrotu całego rynku), reszta po prostu stała w miejscu. Oczekiwanie na wyniki szczytu UE nie sprzyjało podejmowaniu decyzji. Po szczycie zaczną się schody — możliwy jest nawet rozpad koalicji. Wydaje się, że skala przeceny w wyniku braku porozumienia na szczycie UE będzie zdecydowanie większa niż ewentualny wzrost po osiągnięciu porozumienia. Dzisiaj znowu można spodziewać się wyczekiwania, ale kto miał przed szczytem Unii sprzedać, to już sprzedał, więc jest szansa na wzrost indeksów mimo strachu o wybuch wojny.