Jak wygląda udział Polski w programie Horyzont Europa finansującym badania i innowacje? Magdalena Bem-Andrzejewska, dyrektor Działu Krajowego Punktu Kontaktowego w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju (KPK NCBR), widzi szklankę do połowy pełną. Podkreśla, że wypadamy coraz lepiej w wyścigu po granty rozdzielane bezpośrednio przez Brukselę.
— Nasz udział w Horyzoncie Europa dynamicznie rośnie. Przekroczyliśmy już poziom dofinansowania, który osiągnęliśmy w poprzednim siedmioletnim programie ramowym Horyzont 2020. Dotychczas ok. 1500 polskich projektów otrzymało z Horyzontu Europa łącznie 770 mln EUR. Tymczasem Komisja Europejska rozdzieliła dopiero połowę jego budżetu, ustalonego na poziomie 93,5 mld EUR — podkreśla Magdalena Bem-Andrzejewska.
Pod względem skali wykorzystania funduszy z programu Polsce wciąż jednak daleko do unijnych czempionów, a nawet do średniaków.
— Możemy narzekać, że udział Polski w Horyzoncie Europa jest wciąż niewielki, biorąc pod uwagę nasze ambicje i wielkość kraju. Widać jednak, że w porównaniu z poprzednią perspektywą finansową przyspieszyliśmy w wyścigu o granty rozdzielane przez Komisję Europejską. Poprzednio zdobyliśmy 1,22 proc. budżetu Horyzontu 2020 przeznaczonego dla krajów unijnych, czyli 735 mln EUR. Teraz jesteśmy dopiero na półmetku i mamy udział na poziomie 1,73 proc. budżetu Horyzontu Europa, czyli 770 mln EUR. To dla nas istotny wskaźnik — przekonuje dyrektorka z NCBR.
Łatwe pieniądze i konkurencja
Tygrysami Horyzontu Europa są m.in. Hiszpania i Irlandia, bo w tych krajach rozdzielono już wszystkie fundusze strukturalne na innowacje. Tamtejsze firmy i jednostki naukowe nie mają wyboru - chcąc otrzymać dofinansowanie, muszą brać udział w programach europejskich. W Polsce o pieniądze jest łatwiej.
— Mamy sporo programów dotacyjnych dla przedstawicieli nauki i biznesu. To osłabia ich motywację do startowania w konkursach ramowych. Poza tym wymagania w Horyzoncie Europa pod wieloma względami są wyższe niż w naborach organizowanych przez krajowe agencje — podkreśla Magdalena Bem-Andrzejewska.
Problemem jest też duża konkurencja. Z dofinansowania dostępnego w Horyzoncie Europa mogą korzystać nie tylko kraje członkowskie UE, lecz również stowarzyszone z programem, w tym spoza Starego Kontynentu.
— Wśród nich są takie giganty technologiczne jak Izrael, Norwegia i Wielka Brytania, która była czempionem programów ramowych jako państwo członkowskie. Stowarzyszone z programem są również Kanada, Nowa Zelandia i Korea Południowa, a przystąpienie do Horyzontu Europa negocjuje Singapur. Polska ma więc sporą konkurencję w walce o dofinansowanie przyznawane na poziomie Komisji Europejskiej. Nasz success rate [wskaźnik sukcesu - red.] w Horyzoncie Europa wynosi średnio ok. 16 proc. Wnioskodawcy szybko się zniechęcają, a trzeba próbować do skutku. Kolejny start w konkursie jest znacznie łatwiejszy, bo zna się już tę grę — mówi dyrektorka z NCBR.
Naukowcy we własnym sosie
Polscy przedsiębiorcy i naukowcy często mają świetne pomysły badawcze, ale nie potrafią odpowiednio ich zaprezentować przed ekspertami KE. W wielu instytucjach brakuje odpowiednio przeszkolonych fachowców od projektów grantowych.
— Nasza część Europy nie kojarzy się międzynarodowym ekspertom z innowacjami. Być może nie do końca zdają sobie sprawę z tych uprzedzeń. To jest zresztą bardzo trudne do zbadania i udowodnienia, jednak finalnie może rzutować na negatywną ocenę polskich przedsięwzięć badawczych. Takie są nasze obserwacje — zaznacza Magdalena Bem-Andrzejewska.
Problemem dla wielu polskich wnioskodawców jest również spełnienie wymogu zawiązania międzynarodowego konsorcjum.
— Polski system innowacyjności jest słabo umiędzynarodowiony. Kontakty są nieliczne, bo wymagają wyjścia poza strefę komfortu. Tymczasem dziś nie ma nauki bez współpracy międzynarodowej. Dotacje zdobywają konsorcja składające się z co najmniej pięciu, a nawet kilkunastu partnerów z różnych krajów. Przedsięwzięcia realizowane zarówno przez przedstawicieli biznesu i nauki, jak też administracji najbardziej przekonują międzynarodowych ekspertów oceniających projekty — twierdzi dyrektorka z NCBR.
Wsparcie dla maruderów
O dotacje w Horyzoncie Europa może ubiegać się każdy podmiot mający osobowość prawną i prowadzący działalność innowacyjną. W tym gronie są firmy, jednostki naukowe i administracyjne. Uczelnie zgarniają najwięcej grantów, aż 56 proc. puli przyznawanej Polsce.
— Program ma strukturę trójfilarową. Pierwszy filar stanowią dotacje na badania podstawowe i dostęp do najlepszej na świecie infrastruktury badawczej. Drugim filarem jest dofinansowanie rozdzielane w konkursach tematycznych. Zagadnienia badawcze dotyczą m.in. przemysłu, w tym sektora kosmicznego, cyfryzacji, sztucznej inteligencji, nowoczesnego budownictwa, klimatu, bezpieczeństwa i zdrowia. W tym przypadku projekty są realizowane w międzynarodowych konsorcjach. Natomiast trzecim filarem są dotacje na innowacje, nad którymi firmy pracują także indywidualnie — wylicza Magdalena Bem-Andrzejewska.
Przedstawiciele nauki i biznesu znad Wisły mają też dostęp do funduszy z dodatkowego pakietu, tzw. widening (z ang. poszerzanie). To dobra i zła wiadomość, chodzi bowiem o pieniądze dla krajów zapóźnionych w innowacyjności. Zdaniem przedstawicielki NCBR z innowacjami byłoby lepiej, gdyby dotacje z budżetu na rozwój nauki były większe. Przyjęty przez Unię Europejską (UE) cel przeznaczania na to 3 proc. PKB nadal jest wyzwaniem dla wielu krajów członkowskich, w tym Polski.
Żeby zmniejszyć lukę w zakresie badań i innowacji między państwami UE, w Horyzoncie Europa zorganizowano nowy konkurs dla start-upów - Pre-accelerator, na razie w formie pilotażu. Udział w nim ma przygotować młode firmy do zdobycia finansowania z trzeciego filaru Horyzontu Europa, czyli grantów na innowacje dostępnych w programie EIC Accelerator.
— W konkursie pilotażowym można zdobyć dofinansowanie w wysokości 300-500 tys. EUR. Granty pomogą start-upom z sektora deeptech zwiększyć ich gotowość biznesową, inwestycyjną i technologiczną do realizacji projektów — podkreśla Magdalena Bem-Andrzejewska.
Dotychczas dotacje z EIC Accelerator uzyskało 47 polskich projektów na łączną kwotę 27,5 mln EUR. Największy strumień pieniędzy popłynął do firm znad Wisły z drugiego filaru Horyzontu Europa. Z tej puli otrzymały w sumie 106 mln EUR. Natomiast z pierwszego i trzeciego filaru odpowiednio: 6 mln EUR i ok. 53 mln EUR. Z kolei z widening polskie firmy dostały łącznie ok. 3 mln EUR.
W drugiej połowie lipca powinny pojawić się informacje dotyczące następcy Horyzontu Europa w przyszłej perspektywie finansowej.
— Na razie jest za wcześnie, aby mówić o nowych założeniach programu ramowego. Prawdopodobnie będzie on przewidziany na kolejnych siedem lat. Jesienią rozpoczną się negocjacje w sprawie propozycji przedstawionej w lipcu przez KE i warto, by polskie środowisko zabrało w nich głos — konkluduje Magdalena Bem-Andrzejewska.
Polskie firmy rzadko próbują ubiegać się o dofinansowanie rozdzielane bezpośrednio przez Komisję Europejską, a przecież są do tego uprawnione tak, jak przedsiębiorstwa z innych krajów Unii Europejskiej. Wpływ na to ma kilka czynników. W krajowych i regionalnych programach są dostępne dotacje na działalność innowacyjną. Choć nie jest łatwo je zdobyć, o czym świadczą m.in. wyniki konkursów Ścieżka SMART, to jednak w tych naborach krajowe instytucje zawieszają poprzeczkę niżej europejskie w programach unijnych. Polskim przedsiębiorcom brakuje dostatecznej wiary w to, że ich pomysły mogą być innowacyjne i przełomowe. Ponadto o dofinansowanie z Horyzontu Europa warto starać się wielokrotnie, a nie tylko podejmować jedną próbę zdobycia dotacji. Niestety wiąże się to ze sporymi kosztami. Dlatego przedsiębiorcy szybko się zniechęcają. Zapominają, że osiągnięcie sukcesu zawsze wymaga poniesienia nakładów. Dodatkowo współpraca biznesu i nauki pozostawia wiele do życzenia. Istnieje niewidzialna bariera, która nie pozwala tym dwóm światom odpowiednio się komunikować. Szkoda, bo mamy wielu zdolnych naukowców, którzy mogliby wspierać przedsiębiorców w staraniach o granty.