O drożyźnie nad Wisłą już dawno wszyscy zapomnieli. Ceny towarów i usług nieprzerwanie spadają od połowy 2014 r., co przy rosnących płacach napędza apetyt konsumpcyjny Kowalskiego. Także nasi sąsiedzi coraz chętniej przekraczają granicę, by płacić za zakupy w złotych — w ubiegłym roku wydali prawie 38 mld zł. Tylko w czwartym kwartale cudzoziemcy zostawili u nas 8,9 mld zł, aż o 16,6 proc. więcej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku.
![Statystyczny cudzoziemiec wydał w IV kw. 2015 r. nad Wisłą 480 zł. Polacy też jeżdżą po zakupy, ale wydają mniej, bo 309 zł na głowę. Słaby złoty napędził nam przybyszów zarabiających w euro i Ukraińców, którzy tradycyjnie bardziej ufają dolarowi niż własnej walucie. [FOT. ]](http://images.pb.pl/filtered/f17483cc-dd3d-4e72-8c46-47b3ac9daceb/17e82973-ff24-5e91-b574-a6fcba2d32be_w_400.jpg)


Płynie kasa ze Wschodu
Celem ponad dwóch trzecich odwiedzin były zakupy. Na towary z Polski poszło 85 proc. wydatków, reszta trafiła do sektora usług. Goście nie zapuszczają się daleko. Większość sprawunków załatwiają nie dalej niż 50 km od granicy — tak robi 78 proc. obcokrajowców, w większości mieszkańców rejonów przygranicznych.
— Handel przygraniczny kwitnie, a główną przyczyną jest prawdopodobnie relatywnie słaby złoty, szczególnie wobec euro — podkreśla Monika Kurtek, główna ekonomistka Banku Pocztowego. GUS skrupulatnie sprawdził, którzy sąsiedzi i po co do nas przybywają. Co ciekawe, nie słabnie zainteresowanie Ukraińców. Liczba odpraw na tej granicy wzrosła w czwartym kwartale prawie o 23 proc. W tym samym czasie ruch na granicy z Rosją i Białorusią skurczył się odpowiednio o 15,6 proc. i 6,3 proc.
— Handel przygraniczny z Rosjanami i Białorusinami zamiera nie tylko przez embargo, ale również z powodu znaczącego osłabienia tamtejszych walut do złotego — uważa Monika Kurtek. Ukraińcy nie mają takich problemów.
— Przyjeżdżają do nas głównie z dolarami, które są mocne — zwraca uwagę Andrzej Faliński, dyrektor generalny Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji. Aż co czwarty złoty wydany przez cudzoziemców nad Wisłą pochodził od naszych ukraińskich sąsiadów, którzy w ostatnich miesiącach 2015 r. zostawiliw sklepowych kasach ponad 2 mld zł — o 28 proc. więcej r/r.
Co szczególnie upodobali sobie przybysze ze Wschodu? Na pewno nie żywność czy usługi, na które przeznaczyli zaledwie 15 proc. zakupowego budżetu. Uznaniem cieszą się głównie materiały potrzebne do budowy i remontu domu (ok. 28 proc. wydatków), sprzęt RTV i AGD (ok. 19 proc.) i części oraz akcesoria do środków transportu. Statystyczny Ukrainiec zostawił u nas 749 zł. Najwięcej na głowę ze wszystkich obcokrajowców.
— Sytuacja na Wschodzie powoli się normalizuje, a to sprzyja odbudowie konsumpcji,co potęgują występujące tam problemy z zaopatrzeniem — uważa Piotr Dmitrowski, analityk BGK. To jedna z hipotez. Eksperci przypuszczają również, że spadający eksport z Polski mógł zmusić tamtejszych przedsiębiorców do poszukiwania towarów na własną rękę.
— Nasi eksporterzy mogą mieć obawy. Dlatego Ukraińcy, aby zapewnić sobie dostęp do towarów, mogą je zdobywać innymi kanałami — uważa Piotr Dmitrowski.
Na Zachodzie bez zmian
Tradycyjnie już najwięcej obcokrajowców przekracza naszą lądową granicę na Odrze i to oni najszerzej otwierają portfele nad Wisłą. Ze statystyk wynika, że w ostatnich miesiącach ubiegłego roku z tego kierunku napłynęło najwięcej pieniędzy — 3 mld zł. Ponad 30 proc. wszystkich towarów i usług, które znalazły uznanie w oczach obcokrajowców, kupili przybysze z Niemiec. — Dla mieszkańców Europy Zachodniej Polska jest tania ze względu na kurs euro/ złoty — zwraca uwagę Monika Kurtek.
Po co Niemcy przyjeżdżają nad Wisłę? Nie po żywność (która razem z napojami bezalkoholowymi stanowiła jedynie 13 proc. wydatków) i nie po usługi (12 proc.). Podobnie jak wśród przybyszy ze Wschodu, największe wzięcie mają towary nieżywnościowe, których udział w koszykach zakupowych sięgnął około 60 proc.
— Mamy bardzo konkurencyjny cenowo rynek z bogatą ofertą produktów wysokiej jakości, nawet z niższej półki. To wszystko sprawia, że jesteśmy bardzo atrakcyjni dla cudzoziemców — podkreśla Andrzej Faliński. © Ⓟ